Jak przeklinają Polacy

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Niektórym za cały słownik wystarczą dwa wulgarne rzeczowniki i dwa czasowniki. Przeklina ulica, salony i media. W szkole wyzwiska są przejawem przemocy. Słowo na "k" jest naszym znakiem rozpoznawczym.

Vulgaris znaczy pospolity, powszechny, wspólny. I w Polsce wulgaryzmy rzeczywiście stały się powszechne i wszechobecne, jak nigdy dotąd. Dowiodły tego niedawne badania CBOS, z których wynika, że brzydkich słów używa 8 na 10 Polaków.

Nie tylko nasiliło się narodowe przeklinanie, ale też zwiększył się poziom akceptacji wulgarnego słownictwa. Nie bylibyśmy sobą, gdybyśmy jednocześnie nie wyrażali przekonania, że to wbrew obowiązującym normom. Ordynarne słowa bez zahamowań wypowiada się na ulicy, w biurze, autobusie, szkole.

- Nic na to nie poradzimy, choć o zwalczaniu wulgaryzmów mówi "Ustawa o języku polskim". Niektórzy inaczej nie potrafią wyrazić swoich emocji - mówi prof. Ewa Malinowska, językoznawca z Uniwersytetu Opolskiego.

Do tego przyznaje się większość (65 proc.) badanych przez CBOS - klniemy głównie pod wpływem emocji. Co ciekawe, dokładnie ten sam wulgarny zwrot może wyrazić zarówno emocje pozytywne ("K..., ja p…, ale laska!), jak i negatywne ("K…, ja p…, wylałem piwo!).

- Są sytuacje, gdy trudno się pohamować - przyznaje znany tenor Marek Torzewski. - Kiedyś w trakcie przedstawienia operowego w Brukseli zapomniałem tekstu. Stoję w kulisach, zaraz mam wejść na scenę, a w głowie totalna pustka. W najwyższych nerwach wrzasnąłem: "K..., gdzie jest partytura?".

Ale są też tacy, którym słowo "k…" zastępuje przecinek. Zdaniem wybitnego językoznawcy prof. Jerzego Bralczyka częste, prawie nieświadome przeklinanie jest rodzajem upośledzenia.

Z kolei socjolog prof. Wojciech Łukowski zwraca uwagę, że język oparty na wulgaryzmach daje poczucie jednoznaczności. "Oferuje to, czego nie znajdujemy w kulturze oficjalnej. Wulgaryzmy, w niektórych kręgach społecznych stanowiące nawet 80 proc. używanych słów, dają poczucie przynależności do określonej grupy. Oznacza to kryzys kultury oficjalnej, opartej na fałszu, zakłamaniu i półprawdach".

Co siódmy Polak włącza wulgaryzmy do swoich wypowiedzi także po to, by coś mocniej i dosadniej wyrazić. "Spierdalać" znaczy to samo co "uciekać", ale jego znaczenie jest bardziej dobitne - wyjaśnia anonimowy autor Nonsensopedii. "Na hasło »Uciekać!« wszyscy rozglądają się i zastanawiają, co się stało, natomiast na hasło »Spierdalamy!« wszyscy zaczynają... spierdalać".

Częściej przeklinają mężczyźni niż kobiety, częściej młodsi niż starsi. Ludzie młodzi wyróżniają się także używaniem wulgaryzmów w innych sytuacjach niż w afekcie, np. gdy chcą coś lepiej wyrazić. Łagodności języka sprzyjają poglądy prawicowe i zaangażowanie religijne.

Co trzeci badany twierdzi, że wulgarni - przynajmniej od czasu do czasu - są politycy. Jak to między ministrami bywa, pokazała Jolanta Fedak, rzucając soczyste "sp..." Markowi Sawickiemu. 20-minutowe nagranie rozmowy senatora PO Romana Ludwiczuka z wałbrzyskim radnym o tamtejszych rozgrywkach politycznych zawierało 134 wulgarne słowa.

Ostatnio niesmak wywołał Władysław Frasyniuk, który komentując burdy w dniu Święta Niepodległości, powiedział, że "znacząca część Polaków nie wychodzi na ulicę, bo zapierdala". Słowo "k…" padło nawet spod laski marszałkowskiej, gdy prowadzący obrady Sejmu Józef Zych był przekonany, że ma wyłączony mikrofon.

"Kurwa" to ukochany przez Polaków bluzg (za granicą po tym nas rozpoznają i radośnie nią witają, przeplatając: "Kurwa, Polonia"). Tak często używany, że językoznawcy dostrzegają już nawet jego zużycie i osłabienie siły rażenia. Chyba że padnie z telewizora (przypadkiem, a nie jako środek "artystycznego wyrazu") - jak to się zdarzyło Marcinowi Mellerowi w "Drugim śniadaniu mistrzów".

Ostrym słowem regularnie przyprawia swoje "Kuchenne rewolucje" Magda Gessler. Rekordy popularności na YouTube biła apostrofa Kamila Durczoka do tajemniczego Rurka w kwestii "upier… stołu", zawierająca trzy podstawowe słowa "Polaka przeklinającego".

Wystarczą cztery słowa

Badacze z uniwersytetów w Łodzi i Wrocławiu przez pół roku zapisywali niecenzuralne wypowiedzi mieszkańców polskich miast. Efektem pracy naukowców jest wydany w 2011 roku "Słownik polszczyzny rzeczywistej", oparty zaledwie na czterech słowach: "kurwa, chuj, pierdolić i jebać". Naród potrafi ich użyć aż w 350 konfiguracjach.

Okazało się, że niemałej części społeczeństwa do porozumiewania się wystarczą dwa rzeczowniki i dwa czasowniki. Z łatwością zastępują one dużą część zasobów polszczyzny, nie powodując żadnych kłopotów w komunikacji.

"Odkryliśmy głębokie pokłady kreatywności. Rzadko kiedy spotyka się możliwość implementacji jednego słowa w 47 funkcjach komunikacyjnych. Za pośrednictwem "k..." możemy wyrazić zachwyt, dezaprobatę, pogardę czy groźbę.

Dotychczas naukowcy twierdzili, że przekleństwa to zwykłe wypełniacze. Nasze badania pokazują, że mają realne funkcje komunikacyjne" - komentował na stronie Uniwersytetu Wrocławskiego prof. Michael Fleischer z Zakładu Projektowania Komunikacji UW.

Na okładce "Słownika" znalazła się uwspółcześniona wersja najstarszego zapisanego polskiego zdania z Księgi henrykowskiej, które wypowiedział rycerz Boguchwała do żony, proponując, że ją wyręczy w pracy przy żarnach. Słynna kwestia z 1270 roku dziś brzmiałyby tak: "Daj, ać ja pobruszę, a ty, k..., poczywaj".

"Ch...e" latają na przerwie

Wulgaryzmy stanowią jedną trzecią słownictwa licealistów, w gimnazjach jest jeszcze gorzej. - Nienawidzę korytarzowych dyżurów. "Ch...e" latają na każdej przerwie. Aż uszy puchną - mówi Bogdan, młody nauczyciel z Opola. - Na początku próbowałem z tym walczyć, ale kiedy raz i drugi usłyszałem "pie...l się" - dałem spokój.

Obecność brzydkich słów w szkolnej rzeczywistości potwierdza w badaniu CBOS co druga badana osoba, która ma do czynienia z edukacją. Przemoc werbalna (wulgaryzmy i wyzwiska) jest główną formą szkolnej agresji.

Przyznaje się do niej 73 procent uczniów. Ciężkie słowa niczym ciosy młodzież wymienia nie tylko między sobą. Często spadają one na głowy nauczycieli, którzy czują się zupełnie bezradni. Do tego stopnia - że niektórzy rewanżują się tym samym (tak twierdzi 17 proc. uczniów). Ich bezsilność wobec schamienia powiększa fakt, że ordynarne słownictwo coraz częściej pojawia się w szkolnych wypracowaniach, a nawet na maturze.

- Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, kiedy przeczytałam, że "Izabella Łęcka była rozpieszczoną suką z wyższych sfer" - mówi Krystyna Grajewska, egzaminatorka języka polskiego. - Używanie wulgaryzmów stało się tak powszechne, że wielu uczniów nawet nie dostrzega ich ordynarności, nie mówiąc o niestosowności posługiwania się nimi w sytuacjach oficjalnych. Obawiam się, że zaledwie co piąte słowo używane przez współczesnych licealistów nadaje się do użycia na egzaminie.

Włos się jeży

Brzydkie słowa są stare jak ludzkość. Najstarsze pisane zabytki ludzkiej kultury sprzed 5 tysięcy lat zawierają barwne opisy funkcji cielesnych, czyli ówczesne wulgaryzmy. Nie ma języka i kultury, która by się obywała bez wulgaryzmów. "Pie... ciebie i osiemnaście pokoleń twoich przodków" - mówią Chińczycy.

Niewykluczone zresztą, że nasz pra-pra-pra, jak już się pierwszy raz odezwał, to od razu bluznął. Naukowcy uważają, że pierwsze słowo mogło być właśnie wulgaryzmem i służyło praczłowiekowi albo do odstraszenia przeciwnika, albo wyrażało lęk przed potęgą sił natury.

A że jest to skuteczne, świadczą reakcje naszego organizmu. Kiedy ktoś żywo nam ubliża, zaczynamy szybciej oddychać, wzrasta tętno, pojawia się gęsia skórka i podnoszą się włoski na rękach.

Zdaniem Stevena Pinkera, wybitnego neurolingwisty z Harvardu, "przeklinanie generowane jest przez impulsy płynące z układu limbicznego, części mózgu odpowiadającej za emocje, połączonej z obszarami językowymi. To jeden z najstarszych ewolucyjnie obszarów mózgu, położony w jego głębi.

Podatność na emocjonalne wybuchy, których rezultatem są przekleństwa, jest w układ limbiczny wpisana od setek tysięcy lat". Dlatego kora mózgowa, młodsza ewolucyjnie część mózgu, która odpowiada za wyższe funkcje intelektualne, nie zawsze potrafi powstrzymać wybuch gniewu i chęć przeklinania. Soczyste obelgi działają jak środek uspokajający.

Istnieją także zależności między przeklinaniem a doznawaniem bólu. Wie to każdy, kto np. uderzył się głową o okap w kuchni - gwiazdy w oczach i przekleństwo na ustach.

Tę zależność badał brytyjski psycholog Richard Stevens, który poprosił studentów, by jak najdłużej trzymali rękę w lodowatej wodzie. Jednej grupie wolno było jednak przeklinać, a drugiej nakazano trzymać język za zębami. Ci pierwsi wytrzymali o 40 sekund dłużej, bo "rzucanie mięsem" łagodziło ból.

Walka z wiatrakami

Jednym z ulubionych słów aktorki Anny Muchy jest "dupcia". Do używania brzydszych się nie przyznaje. Kiedy Andrzej Wajda w jednej ze scen "Panny Nikt" (miała wtedy 16 lat) kazał jej przeklinać, robiła się czerwona, a słowo rosło jej w gardle.

Jako dziecko przekleństwem poskromiła jednak przeklinających młodzieńców. - Miałam może 12 lat, były wakacje. Na pełnym ludzi molo pojawiło się czterech dwudziestoparolatków, którzy porozumiewali się absolutnie męskim językiem. "Ku... to, ku... tamto". Trwało to i trwało, ludzie rzucali krytyczne spojrzenia, ale nikt nie reagował. Nagle coś we mnie wezbrało. Stanęłam, zacisnęłam pięści i wydarłam się: "Ku..., przestańcie wreszcie mówić ku...". I młodzieńcy się wyciszyli - śmieje się Anna Mucha. - Wbrew pozorom wcale nie wymagało to ode mnie cywilnej odwagi, bo nawet nie podejrzewałam, że ktokolwiek może mi odpowiedzieć - dodaje.

Na ogół jednak ludzie na publicznie wypowiadane wulgaryzmy nie reagują.

- Ostatnio wstrząsnęło mną spotkanie z pewnym pięciolatkiem - przyznaje prof. Ewa Malinowska. - Dziecko tak strasznie klęło na ulicy, że nie mogłam przejść obojętnie. Zostałam za to okropnie zbesztana. "Moja mama nie zwraca mi uwagi" - oświadczył malec. - Rośnie pokolenie, które inaczej mówić nie potrafi. Walka z wulgaryzmami to walka z wiatrakami.

A ludzie się boją, bo za agresją słowną nierzadko w ruch idą pięści.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska