Izabela Marcisz: Wiało tak mocno, że na trasę spadł baner i złamał mi kijek [ROZMOWA]

Daniel Ludwiński
Daniel Ludwiński
Andrzej Banaś / Polska Press
Izabela Marcisz finiszowała na dwudziestym pierwszym miejscu w kończącym igrzyska biegu na 30 km stylem dowolnym ze startu wspólnego. Na mecie Polka zdradziła, że na trasie nie brakowało przygód spowodowanych ekstremalną pogodą.

Korespondencja z Zhangjiakou

Bieg na 30 km odbył się w bardzo trudnych warunkach, przy wietrze i mrozie. Jakie są pani wrażenia z tego startu?
Była walka do samego końca, ale przyznam szczerze, że nie pamiętam połowy ostatniego okrążenia. Cały bieg starałam się myśleć, chować za dziewczynami, choć było to bardzo trudne, gdyż cały czas najeżdżałyśmy sobie na narty i kije. To nawet nie było celowe - wiatr zwiewał nas tak, że było to silniejsze od nas. Nikt nie robił tego specjalnie. Na ostatnim okrążeniu zawiało tak mocno, że na trasę spadł baner i złamał mi kijek. Cały podbieg biegłam więc bez kijka, starając się dostać od kogoś nowy i móc normalnie konkurować. Dałam radę i ostatnie okrążenie poszłam va banque. Było jednak ciężko.

Warto przeczytać

Wiatr powodował, że wokół stadionu co chwilę było widać tumany śniegu. Czy na trasie też były momenty, gdy śnieg aż bił po twarzy?
To było coś strasznego. Były takie momenty, gdy nasze kije aż latały, bo nie dało się ich utrzymać. Do tego wspomniany baner. To już świadczy najlepiej o tym, jak trudne były tu warunki.

Długo biegła pani w dużej grupie ponad dziesięciu zawodniczek, w której były m.in. Anne Kylloenen czy Ragnhild Haga. Była między wami dobra współpraca?
Było nas rzeczywiście dużo i trzymałyśmy się wszystkie razem. Byłam świadoma, że na tym wietrze będzie nam dzięki temu łatwiej, i inne dziewczyny chyba myślały podobnie. Wszystkie starałyśmy się chować, wymieniałyśmy się na prowadzeniu. Starałam się cały czas trzymać z przodu, żeby unikać kolizji, które mogą się wydarzyć. Dwukrotnie prowadziłam grupę, ale szybko z tego rezygnowałam, bo wiedziałam, że muszę oszczędzać siłę na ostatnią pętlę. Na niej zostały już tylko najlepsze.

Wystartowała pani w Pekinie we wszystkich sześciu konkurencjach, co zdarza się bardzo rzadko, w dodatku z dobrymi wynikami, jak na olimpijski debiut w tym wieku.
Na ten moment, podkreślam, na ten moment, jestem z siebie bardzo dumna. Do tej pory nie mówiłam po żadnym biegu, że przyjechałam tu po doświadczenie. Teraz mogę powiedzieć, że na te igrzyska przyjechałam po bieg na 30 km. Jeśli ktoś mówi, że przyjeżdża po doświadczenie, powinien stanąć na starcie właśnie tej konkurencji. Na tych igrzyskach nauczyła mnie ona najwięcej.

Po poprzednich biegach mówiła pani o regeneracji i swoich siłach. Sześć startów musiało kosztować ich wiele, ale chyba ta regeneracja przebiegała dobrze, bo najtrudniejszy start przyniósł dwudzieste pierwsze miejsce.
Rady Justyny Kowalczyk i trenera dały mi bardzo dużo. Po sztafecie sprinterskiej przez trzy dni robiłam wszystko tak, jak mówiła mi Justyna - jeśli chodzi o dietę, spanie, regenerację. Przygotowałam się do tego biegu jak najlepiej. Oczywiście, nie wiedziałam do końca, jak 30 km wygląda, ale widać, że zrobiłam wszystko tak, jak powinnam zrobić. Bardzo im za to dziękuję, bo gdyby nie oni, byłoby mi ciężko. Nie chodzi nawet o stronę fizyczną, co także psychiczną.

To był pani debiut na 30 km?
Tak, to była moja pierwsza "trzydziestka" w życiu. Na mistrzostwach świata w Oberstdorfie niestety doznałam zapalenia piszczeli i nie było sensu startować, zresztą wtedy nie byłam na to przygotowana. Teraz pobiegłam i po prostu cieszę się z tego dnia. Jestem dwudziesta pierwsza, ale powtórzę, że to był dla mnie pierwszy taki start.

Dzień wcześniej z powodu trudnych warunków mężczyznom skrócono bieg na 50 km właśnie do mniej więcej 30 km. Można żartować, że organizatorzy uznali, że kobiety są twardsze - wam dystansu nie skrócono wcale.
Nie będę ubliżać chłopakom, ale cóż tu więcej mówić (śmiech).

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Izabela Marcisz: Wiało tak mocno, że na trasę spadł baner i złamał mi kijek [ROZMOWA] - Sportowy24

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska