Młody mężczyzna na ladzie kładzie butelkę z colą, karton soku, kilka batoników. Zanim przy kasie ekspedientka zacznie podliczać, prosi jeszcze o jacka danielsa.
- I jeszcze dwie paczki marlboro - dodaje młody mężczyzna. Kiedy ekspedientka wspina się po papierosy, ten zgarnia z lady alkohol i wybiega ze sklepu. Po drodze wpycha butelkę pod bluzę i znika…
Tak zuchwała kradzież wprawia w osłupienie ekspedientkę i ludzi stojących w kolejce za złodziejem. Nikt go nie goni.
Do tej kradzieży doszło w markecie na opolskiej Pasiece, ale podobne sytuacje zdarzają się codziennie w wielu opolskich sklepach.
Od stycznia do końca czerwca br. opolska policja odnotowała 120 przypadków kradzieży sklepowych, a w całym ub.r. było ich 267.
Ale to szczyt góry lodowej, bo wiadomo, że większość kradzieży nie jest zgłaszana policji. Bo albo personel ich nie zauważa, a braki wychodzą dopiero podczas inwentaryzacji, albo nikt nie wierzy w schwytanie i ukaranie złodziei.
Zwykle obsługa dzwoni na policję wtedy, kiedy obawia się, że kradzież pójdzie na jej konto.
W opolskiej Castoramie ostatnim złodziejskim hitem stały się żarówki ledowe (cena jednej to około 100 zł). - Najprawdopodobniej są to kradzieże na specjalne zamówienie - uważa personel.
Jednak największym problemem są ci, którzy przy okazji zakupów ulegają pokusie i zgarniają coś jeszcze, choćby drobnego. Na przykład garść śrubek.
- Korzystają z braku stałego nadzoru. To okazja czyni z nich złodziei - mówi Mariusz Więch, kierownik ds. bezpieczeństwa w Castoramie. - Niestety, kradną nawet emeryci.
Jak złodzieje pokonują zabezpieczenia w opolskim Media Markt, personel sklepu nie zdradza. Nie ujawnia, też na jak duże straty narażają hipermarket złodzieje.
Wiadomo jednak, że z półek znika zaawansowany technologicznie sprzęt: aparaty cyfrowe, MP3. Bywa, że dzieci wynoszą gry komputerowe.
Znika też sprzęt AGD, np. czajniki elektryczne kradną najczęściej osoby starsze.
W sklepach z ubraniami, szczególnie markowymi, zawsze był problem z kradzieżami.
- Na nowe zabezpieczenia zawsze znajdują sposób, to tylko kwestia czasu - uważa Maciej Lehrer, właściciel galeryjki Nike w Karolince. - Co zostaje? Szeroko otwarte oczy.
Okazuje się, że jest grupa małolatów, która kradnie ciuchy dla... adrenaliny. Kradną chłopcy, kradną też dziewczyny. - I mają sposób na obejście sygnałowej bramki - mówi właściciel Nike.
Ale jaki, tego nie zdradzi, żeby nie napytać większego kłopotu sobie i innym handlowcom.
Ochrona zawsze dzwoni na policję, sami sklepikarze rzadziej. - Szkoda zachodu, wolę zatrudnić ochronę - mówią.
Jeśli wartość towaru nie przekracza 250 zł - a tak zwykle bywa - to według prawa jest to wykroczenie, za które grozi grzywna od 20 do 5 tys. zł albo areszt.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?