Tajne komando ze Sławięcic rozpętało drugą wojnę światową. Specjalna kompania SS miała dać Hitlerowi "powód" do ataku na Polskę
Stodoła dla esesmanów
Kadra dowódcza zakwaterowana została na zamku księcia Hohenlohe. Pozostali funkcjonariusze SS w gospodzie, której budynek stoi do dziś przy skrzyżowaniu ulic: Sławięcickiej i Eichendorffa. Josef Grzimek zeznał po wojnie, że 23 sierpnia przewieziono ich na granicę polsko-niemiecką w okolicach Gliwic i nakazano ubrać polskie mundury oraz zużyte ubrania robocze (Grzimek pomylił się, w rzeczywistości musiał to być 25 sierpnia). Dziś wiadomo, że byli przygotowywani do ataku na gliwicką radiostację, chociaż Grzimek twierdził, że nie wiedział po co tam jest. Gdy byli w lesie przyjechało kilku cywilów, których esesmani pamiętali ze szkoły w Bernau. Grzimek usłyszał, że "doszło do zdrady" i trzeba szybko wracać do Sławięcic. O jakiej zdradzie mowa? Dużo więcej na ten temat powiedział amerykańskim śledczym SS-Standartenführer Hans Trummler, który także brał udział akcji, ale 25 sierpnia wyjechał ze Sławięcic w kierunku Hochlinden, czyli Rybnika Stodół. Tam planowano sfingować atak na niemiecki posterunek celny.