Jak Polacy kłamią w CV

Jolanta Jasińska-Mrukot
Są trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa i CV - tak brytyjski "Guardian" skomentował najnowsze wyniki badań, z których wynika, że blisko jedna trzecia Wyspiarzy "upiększa" swoje życiorysy. W Polsce nie jest inaczej.

"Byłem kilka miesięcy bezrobotnym i chciałem to zamaskować. Pomyślałem, że napiszę, iż działalność gospodarczą otworzyłem kilka miesięcy wcześniej. Kto mi udowodni, że tak nie było? Jak to wygląda od strony prawa? W końcu każdy ściemnia, a przecież ja chcę sobie tylko pomóc..." - pyta o radę internauta na portalu Onet-Praca.

Z odpowiedzią spieszą mu zaraz inni internauci:
Crash03 go uświadamia: "Jeżeli chcesz sobie radzić w życiu, to musisz trochę oszukiwać. Zacznij od CV...".
aKlick radzi natomiast: "Wpisz, że pracowałeś na umowę-zlecenie. A kto by się takim retuszem przejmował?".

43-letni Artur, kiedyś właściciel biura przewozowego na Opolszczyźnie, zanim znalazł pracę, miesięcznie wysyłał kilkadziesiąt listów do różnych firm w całym kraju. Starał się, by każdy był inny, wyjątkowy.
- Na wszystkich kursach słyszałem, że miejsce pracy jest jedno, kandydatów wielu, więc twoje CV i list motywacyjny ma być takie, żeby to ciebie na rozmowę zaproszono - tłumaczy Artur.

No i w efekcie wszystkie życiorysy są wyjątkowe. Ale pracodawcy już się zorientowali, że są dwie rzeczywistości: ta prawdziwa i wykręcona z papieru.

- W CV prawdziwa jest jedynie płeć, wiek i nie zawsze wykształcenie - stwierdza Ryszard Wójcik, właściciel opolskiego biura podróży Sindbad. - Co szybko wychodzi w późniejszej konfrontacji.
Wójcik opowiada, że kiedy poszukuje ludzi na konkretne stanowiska: pilotów, do marketingu czy działu handlowego, w każdym z tych przypadków swoje podania składają te same osoby. I za każdym razem przedstawiają w CV inne predyspozycje.

- Zmieniają się jak kameleon, żeby dostosować się do naszych wymagań na danym stanowisku - tłumaczy właściciel Sindbada. - Tak naprawdę dopiero w pracy możemy ocenić, co kto potrafi i czy dysponuje tym całym arsenałem, który się pojawia w CV. Tylko rekomendacja poprzedniego pracodawcy mogłaby pokazać, jakim pracownikiem może być dana osoba. Ale u nas jeszcze nie ma takiego zwyczaju...

Oszukać i oczarować

W jednej z firm Karola Cebuli, opolskiego biznesmena, o stanowisko szefa działu ubiegał się młody mężczyzna.

- Z życiorysu zawodowego wynikało, że to profesjonalista z doświadczeniem - wspomina Cebula. - Potem przez ponad pół godziny z przyjemnością słuchaliśmy, jak ze znajomością opowiada o branży, w której miał być zatrudniony. Przy tym prezencja i pierwsze wrażenie to było właśnie to "coś", co nam się wtedy wydawało najwłaściwsze.

Komisja rekrutacyjna spośród innych kandydatur postawiła właśnie na niego. Został szefem działu. Ale był nim tylko trzy miesiące.

- "Wystrzelał" wszystko, co posiadał, w ciągu rozmowy kwalifikacyjnej - opowiada z uśmiechem Karol Cebula. - Bo okazało się, że cała jego znajomość branży to tyle, ile zaprezentował podczas tej pierwszej rozmowy i co najprawdopodobniej wyczytał w internecie. Niestety, wszyscy wpadamy w te sidła, dajemy się zauroczyć takim młodym dżentelmenom z klasą. A rzeczywistość okazuje się całkiem inna...

