Oficjalnie prowadzi ją Stowarzyszenie LGD „Dolina Stobrawy”, ale „Jadłodzielnią” opiekują się wolontariusze ze Stowarzyszenia „Klucz do Rozwoju”. To oni ją zaopatrują, jeżdżąc po codzienne dostawy jedzenia. Oba stowarzyszenia podpisały w tej sprawie porozumienie między sobą.
- Dużo się mówi w ostatnim czasie o tym, że Polacy marnują co roku mnóstwo jedzenia. Poprzez otwarcie „Jadłodzielni” chcieliśmy temu marnotrawstwu zaradzić – tłumaczy Anna Król, wiceprezes Stowarzyszenia „Klucz do Rozwoju”. - Z drugiej strony nie brakuje osób, którym tego jedzenia brakuje
Jedzenie do kluczborskiej społecznej lodówki może przynieść każdy, kto chce podzielić się z potrzebującymi i tak też często dzieje.
- Głównie jednak zaopatruje nas market Aldi, z którego codziennie mamy dostawy pieczywa, warzyw, owoców – mówi Anna Król. – Gotowe posiłki w jednorazowych opakowania dostarczają też kluczborscy restauratorzy. Dogadaliśmy się również z urzędem miejskim, że jeśli w miejscach, w których przebywają uchodźcy z Ukrainy prowadzonych przez gminę zostaną obiady, a więc w Kampusie „Stobrawa”, Hotelu „Foton” i pomieszczeniach nowej parafii, to je również straż miejska będzie dostarczała bezpośrednio do „Jadłodzielni”.
Korzystających ze społecznej lodówki jest bardzo dużo. Niektóre osoby zaopatrują się tu regularnie, inne tylko okazjonalnie.
- Produkty z marketu przywożą nasi wolontariusze według ustalonego grafiku i zwykle wiadomo, kiedy którego dnia jest dostawa, więc chętni przychodzą już dużo szybciej – wyjaśnia Anna Król. – Zwykle są to najubożsi, czyli ludzie starsi i samotni. Są tacy, którzy przychodzą po jedzenie dla siebie i dla swoich sąsiadów. Widać niestety, że liczba potrzebujących rośnie. Ostatnio pojawiają się nawet dzieci. W ciągu godziny lodówka pustoszeje.
Największym powodzeniem cieszy się pieczywo, ale też pomidory, ogórki, jabłka, banany czy inne owoce.
W sobotę wolontariuszka przywozi pełne pudło bułek i chleba. Oprócz tego jest sporo bananów, jabłka, kalafior, pomidory, ogórki, marchewka, seler naciowy, kiełki, ziemniaki, czosnek, śliwki, a nawet awokado. Kolejka pod „Jadłodzielnią” ustawia się w mig. Ludzie już przygotowani, przychodzą z własnymi torbami.
Jeden z oczekujących w kolejce mężczyzn deklaruje się nawet, że pomoże wolontariuszce przynieść ciężkie pudła z samochodu, żeby nie musiała dźwigać.
- Bywały lepsze czasy, ale teraz pracuję tylko dorywczo. Pogoda taka, że pracy mało, więc i nie zarabiam nie wiadomo ile. Brakuje na jedzenie, więc zaopatruję się właśnie tu – tłumaczy pan Andrzej. – Najbardziej poluję na chleb, bo pieczywo to podstawa. Nie pogardzę czymś do chleba – pomidorem czy ogórkiem. Gdyby nie „Jadłodzielnia”, nie miałbym co jeść. Jestem wdzięczny osobom, które to miejsce stworzyły. Innym, którym wiedzie się dobrze, może trudno uwierzyć, że w czasach, kiedy półki uginają się od towarów, są ludzie cierpiący głód, ale tak jest.
Stowarzyszenie wspólnie z gminą Kluczbork zostało nagrodzone za „Jadłodzielnię” w konkursie Fundacji Batorego "Super Samorząd 2021".
- Pomysł wypalił i chcemy go rozwijać – mówi Anna Król. – Mamy zamiar postawić drugą lodówkę na Osiedlu Północ, które jest największym osiedlem w Kluczborku. Ponadto zachęcamy młode pary, które czasami nie wiedzą, co zrobić z jedzeniem z wesela, aby podzieliły się nim z potrzebującymi. Oprócz tego zapraszamy do współpracy piekarzy, cukierników, właścicieli sklepów – jeśli nie wiecie, co zrobić z towarem i nie chcecie, by się zmarnował, skontaktujcie się z nami, my już odpowiednio i z pożytkiem go zagospodarujemy.
Dziennik Zachodni / Wielki Piątek
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?