IV liga. Polonia Nysa - Start Namysłów 1-0

fot. Sławomir Jakubowski
Pechowiec Tomasz Kozan
Pechowiec Tomasz Kozan fot. Sławomir Jakubowski
Losy spotkania rozstrzygnęły się w 34. min i choć do siatki nie trafił żaden z polonistów, to gospodarze prowadzili. - To był nasz najgorszy występ od dawna - mówił trener Krzysztof Gnacy.

Na uderzenie zdecydował się Kamil Kotrys, piłka trafiła w głowę Tomasza Kozana i wpadła do siatki obok bezradnego Pawła Kuleszki, który tym samym skapitulował po raz pierwszy od 394 minut.

Co ciekawe, nysanie w drugim meczu z rzędu, zdobyli jedną bramkę i po raz drugi uczynił to obrońca rywala. Przed tygodniem stało się to udziałem Andrzeja Nowaka ze Śląska Łubniany.

- To wszystko się nie liczy, my już nawet nie chcemy grać ładnej piłki, a zadowolimy się wymęczonymi zwycięstwami - podsumował Zbigniew Wandas, trener Polonii.
- Liczą się punkty, my je zdobyliśmy i możemy się cieszyć.

- Nie poznawałem zespołu, który momentami grał fatalnie i nieskutecznie - ocenił Piotr Głowacki, kierownik Startu. - W sobotę byłem na meczu polskiej reprezentacji w Belfaście i dziś przeżyłem równie bolesny cios.
Początek meczu należał do gości, ale okazji nie wykorzystali Rafał Simlat, Zbigniew Pabiniak i Marcin Zagwocki. W odpowiedzi trzy razy uderzał Kamil Niegiel, ale bez efektu.

Emocji i sytuacji podbramkowych nie brakowało po przerwie. Najpierw spudłowali Damian Matłosz i Dawid Śliż, a na koniec po strzale Pabiniaka Paweł Szewczyk wybijał piłkę zmierzającą do pustej bramki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska