Jan Cybis. Słynny malarz spod Głogówka

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Jan Cybis to jedna z najciekawszych postaci związanych w gminą Głogówek.
Jan Cybis to jedna z najciekawszych postaci związanych w gminą Głogówek.
13 grudnia minęła 40. rocznica śmierci Jana Cybisa, słynnego malarza z Wróblina, małej wsi pod Głogówkiem.

Cała gmina Głogówek powinna się szczycić taką postacią i wykorzystywać ją do ściągania turystów w ramach tzw. turystyki kulturowej. Nie potrafi jednak wykorzystać tej okazji.

W samym Wróblinie o Cybisie przypomina tylko tablica pamiątkowa na jego rodzinnym domu.

Spalił na panewce pomysł, aby miejscowy wiejski ośrodek kultury stał się międzynarodowym ośrodkiem spotkań młodzieży artystycznej pod patronatem Cybisa. 40. rocznica śmierci artysty też minęła bez echa.

Urodzony w 1897 roku Jan Cibis szybko opuścił rodzinną wieś i wyjechał w świat. Jego ojciec pochodził z sąsiednich Naczęsławic (gm. Pawłowiczki). Żeby utrzymać wielodzietną rodzinę łapał się każdej pracy, prowadził nawet we wsi sklepik. Z Wróblina pochodziła z kolei matka artysty.

Ojciec wcześnie owdowiał i ponownie się ożenił. Z drugiego małżeństwa miał pięć córek - sióstr artysty. Cztery z nich zostały w rodzinnym domu we Wróblinie. Mieszkały w nim wspólnie jako stare panny.

Jan w wieku 11 lat został wysłany do gimnazjum w Głogowie. W 1916 roku powołano go do wojska. W czasie I wojny światowej zginął jego młodszy brat Robert, a starszy Alojzy został ranny we Francji. Po powrocie z wojny ojciec postanowił wysłać obu ocalonych synów na studia.
Jan chciał studiować malarstwo, ale ojciec wybrał za niego studia prawnicze we Wrocławiu. Kilka miesięcy później chłopak potajemnie przeniósł się jednak na wrocławską Akademię Sztuk Pięknych.

Po plebiscycie na Śląsku w 1921 roku Cybis przeniósł się do Krakowa i zaczął studia na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych.

Czy to oznacza, że czuł się Polakiem? W opublikowanych wspomnieniach nie pisze nic na temat swojej świadomości narodowej. Wiadomo jednak, że w tym czasie klął w śląskiej gwarze. Pewnie też gwarą posługiwano się w jego rodzinnym domu. Po przyjeździe do Krakowa polskim językiem literackim mówił jednak słabo. Z niektórymi profesorami początkowo wolał dyskutować po niemiecku.

Już w Krakowie Cybis przyjął polskie obywatelstwo. Spolszczył też swoje nazwisko z Cibis na Cybis. Wiadomo, że malarz jeszcze z Krakowa kilka razy odwiedzał swojego ojca, przekradając się przez zieloną granicę do Niemiec.

W 1924 roku Jan Cybis z młodą żoną i grupą polskich malarzy wyjechał na 10 lat do Paryża, gdzie zdobył wreszcie uznanie i pieniądze.

Do Wróblina już nie przyjeżdżał, choć jego listy świadczą o ciągłym związku z rodzinną ziemią.

Po powrocie do Polski osiadł w Krakowie. Po II wojnie światowej został wykładowcą warszawskiej ASP, ale powodziło mu się różnie. W latach stalinizmu władze nie tolerowały jego twórczości, miał zakaz sprzedaży obrazów.

Od 1946 roku znów przyjeżdżał do rodzinnej wsi, do sióstr na wakacyjny wypoczynek.

Podobno jednak nie lubił malować we Wróblinie. Bał się, że miejscowi stracą do niego szacunek, gdy zobaczą, że nie jest “profesorem" akademii, ale zwykłym malarzem.

We wspomnieniach kilka razy pisał o rodzinnych stronach. Z czasów dzieciństwa zapamiętał je jako krainę tajemniczą, dziwny świat z surową przyrodą. Do starości zapamiętał dawnego proboszcza z Naczęsławic, którego parafianie z nabożną czcią całowali w rękę gdy szedł przez wieś, a przyszły malarz uciekał przed nim gdzie nogi poniosą.

Jan Cybis zmarł w Warszawie. We Wróblinie została tylko jego daleka rodzina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska