Pogoń pokazała w sobotę charakter. Mimo że przez większość drugiej połowy grała w osłabieniu, to zdołała utrzymać prowadzenie. Po ostatnim gwizdku wśród gospodarzy zapanowała wielka radość, a piłkarze wraz z publicznością skandowali "nigdy nie spadnie, hej Pogoń, nigdy nie spadnie".
- Wygraliśmy ambicją i wolą walki - zaznaczał Marcin Wicher, który w 52. min musiał opuścić boisko za drugą żółtą kartkę. - Za dwa wślizgi zostałem dwukrotnie ukarany kartkami. Myślę, że sędzia mógł być bardziej pobłażliwy, zwłaszcza że rywalom udzielał głównie reprymend słownych. Mimo to przepraszam kolegów. Powinienem być motorem napędowym zespołu, a nie osłabiać go w ważnym momencie.
Ogromny wkład w triumf miejscowych miał Łukasz Mazur, który zdobył dwie bramki i asystował przy trzeciej.
- Z powodu pobytu za granicą nie grałem w poprzedniej rundzie - tłumaczył napastnik Pogoni. - Początek po powrocie był dla mnie bardzo trudny, ale z meczu na mecz czuję się coraz lepiej. Strzeliłem już osiem goli i staram się pomóc Pogoni w realizacji celu.
- "Mazurek" to duże wzmocnienie naszej ofensywy - mówił Dariusz Przybylski. - Sporo do drużyny wniósł również Mariusz Gnoiński. Choć może nie widać tego na boisku, to jest ważną postacią w szatni. Profesjonalnie traktuje obowiązki, dojeżdża z Opola na treningi i daje świetny przykład młodszym kolegom.
Mocno zawiedzeni wynikiem byli goście. W 27. min wyszli na prowadzenie 2-1, ale jeszcze przed przerwą stracili dwie bramki. W drugiej połowie przeważali i stwarzali okazje. W ostatniej akcji w pole karne gospodarzy ruszył nawet bramkarz Łukasz Lokaj, lecz wynik nie uległ już zmianie.
- Biliśmy głową w mur - powiedział Maciej Miga. - Zasłużyliśmy chyba na remis i szkoda, że wyjeżdżamy z Prudnika na tarczy. Rywale dobrze i ambitnie się bronili. Znajdujemy się w środku tabeli, mając sporą przewagę nad strefą spadkową. Chęci do gry nam jednak nie brakuje.
Na półmetku rozgrywek wydawało się, że Orzeł włączy się do walki o awans, ale wiosną spisuje się zdecydowanie gorzej. Wygrał tylko raz i spadł na ósmą pozycję.
- Runda rewanżowa jest trudniejsza, ponieważ ekipy z dołu tabeli grają z nożem na gardle i zażarcie walczą o każdy punkt - wyjaśniał napastnik przyjezdnych Przemysław Czajkowski. - Doszło w zespole do rotacji, ponadto trafiły się kontuzje, ale to nas nie usprawiedliwia. Rezultaty są dużo poniżej naszych oczekiwań. Trzeba się uderzyć w pierś i wziąć za treningi, tak by zakończyć sezon mocnym akcentem. Rywalom należą się brawa determinację. To był czynnik, który na grząskiej murawie przeważył na ich korzyść.
Zupełnie inna atmosfera zapanowała w Prudniku.
- Chcemy dokonać tego, co jeszcze niedawno wydawało się nierealne, czyli uniknąć degradacji - podkreśla Wicher. - Zresetowaliśmy się po kompletnie nieudanej jesieni, wymazując z pamięci fatalne mecze. Wstąpiły w nas nowe siły i uwierzyliśmy, że jeszcze nie wszystko stracone.
Pogoń Prudnik - Orzeł Źlinice 3-2 (3-2)
1-0 Mazur - 2., 1-1 Czajkowski - 15., 1-2 Schichta - 27., 2-2 Mazur - 37., 3-2 Rudzki - 44.
Pogoń: Roskosz - Pietruszka, Paweł Wesołowski, Kobiałka, Wójtowicz - Masternak (81. Olejnik), Surma (46. Gnoiński), Wicher, Dziwisz - Rudzki (86. Scholz), Mazur (90. Piotr Wesołowski). Trener Dariusz Przybylski.
Orzeł: Lokaj - Szpon, Majer, Mokrzycki, Reisig (46. Dworak) - Tuński (64. Tomasik), Michałowski (79. Koc), Piechaczek, Schichta - Goncik, Czajkowski (75. Miga). Trener Krzysztof Job.
Sędziował Tomasz Okaj (Kluczbork). Żółte kartki: Wicher, Wesołowski, Masternak, Kobiałka, Scholz - Szpon, Schichta. Czerwona: Wicher (52. - za drugą żółtą). Widzów 120.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?