W sobotę (17 października) okazali się katami swoich byłych kolegów. Borowiec po raz pierwszy dał o sobie znać w 26. min, ale wówczas górą był jeszcze bramkarz Grzegorz Wierzba. Szans nie miał już w 45. min, kiedy piłkarz Silesiusa uderzał z rzutu wolnego, a piłka odbiła się od poprzeczki i wpadła do siatki.
W 57. min Borowiec wyprowadził szybką kontrę i idealnie zagrał do Skrzypczyka, który musiał tylko dostawić nogę. Potem Skrzypczyk mógł się odwdzięczyć koledze z ataku, ale zamiast mu podać, gdyż Borowiec stał przed pustą bramką, pogubił się.
Wreszcie w 90. min Denis Kotula, który wcześniej minimalnie przestrzelił, wypatrzył Borowca i dokładnie mu dograł, a ten przerzucił piłkę nad wychodzącym bramkarzem.
- Wygraliśmy ważny mecz i bardzo się cieszymy - nie ukrywał Tomasz Kaleta, trener Silesiusa. - Zagraliśmy mądrze, a po przerwie odważniej i skutecznie.
W pierwszej połowie przewagę posiadali jednak goście, którzy powinni objąć prowadzenie.
W 22. min w trudnej sytuacji, ale do pustej bramki strzelał Michał Zboch. Uczynił to niedokładnie i nie trafił.
- Graliśmy dobrze, mieliśmy ciekawe akcje i próbowaliśmy zaskoczyć bramkarza strzałami z dystansu, ale gol do szatni podciął nam skrzydła - przyznał Wojciech Lasota, trener Swornicy. - Po fatalnym błędzie straciliśmy kolejnego gola i było po zespole. Na dodatek pogrążyli nas byli nasi zawodnicy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?