Jak Wisła dziękuje Adamowi Małyszowi

fot. Daniel Polak
fot. Daniel Polak
- To koniec wspaniałej epoki - uważa pani Zofia z baru "U Bociana", a oczy jej się szklą ze wzruszenia. W muzeum Mistrza w Wiśle też żal, że nie przybędzie już żadna kryształowa kula, puchar ani medal. Tylko pani Ewa ze stoiska AGD w domu towarowym Świerk tryska radością: - Wreszcie, po 17 latach, Adam znów będzie bliżej rodziny - mówi mama "Orła z Wisły".

Ewa Małysz przywykła, że oprócz klientów szukających nowej pralki, lodówki czy telewizora odwiedzają ją także turyści oraz dziennikarze z całego świata. Fani przekazują pozdrowienia i uściski dla Adama, gratulują syna i dziękują za radość, jaką sprawia im swoimi sukcesami. Za to żurnaliści zadają w kółko te same pytania.
- O pierwszy skok, o największe wzruszenie, o to, czy nie bałam się, gdy mały Adaś zaczynał skoki - opowiada pani Ewa. - A co ja mogłam zrobić, jak on od dziecka te skocznie budował i skakał. Bać zaczęłam się dopiero na większych obiektach, ale Adam już wtedy połknął bakcyla i świata nie widział poza treningami z Jankiem Szturcem, swoim wujkiem.

Kibice często się dziwią, że skoczek, który zaledwie w ubiegłym miesiącu ustanowił życiowy rekord, szybując na odległość 230,5 metra, a następnie zdobył brązowy medal mistrzostw świata, by kolejny bajeczny sezon zakończyć na podium Pucharu Świata - postanowił na dobre rozstać się ze skakaniem.
- Ludzie widzą sukcesy, ale nie wiedzą, że utrzymanie wielkiej formy wymagało od Adama coraz większego wysiłku - tłumaczy syna Ewa Małysz. - Zresztą czy mógł wybrać lepszy moment na zakończenie? Na pewno nie.

PAN JÓZEK ZAPRASZA NA PIWKO
Dziśw Zakopanem jednego z najwybitniejszych skoczków w historii pożegna światowa elita tego sportu. Choć będzie to już tylko zabawa w skok do celu, chwila jest ważna, bo definitywnie zakończy się wielka dekada Małysza.

W Wiśle wdzięczność za osiągnięcia Mistrza miesza się ze smutkiem. Najbardziej widać to w barze "U Bociana", który stał się słynnym na całą Polskę miejscem kultu "Orła".

- A wszystko przez Krzysztofa Miklasa, komentatora z TVP, któremu po kolejnym zwycięstwie Adama wyrwało się kiedyś: "Ciekawe, jaka radość panuje teraz w pubie »U Bociana«" - mówi Janusz Tyszkowski, prezes KS Wisła Ustronianka, klubu, któremu Adam Małysz był wierny przez te wszystkie lata.
- Końca tej kariery "Bocian" już nie zobaczy - zamyśla się Zofia Pilch, wdowa po zmarłym osiem miesięcy temu założycielu słynnego baru. - Fanklub się nie rozpadnie, bo na odejście Adasia jesteśmy przygotowani od dawna. Od igrzysk w Vancouver wiedzieliśmy, że ogłosi to na mistrzostwach w Oslo.
Ściany baru pełne są pamiątek po Mistrzu, wiszą tu jego narty, flagi z autografami zawodników ze światowej czołówki skoków, a także zdjęcia z wizyt najsłynniejszego wiślanina "U Bociana".
- Piwka z nami nie pił, ale może jak teraz przyjdzie, to sobie strzeli kufelek. Ja stawiam! - deklaruje Józef Kędzior, stały bywalec baru i kibic Adama od 1994 roku.

WISŁA W BLASKU KUL
Polacy przeżyli przez dekadę małyszomanii chwile niezwykłej radości i dumy, ale właśnie w Wiśle, gnieździe "Orła", wdzięczność dla niego jest największa.

- Rozsławił nasze miasto, sprawił, że zaczęli tu przyjeżdżać turyści z całego świata, a kto raz Wisłę zobaczy, na pewno będzie chciał tu wrócić - zapewnia Katarzyna Kubaszewska, pracownica miejskiego biura informacji turystycznej i - jak sama o sobie mówi - specjalistka od dmuchania w ekran wprost pod narty Mistrza. - Cała Polska opanowała tę technikę pomagania Adamowi, ale my jesteśmy najlepsi! - zapewnia. - Adaś trwale wypromował Wisłę, sprawił, że rozkwitło tu wiele biznesów i wszyscy jesteśmy mu za to wdzięczni.

Widać to na każdym kroku.
"Adam, jesteś wielki. Dziękujemy!!!" - taki napis wita wjeżdżających do miasta z frontonu restauracji "U Olimpijczyka". Podobnych transparentów w całym mieście jest mnóstwo. Do niedawna wyglądały jak sprytny sposób na podpięcie się pod sukcesy Małysza i uszczknięcie okruszka z ogromnego tortu jego popularności.
- Teraz to autentyczny hołd i podziękowanie - twierdzi Katarzyna Kubaszewska.

"U Olimpijczyka" wszystko, od wystroju po menu, jest ekskluzywne, chociaż przesycone góralszczyzną. Knajpa stoi tuż obok jeszcze bardziej luksusowego hotelu Gołębiewski i łowi turystów z wypchanymi portfelami. Na ścianach zdjęcia znanych i lubianych postaci sportu oraz show-biznesu, które tu gościły (Justyny Kowalczyk, braci Golców, Jose Torresa, Anity Werner…), a na honorowym miejscu od niedawna zdjęcie prezydenta Bronisława Komorowskiego oraz jego wpis w księdze pamiątkowej. Bez żadnego błędu.
- Co tam prezydent, najważniejsze, że szanują tu Małysza - mówi Janusz Pieksa, kierowca z Chrzanowa, który wybrał góralską restaurację na obiad właśnie przez widoczny z ulicy transparent poświęcony wielkiemu skoczkowi. Zanim zasiadł przy ławie, z uwagą przyglądał się zawieszonym na ścianie zdjęciom swojego idola.

Nic dziwnego: być w Wiśle, to znaczy bywać tam gdzie Małysz. Tę zasadę wyznaje większość turystów, więc słynny skoczek kusi na wszelkie sposoby.
"Koniec tułaczki i diety, czas na ciastka, lody i dwie ukochane kobiety. Dziękujemy Adamowi!!!" - taki slogan przywołuje turystów do cukierni "U Janeczki". A w środku można kupić "Ciacho Mistrza AM. AM.".
- Za jedyne 3,90 - informuje uśmiechnięta sprzedawczyni. Chętnych oczywiście nie brakuje.

Żadne miejsce nie pozwala jednak na tak bliski kontakt z wielkością "Orła z Wisły" jak jego muzeum, stworzone przez żonę Izabelę. W zaledwie trzech pomieszczeniach znajduje się kilkaset eksponatów, związanych z karierą Adama od początków aż po wspaniałe zwieńczenie, które właśnie się dokonuje.

- Jeden człowiek zdobył tyle pucharów i medali. Nie do wiary… - dziwi się Stefan Zając, wczasowicz z Krakowa. - Wiem, co osiągnął, pamiętam wiele konkursów, które kończyły się wielkim wybuchem radości, ale dopiero tu można sobie uświadomić, ile tego było.

Wstęp do muzeum kosztuje jedyne 5 zł, zwiedzanie zajmuje ok. 15 minut, ale turyści zawsze wychodzą zadowoleni i zahipnotyzowani widokiem czterech kryształowych kul, które Adam Małysz zdobył za kolejne triumfy w Pucharze Świata.

- Czegoś takiego nigdzie się nie zobaczy. Tylko nasz Mistrz tego dokonał! - Stefan Zając nie może opanować emocji. - Co za widok!

ODGRYŹLI UCHO MISTRZA!
Wiślanie dumni są ze swojego słynnego sąsiada, ale niezwykłe hołdy składali mu w Wiśle także Polacy z innych stron. Jednym z najbardziej oryginalnych jest wykonana z białej czekolady figura Małysza naturalnych rozmiarów. To dar polskich cukierników, stworzony w hołdzie za pierwsze sukcesy "Orła z Wisły". Przez kilka lat rzeźba stała niczym nie osłonięta. Tymczasem łakomi fani dotykali i deformowali posąg, aż ktoś odgryzł spory kawałek lewego ucha skoczka. Wtedy uszczerbek naprawiono, a czekoladowy Adam trafił do przeszklonej gabloty.

- Jest imponujący! - zachwyca się Max, turysta z Niemiec. - Skoki to nie moja pasja, ale o Małyszu i o Wiśle słyszał chyba każdy. Nie można tu być i nie zobaczyć przynajmniej jego figury.
NASTĘPCÓW NIE MA GDZIE SZKOLIĆ
Po latach Małyszowej chwały pozostanie Wiśle m.in. wspaniała i nowoczesna skocznia w Malince. Obiekt - oczywiście imienia Adama Małysza - nadaje się do rozgrywania zawodów najwyższej rangi, ale czy będzie komu brać w nich udział?

- W tym miejscu powinni się szkolić najmłodsi - mówi prezes Wisły Ustronianki Janusz Tyszkowski, wskazując na skocznie usytuowane w samym centrum Wisły, tuż za torami kolejowymi. Dziesięciometrowa dla dzieci, 40-metrowa dla nastolatków i 70-metrowa dla bardziej doświadczonych. To obiekty, które doskonale zna Adam Małysz. Ale dziś są w ruinie, a na ich remont trzeba trzech milionów zł.

- Na razie mamy milion i ten piękny projekt - pokazuje Tyszkowski. - Od lat wszyscy poklepują nas po ramieniu, dziękują za wychowanie Mistrza, ale konkretnego wsparcia nie ma. A to znaczy, że może też nie być kolejnych wielkich skoczków z Wisły.

Nazwisko Małysza wciąż znaczyć będzie jednak wiele, więc jest szansa, że znajdą się sponsorzy. O wychowanie młodych skoczków już dba zresztą Izabela Małysz, prowadząca fundację finansującą treningi kilku chłopców. Teraz na pewno włączy się w to sam Adam.

- Presja będzie teraz na Kamila Stocha, innych członków kadry. Za to Adam będzie może pod presją Izy, żeby urodziło się drugie dziecko - zdradza Ewa Małysz. - To oczywiście ich wyłączna decyzja, ja jestem już szczęśliwą babcią trójki wnucząt, ale chyba nie muszę dodawać, że każde kolejne sprawi mi ogromną radość - uśmiecha się mama Mistrza.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska