30 lat temu burmistrza Praszki wywieźli na taczce. Afera taczkowa była tematem kampanii wyborczej, ale koniec tej awantury był tragiczny

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Tadeusz Olejnik, znany praszkowski fotograf, jako jedyny uwiecznił aferę taczkową na zdjęciach.
Tadeusz Olejnik, znany praszkowski fotograf, jako jedyny uwiecznił aferę taczkową na zdjęciach. Tadeusz Olejnik
W ferworze kłótni politycznych często powtarza się, że tego czy innego polityka powinno się wywieźć na taczce. 3 sierpnia 1993 roku, czyli 30 lat temu, na taczce z urzędu wywieziono burmistrza Praszki Włodzimierza Skoczka. I nie był to wcale dowcipny polityczny happening, tylko akt brutalnej przemocy. Z tragicznym finałem, ponieważ afera praszkowska zakończyła się samobójstwem dwóch ze sprawców!

Żeby zrozumieć, co zaszło w Praszce w sierpniu 1993 roku, trzeba przypomnieć atmosferę tamtych czasów.

Komuna padła, nastała wolna Polska, ale po faktycznym bankructwie gospodarczym Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej nastało gigantyczne bezrobocie i galopująca hiperinflacja, co zakończyło się wygraną w wyborach parlamentarnych postkomunistów zaledwie cztery lata po obaleniu komunizmu!

Afera praszkowska wybuchła właśnie tuż przed wyborami parlamentarnymi w 1993 r. i stała się częścią kampanii wyborczej.

W Praszce wówczas wrzało, ponieważ niemal całe 8-tysięczne miasteczko żyło z zakładu motoryzacyjnego Polmo. W zakładzie nazywanym żywicielką Praszki w 1989 roku pracowało 5 tysięcy ludzi!

Fabryka zaczęła upadać razem z PRL-em i całym blokiem komunistycznym. Polmo produkowało bowiem głównie hamulce do radzieckich kamazów.

- Ostatni pociąg wyładowany hamulcami do kamaza przyjechał po prostu z powrotem do Praszki - wspominał Waldemar Droś, wieloletni pracownik Polmo.

W fabryce w Praszce, która stanęła na krawędzi bankructwa, rozpoczęły się zwolnienia grupowe.

Z załogi liczącej 5 tysięcy pracowników zostało 1,5 tysiąca. To był zresztą dopiero początek redukcji zatrudnienia. W dzisiejszym Neapco, następcy Polmo, pracuje niespełna tysiąc osób.

Burmistrz Praszki nie miał jednej nogi, chcieli mu uciąć drugą

Pierwszym burmistrzem Praszki po 1990 roku był Włodzimierz Skoczek, który zmarł niedawno, 17 maja 2023 r.. Należał do solidarnościowej partii Unia Demokratyczna, wcześniej także był pracownikiem Polmo. W fabryce motoryzacyjnej przy ulicy Kaliskiej pracował jako brakarz. Należał do zakładowej Solidarności. W 1990 roku został pierwszym burmistrzem Praszki w III RP.

Trafił na wyjątkowo trudne czasy. W połowie 1991 roku zarządzono dwumiesięczny postój zakładu i zwolniono 2,5 tysiąca ludzi. Na początek robotnicy dostali kuroniówki, ale kiedy zasiłek skończył się po roku, doszło do protestów.

Sfrustrowani ludzie zrzeszyli się w Komitecie Obrony Bezrobotnych i zaczęli współpracować z nową partią - Samoobroną. Andrzej Lepper zarejestrował Samoobronę w 1992 roku jako związek zawodowy rolników, wkrótce przekształcił ją w partię.

Jedną z pierwszych głośnych akcji Samoobrona zorganizowała właśnie w Praszce.

W poniedziałek, 2 sierpnia 1993 roku, przed urzędem miejskim na placu Grunwaldzkim stanęła taczka.

- Zwykła taczka, z budowy, powalana betonem, ale z napisem „Samoobrona" - wspominają mieszkańcy Praszki. - Już w ten sam dzień wszyscy gadali, że wywiozą na niej burmistrza.

Do rozruchów doszło jednak dopiero na drugi dzień. We wtorek (3 sierpnia 1993 r.) rano burmistrz Włodzimierz Skoczek pojechał do Urzędu Wojewódzkiego w Częstochowie (Praszka należała wtedy do województwa częstochowskiego). Kiedy wrócił w południe, pod urzędem czekało na niego około 100 demonstrantów. Działacze Samoobrony dali mu do podpisania dymisję. Kiedy odmówił, posadzili go na taczkę.

- To był okropny widok, ponieważ burmistrz Skoczek był inwalidą, nie miał jednej nogi, tylko drewnianą protezę - opowiada jedna z mieszkanek Praszki, która była świadkiem wydarzeń. - Manifestanci nie zważali jednak na to. Jedna z kobiet krzyknęła nawet, że „powinni mu drugą nogę upier...ić, toby więcej nie przyszedł do urzędu". Nikt nie zaprotestował.

Działacze Samoobrony upokorzyli Włodzimierza Skoczka, wożąc go na taczce po rynku. Przejechali około 80 metrów, z urzędu do sklepu chemicznego.

Świadkiem tych wydarzeń był Tadeusz Olejnik, znany praszkowski fotograf, dzisiaj już na emeryturze.
- Jestem jedyną osobą, która uwieczniła te zajścia na fotografii. Najpierw zostałem poproszony przez związki zawodowe, żebym robił zdjęcia podczas spotkania z burmistrzem. Ludzie byli poddenerwowani, kiedy spotkanie się opóźniło, ponieważ burmistrz wracał z Częstochowy. Podczas rozmowy ze związkowcami doszło do pyskówki - opowiada Tadeusz Olejnik. - W końcu wszyscy zabrali się do wyjścia, ale wzięli Włodzimierza Skoczka pod pachy. Burmistrz nie stawiał specjalnie oporu.

- Kiedy wyszedłem za nimi na zewnątrz, burmistrz już był na tej taczce. Miałeś świadomość, że dzieje się coś ważnego i że powinienem to fotografować. Zaczęli jechać taczką, za nimi ruszył tłum. Dojechali do rogu i stanęli. Wtedy usłyszałem, jak jeden z policjantów zaklął do kolegi: „O k…a, zacięła się kamera!". Wtedy od razu ruszyłem do mojego zakładu fotograficznego, który był po drugiej stronie rynku, żeby od razu wywołać te zdjęcia. Obawiałem się, że mi też może się naświetlić klisza.

Tym samym Tadeusz Olejnik wyjaśnił sprawę rzekomego filmu z afery praszkowskiej, o którym od lat opowiadali świadkowie tych zdarzeń. Wielu mieszkańców Praszki mówiło, że na miejscu był kamerzysta i że pewnie gdzieś jest nagranie.
Okazuje się, że była to kamera policyjna, która... odmówiła posłuszeństwa w najważniejszym momencie.

Na drugi dzień w zakładzie fotograficznym Tadeusza Olejnika pojawili się mundurowi.

- Pani prokurator z policjantem zażądali ode mnie, żebym oddał negatywy. Odmówiłem i powiedziałem, że zamykam zakład i jadę do adwokata. Powiedziałem, że mogę dać odbitki, ale nie negatywy. Mam je do dzisiaj - mówi Tadeusz Olejnik. - Po roku od wydarzeń była rozprawa sądowa. Ja zeznawałem jako jeden ze świadków, a moje zdjęcia były materiałami dowodowymi.

Wywiezienia burmistrza Praszki na taczce z urzędu tematem kampanii wyborczej

Liderami praszkowskiej Samoobrony byli Antoni Arndt i Bogusław Przybył, którzy jeszcze kilka lat wcześniej byli kolegami Włodzimierza Skoczka w zakładowej Solidarności w Polmo.

Incydent z taczką odbił się echem w kraju. Do Praszki zjechali dziennikarze z całej Polski.

- Te taczki wasze to bardzo dobra rzecz. Po prostu pochwalam to - komentował Andrzej Lepper.

Rozruchy w Praszce skomentował również Donald Tusk, wówczas lider Kongresu Liberalno-Demokratycznego:

- Nie można być obojętnym na sytuację, w której rozwrzeszczany tłum bezrobotnych pomiata na taczce kalekim burmistrzem - mówił Donald Tusk. - To był zamach na demokrację i wielka hańba dla całej Rzeczypospolitej.

Afera praszkowska była tematem kampanii wyborczej w przyspieszonych wyborach parlamentarnych w 1993 roku. Po raz pierwszy wystartowała w nich właśnie Samoobrona, która klip wyborczy poświęciła właśnie akcji w Praszce! Jako ofiarę przedstawiła prowodyrów akcji taczkowej, których pokazała w filmie.

- Kiedy burmistrza Praszki upokorzono, obwożąc go na taczce, policja w ogóle na to nie zareagowała. Natomiast później zareagowała. Uczestnicy wydarzenia przedstawieni w spotach Samoobrony jako męczennicy sprawy - opowiada prof. Antoni Dudek w swoim kanale internetowym „Dudek o historii”.

- Skuto ich w kajdanki, wywleczono nocą, odbywali przez 24 dni karę więzienia wspólnie z kryminalistami. Dopiero 8-dniowa głodówka przyniosła im wolność - mówił w spocie wyborczym Józef Pawelec z Samoobrony.

Na nagraniu prowodyrzy zajść w Praszce tłumaczyli, że „chcieli nakłonić władze gminy do faktycznej pomocy biednym i bezrobotnym". Uważali, że „podstępnie i brutalne" nie było to, że wrzucili niepełnosprawnego burmistrza na taczkę, tylko to, że policja wywlokła ich z mieszkań.

To był jednak dopiero początek ich kłopotów.

Taczka, dymisja i samobójstwo - tragedia praszkowska

W środę (4 sierpnia 1993 r.) czyli nazajutrz po aferze taczkowej, do Praszki na mediacje między władzami miasta a protestującymi przyjechała ówczesna wiceminister finansów Helena Góralska. Zwołano nadzwyczajną sesję rady miejskiej, która z przerwami trwała aż do wieczora.

- Sesja w tym dniu miała trzy części: najpierw w muzeum, później w sali domu kultury, a po południu w sali narad w urzędzie - wspomina Bogusław Łazik, aktualnie przewodniczący rady miejskiej w Praszce, a wtedy członek zarządu gminy Praszka. - Taczka w tym dniu dalej stała na miejscu, przywiązana łańcuchem do drzewa, żeby nikt jej nie zabrał. Protestujący wykrzykiwali, że teraz będą wozić radnych.

Feralna taczka stała przy drzewie zapewne po południu, podczas trzeciej części obrad. Wcześniej, kiedy sesja odbywała się w domu kultury, taczka wystawała z otwartego bagażnika stojącego tam dużego fiata, została uwieczniona na zdjęciu.

Manifestanci ponownie zażądali dymisji burmistrza i radnych, a także zablokowali urząd, nie pozwalając nikomu z niego wychodzić. Wieczorem 4 sierpnia 1993 r. pod presją tłumu Włodzimierz Skoczek wraz z większością radnych (11 osób) podpisał rezygnację. Premier Hanna Suchocka do zarządzania gminą Praszka wyznaczyła komisarza, którym został Zygmunt Chmielarski z Krzepic.

Na miejsce przyjechali oficerowie z Komendy Głównej Policji, którzy zainteresowali się, dlaczego policja nie reagowała, kiedy manifestanci siłą wsadzali burmistrza na taczkę. Już 5 sierpnia komendant główny policji odwołał ze stanowiska komendanta rejonowego policji w Oleśnie Krzysztofa Zarębskiego.

Jednocześnie Prokuratura Rejonowa w Oleśnie wszczęła śledztwo w sprawie czynnej napaści na funkcjonariusza publicznego oraz jego znieważenia. Groziła za to kara do 3 lat pozbawienia wolności.

Policja aresztowała trzy osoby, uznane za prowodyrów zajść w Praszce: Bogusława P., Andrzeja K. i Józefa D.

Śledczy podzielili postępowanie na dwie odrębne sprawy:

  1. okupowanie budynku administracji publicznej,
  2. naruszenie nietykalności osobistej burmistrza.

Sprawę blokowania urzędu rozstrzygnięto w trybie nakazowym na zamkniętym posiedzeniu. Sąd Rejonowy w Oleśnie skazał w sumie aż 30 osób na prace społeczne na rzecz gminy. Dwie osoby musiały odpracować po 20 godzin miesięcznie przez pół roku, 25 kolejnych osób po 20 godzin przez 4 miesiące, a trzy pozostałe osoby zostały skazane na zapłacenie grzywny w wysokości pół miliona złotych (było to jeszcze przed denominacją złotego).

W procesie za wożenie burmistrza Praszki na taczce oskarżonych zostało 8 osób.

Pierwsza rozprawa miała się odbyć 28 stycznia 1994 roku. Sąd Rejonowy w Oleśnie musiał jednak ją odroczyć, ponieważ nie stawiło się dwóch oskarżonych. Jeden z nich wyjechał za granicę i nie można mu było doręczyć wezwania na rozprawę. Sąd wysłał za nim list gończy.

Drugi nieobecny - 38-letni Roman P. - został odnaleziony martwy po trzech dniach. Powiesił się w swoim mieszkaniu.

W marcu 1994 roku samobójstwo popełnił kolejny z prowodyrów afery taczkowej - Zdzisław P. Powiesił się w łazience na sznurze od bielizny.

To był wyjątkowo ponury rok w historii Praszki. W ciągu roku - od sierpnia 1993 roku do połowy 1994 - życie odebrało sobie aż 8 mieszkańców miasta.

W aferze z wożeniem burmistrza Praszki na taczce nie było wygranych. Byli sami przegrani

Sukces protestujących bezrobotnych był pozorny. Mimo 30-procentowego bezrobocia miasto nie zostało uznane za rejon dotknięty strukturalnym bezrobociem, czego domagali się manifestanci.

Na powrót do poziomu dawnego zatrudnienia w Polmo na wolnym rynku nie było szans. Kiedy w Praszce wybuchły zamieszki, zakład zatrudniał 1500 pracowników. Dzisiaj w fabryce przy ul. Kaliskiej pracuje 940 osób, co i tak czyni go jednym z największych zakładów pracy na całej Opolszczyźnie.

Praszkowscy działacze nie zrobili kariery w Samoobronie. Antoni Arndt w 1993 roku dostał wprawdzie 2. miejsce na liście kandydatów do Sejmu, ale wycofał się. Bogusław Przybył wystartował w wyborach, ale otrzymał tylko 312 głosów.

Na murach w Praszce pojawiały się napisy, jedni pisali: „To Solidarność nas zdradza", a drudzy: „Co dalej, pachołki Samoobrony?".

Jeden z liderów protestów Antoni Arndt już w grudniu 1993 roku narzekał na łamach „Super Expressu":

- Samoobrona chciała pojechać na naszych plecach do wyborów, od sierpnia nikt od nich się z nami nie kontaktował.

Włodzimierz Skoczek próbował wrócić na stołek burmistrza Praszki. Twierdził, że rezygnację zgłosił pod przymusem, a zatem z punktu widzenia prawa jest ona nieważna. Odwołał się do Sądu Pracy, ale gminą rządził już wyznaczony przez premiera komisarz. Skoczek wystartował także w wyborach parlamentarnych w 1993 roku z listy Unii Demokratycznej. Dostał jednak tylko 112 głosów.

Później Włodzimierz Skoczek przeprowadził się do Łodzi, gdzie prowadził działalność gospodarczą. Był terapeutą Tradycyjnej Medycyny Chińskiej. Do śmierci mieszkał w Łodzi, jednak pochowany został na cmentarzu w Wołczynie, skąd pochodzi jego żona. Ceremonia pogrzebu była świecka i kameralna.

Burmistrz Praszki: - To wygląda tak, jakby to przeze mnie ludzie tracili pracę, a ja przecież nie miałem żadnego wpływu

Kiedy w 2013 r. mijało 20-lecie protestów w Praszce, zadzwoniłem do Włodzimierza Skoczka z prośbą o wywiad na temat wydarzeń z 1993 roku. Grzecznie, ale stanowczo odmówił.

Dwa lata temu burmistrz Skoczek sam zadzwonił do mnie. Przeczytał w „NTO” artykuł o historii Praszki, w którym w jednym zdaniu była informacja o nim. „W latach 1991-1992 pracę w Polmo straciło 2400 pracowników. W Praszce doszło wręcz do rozruchów. Ówczesny burmistrz Włodzimierz Skoczek został wywieziony na taczce".

- To wygląda tak, jakby to przeze mnie ludzie tracili pracę, a ja przecież nie miałem żadnego wpływu - mówił. Kiedy kolejny raz zaproponowałem, że warto, aby w obszernym wywiadzie dokładnie opowiedział o tamtych czasach, odparł: - Chyba ma pan rację. Niech mi pan da jeszcze trochę czasu, żebym przemyślał to przed wywiadem.

Rozmawialiśmy jeszcze w zeszłym roku i planowałem, że 30-lecie tragicznych wydarzeń z Praszki będzie najlepszą okazją do wywiadu z burmistrzem Włodzimierzem Skoczkiem. Nie zdążyliśmy.

Podczas pisania artykułu korzystałem m.in. z artykułów z 1993 roku z następujących gazet: „Trybuny Śląskiej", „Wyborczej", „Życia Częstochowy", „Rzeczpospolitej", „Ziemi Wieluńskiej", „Miliardera", „Super Expressu", „Wiadomości Dnia", „Sztandaru Młodych", „Kuriera Polskiego", „Prawa i Życia", „Gazety w Praszce" i „Polityki", a także z rozmów ze świadkami wydarzeń.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska