Jak niewydolny jest opolski system ostrych dyżurów, dowiódł ubiegły piątek. Na korytarzu izby przyjęć Szpitala Wojewódzkiego przy ul. Katowickiej w Opolu kłębiły się tłumy. Pacjenci z całego województwa czekali na lekarza po 10 godzin, a na parking wciąż podjeżdżały nowe karetki.
- Ile to jeszcze potrwa?! - denerwował się o 20.00 Henryk Drożdż z Grodkowa, który o godz. 17 przyjechał do szpitala z chorą teściową. Kobieta była zapuchnięta, miała wodę w płucach, ale pan Henryk nie mógł się z nią dostać do lekarza, bo pierwszeństwo mieli pacjenci przywiezieni karetkami.
Po interwencji nto sprowadzeni przez kierownika dodatkowy lekarz i ratownik uporali się z przyjęciem tłumu pacjentów - ale było to rozwiązanie doraźne.
Przeładowane izby przyjęć to codzienność w opolskich szpitalach. Ludzie narzekają nie tylko na kolejki. Np. w szpitalu neuropsychiatrycznym na ul. Wodociągowej pacjenci oczekują na przyjęcie, siedząc na wprost automatycznych drzwi wejściowych. Ruch duży, otwierają się co chwila, a zimą efekt jest "mrożący".
Wszędzie z reguły jest jeden lekarz, który krąży między oddziałem i izbą przyjęć, wszędzie efekt jest taki, że zdenerwowani i cierpiący pacjenci klną na czym świat stoi, a lekarze i ratownicy rozkładają ręce - bo przecież pracują bez wytchnienia.
Wczoraj ostry dyżur pełniły WCM i szpital MSWiA w Opolu Upłynął spokojnie, tzn. żaden z pacjentów nie czekał dłużej niż 4 godziny. - Szybko załatwiliśmy sprawę, pewnie dlatego, że tu dziś tak pusto - mówi Beata Glacel, która w WCM szukała dla synka pomocy ortopedy dziecięcego.
Opolscy lekarze są jednak zgodni, że system ratownictwa w Opolu trzeba przeorganizować. - Nie pomogą dodatkowe pieniądze, które Narodowy Fundusz Zdrowia w tym roku przekazał na funkcjonowanie izb przyjęć - twierdzi Marek Piskozub, dyrektor Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. - Jeśli mamy trzykrotnie więcej pacjentów, to pieniędzy i tak nie wystarcza.
Zdaniem Juliana Pakosza, dyrektora ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego w Opolu, trzeba zwiększyć liczbę szpitali biorących udział w systemie ostrych dyżurów.
- Nie może być tak, że nasz szpital ma dwie trzecie dyżurów w miesiącu - uważa Pakosz.
Po naszym sobotnim tekście sprawą zakorkowanych izb przyjęć zainteresował się urząd marszałkowski. - Zajmiemy się tym na spotkaniu zarządu - mówi Stanisław Łągiewka, dyrektor departamentu zdrowia UM. - Jednym z pomysłów jest zorganizowanie kolejnego pogotowia ratunkowego na ul. Mickiewicza w Opolu.
Również NFZ dostrzega problem. Fundusz chce, żeby pacjenci - jak np. w Anglii - czekali w izbach przyjęć nie dłużej niż trzy godziny. - Ale to będzie się wiązało z odprawieniem części z nich do placówek pomocy doraźnej - mówi Roman Kolek, wicedyrektor ds. medycznych opolskiego NFZ.
Tyle że ktoś będzie musiał ich odprawić, czyli zobaczyć, co komu dolega, i ocenić, jakiej potrzebuje pomocy. Do tematu wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?