Monika, kadrowa jednej z opolskich firm, nie chce już, żeby osoby rekrutowane do pracy wysyłały swoje podania e-mailem. Woli, by kandydaci przynosili je osobiście. - Dla mnie ten pierwszy, osobisty kontakt jest bardzo ważny - tłumaczy. A twarzą w twarz człowiek nie opowiada o sobie takich bajek, jakie z łatwością przychodzi mu pisać w CV. Monika przekonała się o tym, kiedy prowadziła duży nabór kobiet do pracy biurowej.

- W przysłanych CV wśród podawanych umiejętności bardzo często pojawiała się np. znajomość Worda i Excela - opowiada Monika. - Ale kiedy podczas spotkania poprosiłam o zrobienie specjalnych tabelek, okazało się, że ta deklarowana "dobra znajomość" jest bardzo powierzchowna.

Po dalszej rozmowie radykalnie ubożał też "bogaty staż zawodowy", a "specjalistyczne szkolenie" okazywało się uczestnictwem w kilkugodzinnej pogadance, po której prelegent rozdawał dyplomy ukończenia kursu.

- Oczywiście, niektóre bogate CV są prawdziwe, ale to rzadkość - dodaje Monika. - Na weryfikowanie życiorysów tracę mnóstwo czasu, nie mówiąc już, że jest to upokarzające dla samych kandydatów. Odnoszę też wrażenie, że dla wielu starania o zdobycie pracy ograniczają się do napisania "dobrego" CV i listu motywacyjnego. Pokładają w nich tak przesadną wiarę, że zupełnie zabijają u siebie proces myślenia.

Podczas jednej z rekrutacji po rozmowie z Moniką kandydaci na drodze do drzwi napotykali jeszcze leżącą na podłodze książkę. Wiele osób ją ominęło, nie zdając sobie sprawy, że to dalej toczy się walka o miejsce pracy. Że trzeba się tą książką zainteresować. Podnieść ją.

Śluby panieńskie

Pracodawcy często się zastanawiają, po co kandydaci kłamią.
- Z badań wynika, że ponad 30 procent osób składających aplikacje na dane stanowisko nie mówi prawdy na swój temat - dziwi się dyrektor Krzysztof Pasternak, szef oddziału Allior Banku w Opolu. - A przecież wystarczy kilka pytań i już wiadomo, czy treść CV to fantazja.

Jeśli np. świeżo upieczony absolwent ekonomii wpisuje do CV, że zna się na księgowości, wtedy dyrektor Pasternak zadaje proste, ale specjalistyczne pytanie, chociażby o zmiany stanu zapasów. Albo pyta o nazwę międzynarodowej komunikacji bankowej.

- Ktoś, kto pisze, że zna się na ekonomii, powinien to wiedzieć - podkreśla Krzysztof Pasternak. - Ale prawda jest też taka, że taka praktyczna wiedza przychodzi wraz z zawodowym doświadczeniem. Więc żadne skopiowane CV czy najdłuższa wstępna rozmowa nie da obrazu tego, co się pokaże podczas trzymiesięcznego okresu próbnego.

Jednak poszukujący pracy mają swoją argumentację.
- Jak inaczej dostać pracę, skoro każdy "koloruje" rzeczywistość w swoich życiorysach? - mówi 29-letnia Barbara, absolwentka opolskiej pedagogiki. - Kiedyś byłam prawdomówna, ale widziałam, co robiła moja koleżanka. Jej praktyki studenckie w znanych firmach i redakcjach trwały zaledwie kilka dni, a wszędzie wpisywała, że do kilku tygodni. Naginała rzeczywistość i kłamała, ale dobrze na tym wyszła. Kiedy zapytałam ją, czy nie boi się, iż ktoś ją zdemaskuje, odpowiedziała, że jak się wyda, to się będzie martwiła.

Jednym ze sloganów, które jak mantra pojawiają się niemal w każdym liście motywacyjnym, jest "wysoka odporność na stres". Ale ludzie nie wiedzą, co piszą.

- Jednym ze sposobów są testy trwające trzy godziny, one ujawniają naprawdę, czy ktoś jest odporny na stres - mówi Anna Kowalczyk-Lukas, kierownik działu zarządzania zasobami ludzkimi opolskiego ECO. - I przy okazji pokazują, czy ktoś przedstawia siebie w znacznie lepszym świetle.

"Wysokiej odporności na stres"" towarzyszy często równie duża "dyspozycyjność". Młode kobiety rozwijają to sformułowanie, pisząc, iż nie wyjdą za mąż, a młode mężatki - "w ogóle nie planują dzieci". Zdarza się nawet, że próbują zatajać swój stan cywilny, żeby się wydać bardziej dyspozycyjnym.

- Bardzo często otrzymuję takie zapewnienia od młodych kobiet, które poszukują pracy, że w ogóle nie planują dzieci - przyznaje Kazimierz Łukawiecki, dyrektor opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia. - Tłumaczę wtedy, że każda normalna firma zatrudniająca kobiety, a do takiej należymy, traktuje macierzyństwo jako naturalny czas wyłączenia z pracy.

Dyrektor Łukawiecki dodaje, że dla niego CV czy sama rozmowa kwalifikacyjna nigdy tak naprawdę nie przedstawiają większej wartości. Są jedynie wstępną informacją, którą zweryfikuje okres próbny.

Czego język nie wypowie

Największe pole do popisu dają jednak języki obce.
- Ludzie, wpisując do swojego CV znajomość języka, myślą, że to gra o kolejne punkty, a nie wiążą swoich umiejętności z przydatnością dla firmy - tłumaczy pani Daria, kadrowa dużej opolskiej firmy usługowej. - Nawet pisanie o hobby wiele osób traktuje jako część, w którą można wpisać wszystko. Bardzo często pojawia się "dobra książka i film".

Jak opowiada, podczas jednej z rozmów kwalifikacyjnych poprosiła kandydatkę, żeby w języku angielskim opowiedziała o ostatnio przeczytanej książce. Wtedy okazało się, że to zbyt wielkie wymaganie. Ale w języku polskim o napisanym hobby "dobra literatura i kino" też niewiele mogła powiedzieć. W końcu przyznała, że nie ma czasu na czytanie książek i chodzenie do kina.

W wielu życiorysach spotyka się papkę, którą ma uatrakcyjnić jakaś szczególna umiejętność, na przykład znajomość języka bułgarskiego. - Jednak kiedy pytamy taką osobę o Bułgarię, to widzimy, że niewiele o niej wie - stwierdza. - A powinna, bo znajomość rzadkiego języka wiąże się przecież z fascynacją danym krajem.

Katarzyna ubiegała się o pracę w jednej z dużych firm. - Ta firma dawała mi dużą szansę rozwoju - mówi 32-letnia opolanka. - Napisałam więc w CV, że skończyłam kurs komputerowy i znam kilka specjalistycznych programów. Prawda jest taka, że nie byłam na takich kursach, ale komputer nie ma dla mnie tajemnic. Nałgałam też, że znam bardzo dobrze w mowie i piśmie niemiecki i rosyjski.
Katarzyna dogada się w nich z turystą, ale już z pisaniem sobie nie radzi. Miała jednak szczęście.

Prowadzący z nią rozmowę młody mężczyzna języka Puszkina w szkole się nie uczył, a niemiecki znał w stopniu jak każdy przeciętny mieszkaniec Opolszczyzny. - Moja specjalność to angielski - pochwalił się Katarzynie.

Wszyscy stawiają ostatnio na angielski. Dlatego wiele firm może mieć problem z weryfikacją znajomości u kandydatów innych języków. Ostatnio coraz więcej osób deklaruje, że uczą się chińskiego i zamierzają go opanować przynajmniej w stopniu podstawowym.

Jak jednak twierdzą pracownicy działów personalnych, w końcu każdy zostanie zweryfikowany. - Pracownik z nietypowymi umiejętnościami jest jak kapitał, który zostanie wykorzystany w odpowiednim momencie - tłumaczy pani Daria, kadrowa jednej z opolskich firm. - O ile tym kapitałem dysponuje…
Choć pracodawcy nie wierzą już w rzetelność listów motywacyjnych i CV, stały się one już rytuałem, z którego trudno zrezygnować.

- Ale mają przynajmniej jedną zaletę - śmieje się dyrektor opolskiej firmy transportowej. - Po lekturze CV i listu motywacyjnego można poznać "kreatywność" autora.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska