Jak zatrzymać karuzelę długów?

Lina Szejner
W Opolu powstaje stowarzyszenie małych i średnich firm budowlanych, którego członkowie chcą wzajemnie sobie pomagać w odzyskaniu należnych im pieniędzy.

Tak dłużej być nie może! - protestuje inicjator tego stowarzyszenia Tadeusz Byrdak, właściciel rodzinnej firmy handlowej "Tadbyr i synowie". - Prawie każda firma boryka się z problemem zapłaty za wykonaną robotę lub sprzedane materiały. Nie można wyegzekwować pieniędzy od firm - dłużników przez całe miesiące. Nie pomagają żadne monity ani prośby. Dla małej firmy kilka takich nie zapłaconych w terminie transakcji oznacza widmo bankructwa.
Ponieważ ten problem dotyczy wielu firm, pięciu właścicieli skrzyknęło się, by wzajemnie pomóc sobie w egzekwowaniu wierzytelności.

- Innego wyjścia nie ma - uważa Byrdak. - Teoretycznie powinniśmy dochodzić swoich racji w sądzie, ale to jest nierealne. Sądy są za walone takimi sprawami. Zanim wydadzą wyrok, może minąć i pół roku, a w tym czasie my będziemy musieli ogłosić upadłość. Po wyroku jeszcze trzeba by było czekać na klauzulę wykonalności, a następnie na komornika. Nie chodzi tylko o czas, ale i o pieniądze, bo dochodzenie roszczeń kosztuje, a firma, która ma u kogoś dług, przecież nie ma pieniędzy.
Tadeusz Byrdak ma sporo doświadczeń w bezskutecznym odzyskiwaniu należności za sprzedane materiały.

- Najbardziej drastyczny przykład wiąże się z dawno zakończoną rozbudową Hotelu "Opole" - mówi Byrdak. - Prace zlecono "Energobudowie", która z kolei miała podwykonawców. Jednym z nich była spółka "Przembud", która ogłosiła już upadłość. Ona u mnie kupowała materiały i nie płaciła. Dług wynosił 240 tys. zł. Rozmowy z dłużnikiem nie dawały żadnego rezultatu. Szef upadłej firmy twierdził, że nie płaci, bo jemu nie płaci "Energobudowa", ta firma tłumaczyła się, że nie dostaje należności od "Orbisu". Z tą ostatnią nie rozmawiałem, ale też zapewne powiedziałaby, że jej ktoś zalega. Finał był taki, że przed ogłoszeniem upadłości "Przembud" scedował na moją firmę dług w wysokości 200 tys. zł, jaki miała w stosunku do niego spółka "Dobre Domy". Na razie wiem tylko, że straciłem 40 tys. zł i nadzieje na to, że jeszcze odzyskam pozostałą kwotę.
Wczoraj pięcioro szefów małych firm postanowiło wykonać pierwszą akcję. Pojechali do Fabryki Mebli w Strzelcach Op. , aby " przycisnąć" prezesa. Ta firma winna jest Byrdakowi 45 tys. zł za towar pobrany w grudniu ub. roku.

- Prezes był na naradzie, ale choć sekretarka broniła dostępu do jego gabinetu- wtargnęliśmy tam. Początkowo próbował straszyć nas policją, ale potem jednak doszło do porozumienia. Obiecał, że w miarę możliwości zapłaci, ile będzie mógł. Myślę, że dotrzyma słowa, ponieważ jesteśmy zdeterminowani. Jeżeli w ciągu tygodnia nie otrzymam pieniędzy, zablokujemy bramę dojazdową do firmy. Nikt do niej nie wjedzie ani z niej nie wyjedzie. Tak zrobimy, bo nie mamy nic do stracenia...
Prezes Fabryki Mebli w Strzelcach Op., Grzegorz Nosek, tłumaczy się tak, jak można się było tego spodziewać:

- Duże firmy mają duże problemy. Nie jest tak, że my kupujemy w jednej firmie, nie płacimy, a potem idziemy do następnej. Moja firma także ma swoich dłużników. Winni są mi 1,1 mln zł, z czego 800 tys. to długi dawno przeterminowane. Do tego trzeba dodać straty na eksporcie, które przecież nie powstały z naszej winy. Mimo to obiecałem, że choć w ratach - zapłacę. Wszyscy jedziemy na jednym wózku i próbujemy przetrwać. Zmienić tę sytuację może tylko rząd, który uaktywni budownictwo, a ta lokomotywa popchnie wszystko do przodu.

emisja bez ograniczeń wiekowychnarkotyki
Wideo

Strefa Biznesu: Czterodniowy tydzień pracy w tej kadencji Sejmu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska