Jak pomóc Radiu Maryja

Fot. Pawel Stauffer
ks. dr. Marek Lis
ks. dr. Marek Lis Fot. Pawel Stauffer
Z ks. dr. Markiem Lisem, wykładowcą zagadnień komunikacji społecznej w Uniwersytecie Opolskim, konsultorem Rady Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, rozmawia Krzysztof Ogiolda

- Prymas Polski w kategorycznym liście zarzucił Radiu Maryja, że prowadzi własne nauczanie i własną politykę, bez udziału Kościoła. Jak ksiądz przyjął to stanowisko prymasa?
- Radio Maryja istnieje od ponad 10 lat i jest bardzo mocno utożsamiane z Kościołem w Polsce, także przez ludzi pozostających na marginesie Kościoła lub poza nim. Przypomnijmy, że radio zaczęło funkcjonować, gdy wśród nadawców kościelnych nie było jeszcze porządku. Zostało dynamicznie zorganizowane i tak zaczęło spełniać misję ewangelizacyjną. Okazało się z czasem, że może ono liczyć na ogromne wsparcie swoich słuchaczy poprzez struktury tzw. Rodzin Radia Maryja. Radio to do dziś utrzymuje się - bez reklam - z datków słuchaczy. Przez lata doszło do takiej sytuacji, że radio utożsamiane z Kościołem w Polsce zaczęło się od Kościoła oddalać. I to jest paradoks. Radio podkreślające wierność papieżowi oddaliło się bardzo od poglądów biskupów, czyli współpracowników Ojca Świętego w Polsce.
- Na przykład kontestując integrację z Unią Europejską?
- Tak, ale znacznie poważniejszym problemem jest to, że to radio katolickie funkcjonuje praktycznie bez styczności z Kościołem. Na czerwcowym spotkaniu Rady Episkopatu ds. Środków Społecznego Przekazu bp Leszek Sławoj Głódź przypomniał, że po bodaj pięciu latach przerwy podjęte zostały rozmowy biskupów z kierownictwem radia. List prymasa może wydawać się zaskakujący. Warto jednak podkreślić, że prymas nie zakazał działać Radiu Maryja, jak to podawały niektóre media, lecz przypomniał stanowczo, że struktury działające w imieniu Kościoła nie mogą działać poza nim. Tak samo misję biskupa do nauczania religii musi mieć katecheta, każdy ksiądz musi mieć posłannictwo do odprawiania mszy św. i spowiadania. Posłuszeństwa wynikającego z jedności Kościoła trzeba się więc domagać od radia, które dociera do niemal takiej liczby odbiorców jak księża i katecheci razem wzięci.
- Często się podkreśla, że wprawdzie na antenie Radia Maryja pojawiają się okropne opinie i wypowiedzi, ale jednocześnie jest to radio pobudzające miliony Polaków do pobożności. Który nurt w radiu bierze górę?
- Nie potępiałbym Radia Maryja zbyt pochopnie. Do "Rozmów niedokończonych" często dzwonią słuchacze, którzy nigdzie indziej nie są w stanie dotrzeć ze swoją niepopularną, niepoprawną politycznie opinią. Radio Maryja staje się po części hyde parkiem, ale ponieważ nie odcina się od pełnych wrogości opinii, np. wobec UE, samo sprawia wrażenie radia wrogiego. Ujawnia niepokoje i zagrożenia, jakie odczuwa wielu ludzi na tle przemian w Polsce, w Europie i na świecie. Jest swoistym paradoksem, że radio zgodne z nauczaniem papieża w tym, że nową rzeczywistość Polski i Europy można zbudować tylko na Ewangelii, prowadzi nauczanie w sposób odbiegający od tego, co proponuje Ojciec Święty. Myślę o opiniach, które z tej anteny padają, że taki czy inny człowiek o pochodzeniu żydowskim, masońskim czy komunistycznym jest wrogiem prawie że osobiście Pana Jezusa i należy go odrzucić i potępić. To się nie bardzo da pogodzić z Ewangelią. Tymczasem te głosy nie tylko padają z anteny, ale są powtarzane przez słuchaczy w codziennych rozmowach.
- Prymas nie pierwszy raz próbował uporządkować sprawę Radia Maryja. Poprzednie próby (list do prowincjała oo. redemptorystów) okazały się nieskuteczne. Czy to jest dowód na siłę radia czy na słabość Kościoła?
- I na jedno, i na drugie, i na jeszcze jedną rzecz. Próby uporządkowania trwają od wielu lat. Problem polega na tym, że próbują to robić osoby niekompetentne.
- Myśli ksiądz o prymasie Polski?
- W pewnym sensie tak. Bo ksiądz prymas nie jest prawnie kompetentny wobec Radia Maryja. Ono nie leży w jego jurysdykcji. Tak samo jak chyba nie leży w jurysdykcji biskupa toruńskiego, choć na terenie tamtej diecezji leży centrala radia. Warto zwrócić uwagę, że prymas porządkuje sprawę radia, a ściśle jego kół parafialnych, wyłącznie w archidiecezji warszawskiej, czyli tam, gdzie za głoszenie Ewangelii odpowiedzialny jest właśnie on. I tam może być zmuszony pozamykać instytucje, które nie chcą podporządkować się strukturom Kościoła. Kiedy rozmawia się ze słuchaczami Radia Maryja, widać, że z jednej strony są postrzegani jako zamknięci we własnym środowisku, z drugiej nie bardzo potrafią się odnaleźć w Kościele.
- Jeśli nie są kompetentni wobec Radia Maryja biskupi warszawski ani toruński, to kto?
- Ojciec Rydzyk. On oczywiście podlega prowincjałowi redemptorystów, ale trudno się spodziewać, że ten odwoła ojca Rydzyka ze stanowiska, tym bardziej że Radio Maryja nie łamie prawa. Natomiast jego "twórczość" jest działaniem na własną rękę, a takie działanie jest mało kościelne, bo do przymiotów Kościoła należy jedność jego nauczania.
- Czy Radio Maryja należy zatem po prostu zamknąć, a jeśli tak, to co zrobić z wielką rzeszą jego żarliwych zwolenników?
- Nie, bo radio to ma ustaloną silną pozycję, z pewnością najmocniejszą spośród wszystkich rozgłośni kościelnych. Radio Maryja nie musi być zamykane, ono raczej domaga się pomocy. Swego czasu na temat Radia Maryja i Radia Plus rozmawiałem ze śp. biskupem Chrapkiem. Mówił on wtedy, że być może w Polsce trzeba iść dwutorowo. Zachować Radio Maryja, pozwalając mu pełnić funkcję misyjną, ewangelizacyjną i modlitewną, czyli robić to, czego inne stacje radiowe w tej skali nie robią, a równocześnie np. Radiu Plus powierzyć funkcję bardziej edukacyjna, społeczną, opiniotwórczą. Nie musiałoby ono szukać kościelności i religijności wprost. Słowem, Radio Maryja będzie i powinno istnieć, ale domaga się uporządkowania. Tym bardziej że z czasem nie unikniemy odpowiedzi na trudne pytania typu: Co będzie z Radiem Maryja, gdy Polska już wejdzie do Unii? Po wtóre, co zrobi Radio Maryja po śmierci Jana Pawła II. Czy nadal będzie czerpać pełnymi garściami z nauczania nowego Ojca Świętego, czy zatrzyma się na nauczaniu papieża Polaka.
- W naszej diecezji nie ma problemów, jakie ma z radiem w Warszawie ks. prymas. Ogół księży w diecezji nie wie - jak się mogłem przekonać - ile mamy w diecezji kół parafialnych Radia Maryja.
- Na pewno radio nie jest w diecezji kontestowane. Kiedy przed rokiem w kościele bł. Czesława w Opolu była odprawiana msza św. transmitowana przez radio, po niej odbyła się bardzo ciekawa rozmowa dotycząca św. Jacka, w której uczestniczyli wykładowcy naszego wydziału teologicznego. Diecezja nie zamyka się na radio, traktując je jako coś archaicznego i obcego, ani radio nie zamyka się na diecezję. Natomiast warto na pewno, by tymi środowiskami Kościół diecezjalny bliżej się zajął.
- Jakie jest dziś miejsce radiowych rozgłośni diecezjalnych w Polsce?
- Z pewnością te radia nie muszą się z Radiem Maryja wzajemnie "wykaszać" w imię konkurencji. One mogą i powinny się uzupełniać. Jest wiele przestrzeni do zagospodarowania - słuchacze młodzi czy bardziej wyrafinowani intelektualnie. Ponadto Radio Maryja jest radiem ogólnopolskim, a słuchacz chciałby się dowiedzieć, co dzieje się w jego miejscowości i regionie, parafii i diecezji.
