Jak przerejestrować auto? Sprzedać je... sobie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
- W polskim dowodzie jestem Bernard Głombik, a w niemieckim - Bernhard Glombik. Z powodu różnic w pisowni mam teraz kłopot.
- W polskim dowodzie jestem Bernard Głombik, a w niemieckim - Bernhard Glombik. Z powodu różnic w pisowni mam teraz kłopot. Krzysztof Strauchmann
Bernard Głombik czy Bernhard Glombik? 59-letni mieszkaniec Twardawy w powiecie prudnickim głowi się, jak w urzędzie udowodnić, że jest tą samą osobą.

- Mój ojciec zawsze nazywał się Glombik. Kiedy ja się urodziłem, poszedł mnie zarejestrować w USC, a tam do mojego aktu urodzenia urzędnik wpisał "Głombik". I tak zostało - opowiada mieszkaniec Twardawy. - Mój młodszy brat trafił na innego urzędnika, który jemu wpisał nazwisko Glombik.

Piętnaście lat temu pan Bernard wystąpił w Niemczech o niemiecki dowód osobisty, potwierdzający drugie obywatelstwo. Niemiecki urzędnik w dokumencie wpisał Glombik, a na dodatek imię Bernhard, bo w niemieckim spisie urzędowym Bernarda nie znalazł. Przez te lata podwójne imię i nazwisko specjalnie Opolaninowi nie przeszkadzało. Do teraz.

- Przywiozłem do Polski samochód, który wcześniej kupiłem w Niemczech i tam zarejestrowałem auto na siebie. W prudnickim wydziale komunikacji chciałem je przerejestrować. I tu nagle pojawiły się problemy - mówi pan Bernard vel Bernhard.

- Ten pan przedstawił dowód rejestracyjny i dowód osobisty wystawione na osoby o nieco innym imieniu i nazwisku. W niemieckim dokumencie nie ma numeru PESEL ani polskiego adresu. Mamy więc wątpliwości, czy chodzi o tę samą osobę - tłumaczy starosta Radosław Roszkowski.

W prudnickim wydziale komunikacji nie pierwszy raz mają problem z różną pisownią nazwisk i imion w polskich i niemieckich dokumentach. Wcześniej inny Opolanin wystąpił z wnioskiem o wydanie polskiego prawa jazdy, przedstawiając niemieckie. Urząd odmówił, bo - jak uzasadniał - dane się nie zgadzały. Petent zwrócił się wówczas do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Opolu, a ono uznało, że to starostwo ma rację.

Ostatnio niemiecka ambasada pisemnie poprosiła wydziały komunikacji na Opolszczyźnie, by szczegółowo sprawdzały wnioski o przerejestrowanie pojazdów z Niemiec do Polski. Niemieckie władze obawiają się bowiem, że legitymujący się podwójnym obywatelstwem wolą swój samochód zarejestrować w Polsce, bo tu płacą niższe składki ubezpieczeniowe.

- Rok temu rejestrowałem motocykl BMW i wtedy wystarczyło, że napisałem oświadczenie, iż mimo różnicy w pisowni jestem tą samą osobą - komentuje tymczasem Bernard Głombik. - Nie rozumiem, dlaczego teraz to nie wystarczy? Potrzebuję auta, żeby chorego ojca wozić do lekarza. Za samochód już zapłaciłem polskie cło. Urzędowi Celnemu pisownia jakoś nie przeszkadzała. Może w tej sytuacji powinienem sam sobie sprzedać to auto. Wpisać w umowie, że Bernhard sprzedaje je Bernardowi i z tym pójść do urzędu?

Póki co ma jednak inny pomysł - zapowiada, że wycofa swoje dokumenty z Prudnika, zamelduje się w sąsiednim powiecie i spróbuje samochód zarejestrować w
Kędzierzynie-Koźlu.

- Podobne przypadki już się u nas zdarzały - przyznaje Adam Lecibil, rzecznik starostwa w Kędzierzynie-Koźlu. - Rozstrzygnięcia są różne. Wszystko zależy od otrzymanej dokumentacji. Każdy przypadek jest indywidualny i wymaga indywidualnego rozpatrzenia.

Starosta prudnicki wystąpił do Ministerstwa Infrastruktury o wykładnię prawną: jak traktować Ślązaków, których nazwiska pisane są odmiennie w polskich i niemieckich dokumentach. Czeka na odpowiedź.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska