Stanisław Brzeziński wchodzi na swoją działkę w Opolu: - O, już widać ich ślady! - mówi wskazując na strużki śluzu pozostawionego na ścieżce. Potem odkrywa kilka ślimaków, którym najwyraźniej przerwał ucztę. - Niektórzy działkowcy potrafią po jednym przejściu przez ogródek zebrać tych łobuzów nawet 80 sztuk! - mówi. - Ja im wydałem wojnę, więc aż tak dużo ich nie mam. Muszę przyznać, że walka jest nierówna, z roku na rok jest ich coraz więcej. Pamiętam czasy, że ogóle ich nie było.
Jest kilka odmian ślimaka nagiego, w większości szkodniki te zostały do nas przywleczone z cieplejszych regionów Europy. Świetnie się zaaklimatyzowały i rozsmakowały w tym, co polscy działkowcy uprawiają. - Przez jeden dzień potrafiły zjeść całą młodą sałatę z grządki - mówi działkowiec. - Dostaną się wszędzie, ostatnio wdrapały się na dwumetrowy słonecznik i zaczęły go zjadać.
Róża Wiślok z Czarnowąs straciła w swym ogródku całą fasolkę. - Wyjechałam na weekend - mówi - Po powrocie nie było już czego zbierać z grządek. Poza ślimakami, było ich około 60 sztuk, zmieściły się w trzech słoikach. Spaliłam je.
Działkowcy i ogrodnicy prześcigają w metodach zwalczania ślimaków. Kupują chemiczne środki - na przykład wodoodporne żele, które oblepiają szkodniki, paraliżują je, a następnie uśmiercają.
- Ja stosuję granulki, które ślimaki zjadają i padają - mówi pan Stanisław - Ale chemię dobrze jest łączyć z eliminacją fizyczną. Żona stosuje do uśmiercania tych szkodników ostre narzędzie ogrodnicze, początkowo stosowane do wyhaczania chwastów.
Działkowcy zastawiają też pułapki z wilgotnych desek oraz pojemniki z piwem. Ślimakom chmiel smakuje, ale w piwie się topią.
- Taką mają śmierć. Tylko czy piwa nie szkoda? - żartuje pani Róża.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?