- Radia diecezjalne, dotyczy to także Opolszczyzny, mają dziś zazwyczaj problemy finansowe i programowe. Są w swoistym rozkroku: ile ewangelizacji, ile komercji?
- Przypomnijmy, że radio i telewizja publiczna mają abonament, a mimo to najpiękniejsze filmy są pokazywane o 1 lub 2 w nocy. Rolą radia diecezjalnego byłoby wpisanie się w nauczanie Kościoła diecezjalnego. Jest to próba dotarcia poprzez fale eteru do ludzi, którzy niekoniecznie są blisko Kościoła. Możliwości jest tu wiele. Można budować radio diecezjalne jako ściśle modlitewne, katechetyczne, liturgiczne, ale do takiego radia trudno przyciągnąć reklamę, więc pojawia się problem utrzymania rozgłośni. Sukces ojca Rydzyka, który jest w stanie otrzymać wystarczające pieniądze od słuchaczy, jest nie do powtórzenia. Radia diecezjalne starają się zdobywać reklamy, ale trudno przed transmisją mszy św. reklamować luksusowe samochody. Nie tylko dlatego, że ci, którzy słuchają w radiu transmisji mszy, rzadko są ich potencjalnymi kupcami. Reklama narzuca bardziej komercyjny styl programu, a ten w kościelnym radiu nie wszystkim się podoba.
- Skoro radia diecezjalne mają problemy finansowe i muszą się wyrzekać misji, żeby przetrwać, to może nie każda diecezja musi mieć swoje radio?
- To jest sprawa ambicjonalna. Skoro taka prawna możliwość istnieje, to każdy chce mieć swoje radio. Pytanie, czy każdego stać. Może przyszłością jest zatem radio ponadregionalne. Niezłym rozwiązaniem była do niedawna struktura Radia Plus, rozgłośni ogólnopolskiej, do której należało w szczytowym momencie prawie 30 rozgłośni diecezjalnych, wspierających to radio lokalnością.
- Podobnie wiele jest czasopism kościelnych. Czy ilość przechodzi w jakość?
- Czasopism katolickich są setki. Nie trzeba się tym przerażać, bo to są często pisma wysoko specjalistyczne i rynek prasy kościelnej nie różni się tu od tego, co widać w każdym kiosku, gdzie też mamy setki periodyków dla wędkarzy, kierowców, państwa młodych itp. Z drugiej strony aktualne jest pytanie, czy istnieje sens inwestowania w aż tyle tytułów. Zadecyduje rynek. Trzy tytuły są bardzo silne: "Tygodnik Powszechny", "Gość Niedzielny" i "Niedziela". "Gość Niedzielny" pokazuje bardzo ciekawą drogę. Jest to pismo ogólnopolskie, które umie zainteresować czytelnika wiadomościami ogólnopolskimi i światowymi, i to nie tylko kościelnymi, a równocześnie informuje czytelników, co w ich lokalnym Kościele w trawie piszczy. "Niedziela" silnie eksponuje postawy narodowe. "Gość" i "Tygodnik" są bardziej tolerancyjne.
- Jak katolickie czasopisma konkurują ze sobą?
- Konkurencyjność polega tu, niestety, także na tym, że różne środowiska mówią sobie nawzajem, co jest, a co nie jest katolickie. To jest zagadnienie niesłychanie drażliwe i grozi wzajemnym obrzucaniem się błotem. Doszukiwanie się, kto jest nasz, a kto jest przeciw nam, jest zajęciem dosyć jałowym, bo w Kościele jest wiele nurtów i one znajdują odbicie w różnorodności czasopism katolickich. Jeśli ktoś uzurpuje sobie, że tylko on ma monopol na katolickość, to grozi mu popadnięcie w szaleństwo. Paradoksalnie, gdyby oceniać czasopisma po tym, jak relacjonowały pielgrzymkę papieża do Polski, to można by wierzyć, że najbardziej katolicki jest "Super Express". Premier Miller był zadowolony, że papież na Błoniach przypomniał nauczanie społeczne Kościoła, które - jak twierdzi premier - jego rząd realizuje. Jeszcze krok i okaże się, że mamy także katolicki rząd. Taki jest efekt przypisywania sobie monopolu na katolickość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska