Jak zniechęcić pasażera

KB, Raf
Wiceprezydent Opola nie widzi nic złego w drastycznej podwyżce cen biletów sprzedawanych w opolskich autobusach miejskich.

Łupienie najbiedniejszych
Z autobusów miejskich nie korzystają krezusi. Różnica 70 groszy między ceną w kiosku i u kierowcy to dla pasażerów MZK spory wydatek. Tym bardziej, że w kioskach często biletów nie ma. Zmuszeni do kupowania u kierowcy są także ci, którzy jeżdżą wieczorami czy w weekendy. Wiceprezydent Kumiec może o tym nie być zorientowany, bo z tego co wiem, porusza się po mieście samochodem.
Żadna dobrze funkcjonująca firma nie korzysta z wielomilionowych dopłat z miejskiego budżetu tak jak MZK. Dlaczego, na dokładkę, obciążać tym pasażerów? Skoro miasto płaci, to jego mieszkańcy mogą się domagać należytego traktowania przez instytucję, która ma im służyć. Tymczasem (w majestacie lokalnych przepisów i dzięki decyzjom zarządu miasta i opolskich radnych) pasażerów łupi się z pieniędzy. Najgorsze, że władze Opola sięgnęły do tych kieszeni, w których często niewiele jest.

Po raz pierwszy pisaliśmy o tej sprawie kilka dni temu. Przypomnijmy: bilet jednorazowy normalny kupowany w kiosku podrożał z 1,80 zł na 1,90 zł. Za taki sam kupowany w autobusie trzeba zapłacić 2,60 zł. Przed podwyżką kosztował 2,10 zł.

W MZK tłumaczono nam, że bilet sprzedawany w autobusie to inny, nowy produkt i dlatego więcej kosztuje. Jak się okazało, podwyżka została zaakceptowana przez zarząd miasta i uchwalona przez radę miasta. W ratuszu mają inne wytłumaczenie niż w MZK.
- To istotnie duży skok ceny - zgadza się Piotr Kumiec, wiceprezydent Opola, nadzorujący między innymi działalność Miejskiego Zakładu Komunikacyjnego. - Zaakceptowaliśmy ją jednak, bo doszliśmy do wniosku, że pasażerowie powinni kupować bilety przede wszystkim w kioskach i kasach MZK. Sprzedaż w autobusie należy traktować jako ostatecznośc. Wprowadzono taką możliwość, bo nie wszyscy zawsze zdążą zaopatrzyć się w bilety w mieście. Mamy jednak pewne obawy, czy nie wpływa to na pogorszenie bezpieczeństwa jazdy i zakłócenia w punktualności kursowania autobusów. Kierowcy powinni przede wszystkim skupić się na jeździe.

Miesięcznie, według relacji Piotra Bagińskiego z opolskiego MZK, w autobusach sprzedaje się 45 -50 tysięcy biletów. 20 groszy od każdego dostają kierowcy, reszta - czyli pół złotego - trafia na konto MZK. Łatwo wyliczyć, że tylko z tytułu dopłat opolski zakład dostaje miesięcznie około 25 tysięcy złotych.
MZK jest spółką, w której wszystkie udziały ma miasto Opole. W ubiegłym roku z budżetu miejskiego zakład dostał około 6,4 mln złotych dopłat do przewozów pasażerskich z tytułu utraconych korzyści w związku z przyznaniem ulg części pasażerów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska