Jakie będą skutki wojny i fali uchodźców dla opolskiej i krajowej gospodarki? Wszyscy zapłacimy za wojnę Putina

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Miliony uchodźców będą miały bardzo duży wpływ na rynek pracy. To tylko jedno z wielu zagadnień o jakich trzeba myśleć w kontekście wojny.
Miliony uchodźców będą miały bardzo duży wpływ na rynek pracy. To tylko jedno z wielu zagadnień o jakich trzeba myśleć w kontekście wojny. Przemyslaw Swiderski
Uchodźcy z Ukrainy wyrównają dziurę demograficzną Polski i dodadzą skrzydeł naszej gospodarce. Jednak wojna, nawet ta „zimna”, oznacza dla wszystkich poważne problemy.

Ekonomista dr Rafał Parvi z Wyższej Szkoły Bankowej w Opolu, pytany o wpływ emigracji z Ukrainy na polską gospodarkę jest optymistą.

- Do środy 23 marca granice Polski przekroczyło 2 miliony 150 tysięcy uchodźców. Wiele z tych osób przechodzi przez Polskę jako kraj tranzytowy i przemieszcza się do dalej do Francji, Hiszpański i Włoch. Jednak w Polsce pozostanie większa część uchodźców – komentuje dr Rafał Parvi. - To powinno wpłynąć pozytywnie na polską gospodarkę. Sytuacja geopolityczna jest niepewna, nie wiemy co się może wydarzyć. Uchodźcy nie mogą wrócić do swojego kraju i już widać, że obywatele Ukrainy kupują nieruchomości w Polsce. Tak samo zwiększy się popyt na inne dobra, artykuły spożywcze, zapotrzebowanie na leki, wyposażenie. Potrzebne będą usługi.

Według naszego sondażu przeprowadzonego wśród gmin Opolszczyzny w trzecim tygodnia wojny na terenie województwa przebywało ok. 10 tysięcy uchodźców z Ukrainy. Jeśli ostatecznie po ustabilizowaniu fali emigracji w Polsce pozostanie na stałe 2 miliony ludzi, a ilość uchodźców rozłoży się w całym kraju proporcjonalnie, to na Opolszczyznę przypadnie ok. 100 tysięcy uchodźców. Połowa może trafić do naszych szkół, a połowa na rynek pracy. Czy jesteśmy w stanie ich zaabsorbować?

W ciągu pandemii i ostatnich 2 lat na Opolszczyźnie zmarło nadmiarowo 5 tysięcy ludzi. Jak wynika z danych GUS w ciągu 10 lat (2010 – 2019) w województwie w wyniku ujemnego przyrostu demograficznego ubyło 35 tysięcy ludzi, a według prognoz statystycznych do 2050 roku ubędzie 270 tysięcy ludzi.

Kilkadziesiąt tysięcy uchodźców tylko zasypie tę dziurę demograficzną. Poza tym dodatnio wpłynie na strukturę demograficzną populacji, bo w województwie zaczynają dominować ludzie starzy. Być może przestaniemy się martwić o zamykane szkoły a zaczniemy budować nowe?

Pomieścimy się, ale jak?

- Już widać jak fala uchodźców wpłynęła na wynajem mieszkań – komentuje dr Rafał Parvi. - Z oferowanych jeszcze w 2021 roku 37 tysięcy mieszkań w całym kraju bardzo szybko pozostało tylko 9 tysięcy. Popyt na mieszkania będzie nadal bardzo duży. Te osoby będą podejmować pracę zarobkową, to przełoży się na olbrzymi popyt na kupno i wynajem mieszkań. To znów wywoła wzrost kosztów najmu, bo w niektórych aglomeracjach już brakuje mieszkań na wynajem. Podwyżki czynszów powinny nastąpić już w II i III kwartale tego roku. Ceny ofertowe mieszkań na sprzedaż mogą rosnąc w jeszcze szybszym tempie niż to miało miejsce od początku pandemii, czyli w ciągu ostatnich dwóch lat.

Jak to wygląda na Opolszczyźnie? W całym województwie jest 360 tysięcy mieszkań (dane z 2019), a w ostatnich latach przybywa rocznie ok. 4 tysięcy nowych lokali. Statystycznie w jednym mieszkaniu bytuje już tylko 2,7 osób. Mamy całkiem spore ilości pustostanów, trzymanych przez właścicieli bo brakuje pomysłu na ich wykorzystanie. Dotyczy to zwłaszcza peryferyjnych wiosek i miast, które mają problemy z atrakcyjnymi miejscami pracy.

W całym kraju przybywa tzw. drugich mieszkań należących do jednej rodziny. Szacunki mówią, że może ich być nawet 600 tysięcy w skali całej Polski. Władze państwowe na gwałt szukają służbowych lokali mieszkalnych do wykorzystania. Jak się okazało w kraju ok. 8 tysięcy wolnych mieszkań, należących do różnego rodzaju agencji i instytucji rządowych! Problem nie leży więc w braku mieszkań, ale w ich lokalizacji i standardzie. Uchodźcy z Ukrainy, którzy zdecydują się pozostać w Polsce dłużej, z takich samych powodów co młodzi Polacy mogą woleć nowe mieszkania w dużych miastach. Chyba, że nie będą mieć innego wyjścia i trafią do starych mieszkań w małych miejscowościach.

Z drugiej strony pamiętajmy też, że w całym kraju ciągle 130 tysięcy rodzin czeka w kolejce na przydział mieszkania komunalnego z tanim czynszem. To ludzie, których nie stać na wynajęcie mieszkania na wolnym rynku, nie bardzo radzą sobie z zarabianiem na życie. To ta grupa będzie reagować niechęcią na wszelkie próby wpuszczania kogoś do kolejki po mieszkanie czy zasiłek.

Praca: Tu może być problem

- Jeśli w Polsce zostanie milion osób, to jest zwiększenie populacji kraju o bardzo duży procent – mówi ekonomista dr Rafał Parvi. - To wiele rąk do pracy, ludzi nie tylko z podstawowym wykształceniem. To są osoby z zawodami poszukiwanymi na naszym runku – pielęgniarski, lekarze, inżynierowie. Wiele z nich włoży swój wkład w nasze przyszłe PKB, które w kolejnych latach będzie rosnąć, po okresie spowolnienia związanego z koronawirusem.

Dane GUS pokazują, że w latach 2010 – 2019 ilość mieszkańców Opolszczyzny w wieku produkcyjnym zmalała o 65 tysięcy osób (do 602 tysięcy). Jednak liczba zatrudnionych (209 tysięcy) w tym okresie lekko wzrosła. W urzędach pracy zarejestrowanych jest ok. 20 tysięcy mieszkańców województwa. Kilkanaście tysięcy nowych rak do pracy może być problemem na tak niewielkim rynku pracy, tym bardziej, że obecnie większość uchodźców to kobiety i to bez znajomości języka polskiego, a praca jest obecnie oferowana głównie dla mężczyzn. Jeśli wojna się przedłuży duża część uchodźców może być skazana na wsparcie socjalne państwa, na pobyt w nieodpłatnych ośrodkach zbiorowych i trudności z asymilacją.

Dużą szansą jest napływ kadr specjalistycznych, np. medycznych i studentów kierunków medycznych, bo w Polsce te zawody cierpią na bardzo duży deficyt specjalistów. Samych studentów medycyny, władających językiem polskim, w pierwszej fazie wojny przyjechało do Polski ponad 400. Potrzebne są jednak natomiast zmiany prawne, ułatwiające im dokończenie studiów w Polsce i wejście na nasz rynek pracy. Podobnie może być z nauczycielami dla dzieci ukraińskich i tłumaczami języka ukraińskiego. Ci ostatni już są najbardziej poszukiwaną obecnie grupą.

Wydatki uchodźców, nawet te pochodzące ze wsparcia socjalnego, zostaną wydane na najpotrzebniejsze potrzeby. Oni nie pojadą na zagraniczne wakacje, nie kupią luksusowego auta. Ich pieniądze zasilą lokalne firmy. Perspektywy materialnej stabilizacji wszystkich zależą przede wszystkim od stanu naszej gospodarki, sytuacji polskich firm. A tu wojna, ta prawdziwa na Ukrainie i ta zimna, polegająca na ekonomicznej blokadzie Rosji, może przynieść polskiej gospodarce niepowetowane szkody.

To pożegnanie z Rosją …

Rosja nie jest najważniejszym partnerem gospodarczym dla polskich firm, ale w 2021 roku sprzedaliśmy tam towary warte ok. 16 miliardów złotych. Ten rynek zamyka się na długo w wyniku obustronnych sankcji i bojkotu klientów, który ma coraz większy wpływ na zachowania konsumentów. Wcześniej na kierunku rosyjskim dominował u nas eksport żywności, ale po wprowadzeniu rosyjskich sankcji na rosyjski rynek weszli szerzej producenci polskich leków, samochodów ciężarowych, a nawet silników turboodrzutowych.

- Wiele firm straci rynek zbytu na Rosji i Ukrainie. Albo się przebranżowią, albo będą musiały szukać sobie nowych rynków zbytu – mówi ekonomista z WSB w Opolu dr Rafał Parvi. - Prognozy naszego PKB już zostały obniżone. Tempa wzrostu już takiego nie będzie, jak prognozowano. Najnowsze prognozy mówią, że w przyszłym roku wyniesie 3,6 procenta, czyli o prawie 1 punkt procentowy mniej niż się spodziewano. Odcięcie Rosji od dostaw surowców energetycznych oznacza odcięcie nas od surowców energetycznych spowoduje szok energetyczny i przełoży się na niewielkie spowolnienie gospodarcze.

Na handlu całej Europy z Rosją zarabiały też polskie firmy transportowe, które znalazły się w bardzo trudnej sytuacji. Firmy na Opolszczyźnie tradycyjnie bardziej związane z zachodem Europy może jeszcze tego nie czują, choć już uderzył w nie „wojenny” wzrost cen paliw. Natomiast wschodnia część Polski, żywo kooperująca z Rosją, Białorusią i z drugiej strony z Ukrainą, przeżyła szok. 24 lutego Bank Centralny Ukrainy ogłosił moratorium na realizację płatności zagranicznych, wstrzymał wszystkie płatności. Wymiana gospodarcza z Ukrainą zamarła, za kontrakty nie zapłacono. Badania nastrojów pokazały, że 40 procent firm uważa, że wojna może wpłynąć na ich funkcjonowanie Najbardziej obawia się sektor budowlany i transportowy. Tam wskaźnik leku przekracza 50 procent.

Ilość transportów na granicy z Białorusią i Rosją spadła, ale lekko. Embargo na wywóz towarów do Rosji nie obejmuje wielu artykułów spożywczych powszechnego użytku. Tu poważnym czynnikiem hamującym okazała się gwałtowana zmiana kursu rubla do dolara, bo siła nabywcza rosyjskiej waluty i rosyjskich pensji spadła dwukrotnie. Przed wojna za jednego dolara płacono 80 rubli, obecnie 150. Mimo to rosyjskie firmy ciągle importują towary do swojego kraju. Poza narażaniem się na społeczną niechęć, polskie firmy transportowe muszą podejmować coraz większe ryzyko przy wyjazdach na wschód. Firmy ubezpieczeniowe wypowiadają odpowiedzialność za to, co dzieje się z transportem za Bugiem. Firmy lisingowe zakazały wyjazdów na wschód pojazdów lisingowanych, a takich jest większość w taborze. Mimo to Polacy ciągle jeżdżą do Rosji, a wyłączony system płatności bankowych DSWIFT zastąpiło płacenie gotówką za towar. Na miejscu, po wyładunku. Transportowcy chętnie by się przenieśli na zachód Europy, ale tam konkurencja jest ogromna, a Polakom utrudnia ją coraz bardziej tzw. unijny pakiet mobilności.

Huty zniszczone, stal drożeje

Wojna wywołała wzrost cen materiałów budowlanych, głównie stali, którą sprowadzaliśmy z Ukrainy i z Rosji (30 procent). Ukraińskie huty nie pracują, albo wręcz zostały zniszczone przez bombardowania. Nie wiadomo kiedy i jak uda się zastąpić te dostawy. W efekcie na rynku budowlanym zaczyna brakować stali, a jest ona niezbędna nawet do budowy drewnianych obiektów. Stal od wybuchu wojny zdrożała o ponad 60 - 90 procent ( zależności od rodzaju) i trudno ją zamówić, bo zapasy się kończą. Z dnia na dzień drożeją pochodne stali. W tej sytuacji trudno przygotować kalkulację kosztów i ofertę dla klienta. Bez gwarancji dostaw firmy budowlane nie chcą przystępować do publicznych przetargów ze stałą ceną kontraktu.

Ukraina jest też dużym eksporterem światowym zboża zwłaszcza na Bliski Wschód i do Afryki Północnej. Tymczasem teraz ich magazyny zbożowe są bombardowane, nie działają porty. Jeśli w tym roku ukraińskie pola nie zostaną obsiane, ceny zbóż gwałtownie pójdą do góry. Polska jest w tym zakresie samowystarczalna, ale i u nas należy się spodziewać podwyżek, choćby dlatego że szybko i gwałtownie drożeją nawozy rolnicze. To też rykoszet drożejącego gazu. Cena saletry w ciągu roku wzrosła z 1,2 tys. zł za tonę do 6 tys. Z drugiej strony polskie rolnictwo stanęło przed szansą, może wykorzystać szansę i zwiększyć produkcję oraz eksport. Już teraz rolnicy postulują, aby poluzować im unijne wymagania i ułatwić kredyty, to wypełnią braki spowodowane wojną. Rolnicy podważają unijny zielony ład, bo obniża ich możliwości produkcyjne. Podobne postulaty, np. dotyczące zawieszenia niektórych rozwiązań polskiego ładu czy implementacji w Polsce pakietu mobilności, płyną też od innych środowisk biznesowych.

Rachunek za gościnę

Budżet państwa też trzeszczy. Opłacanie kosztów pobytu (40 złotych za dzień) dwóch milionów Ukraińców będzie przez dwa miesiące kosztować 2,4 miliarda złotych. A to mrzonki, że dwa miesiące wszyscy uchodźcy się usamodzielnia. Trudno oszacować dodatkowe wydatki socjalne na program 500 Plus na ukraińskie dzieci, pieczę zastępczą. Miesięczna opieka zdrowotna nad uchodźcami to szacunkowo 200 mln zł. Tych wydatków nikt nie zaplanował i już widać, z jakim trudem minister finansów supła pieniądze na ten cel wojewodom. Nyski starosta dostał na początek kwotę, która wystarczy na opłacenie … jednego dnia dwóm tysiącom Ukraińców, bo tyle mieszka w powiecie. Być może ruszy unijna pomoc w tym zakresie, ale jeśli nie trzeba to będzie sfinansować z kredytów. Życie na kredyt oznacza jednak inflację. Jeszcze wyższą niż obecna.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska