Jan Pietrzak na festiwalu w Opolu. Kto wytrzymał do końca, musiał mieć konkretny powód [RECENZJA]

Robert Lodziński
Robert Lodziński
Festiwal Opole 2017. Jan Pietrzak w amfiteatrze w Opolu. 50-lecie kabaretu "Pod Egidą". Program "Z PRL-u do Polski"
Festiwal Opole 2017. Jan Pietrzak w amfiteatrze w Opolu. 50-lecie kabaretu "Pod Egidą". Program "Z PRL-u do Polski" Sławomir Mielnik
Ten koncert, czyli „Z PRL-u do Polski” to była dopiero zagadka. Jan Pietrzak po latach miał się pojawić na opolskiej scenie. Ale jaki to będzie Jan Pietrzak? Znajomi, Internet, głosy wokół (te bardziej zorientowane) podszeptywały różne wersje.

Że będzie „gruba jazda” po Tusku, że Pietrzak odjechał w stronę PiS-u, że artystycznie czeka nas mizeria, że humor bezkompromisowy, lecz niewyrafinowany albo że zobaczymy akademię o charakterze patriotycznym.

Wiele różnych wersji, a część zakładała, że będzie raczej tak sobie…

Generalnie wszystko toczyło się w znanym rytmie „Egidy”: zapowiedź, artysta, piosenka, czasem krótki tekst. Nic z zapowiadanej burzy nie nastąpiło.

Koncert od początku przybrał charakter podsumowania i to wydawało się muzycznego. Taka podróż w czasie. Przy Pietrzaku nie ma teraz takiej klasy artystów jak 25 lat temu w Opolu, ale wykonawcy wychodzili porządnie na scenę (tekstów się jednak nauczyli), śpiewali z zaangażowaniem.

Przy niektórych utworach publiczność troszkę się „gibała”, ale raczej ważniejsze było to, że w tej podróży z gospodarzem, ktoś może miał okazje poczuć się „jak dawniej”.

Godzina 0.44Opolski festiwal nie pamięta takich pustek w amfiteatrze, jak w sobotę wieczorem. Po koncercie Premier widownia z minuty na minutę się przerzedzała, by na finał koncertu Jana Pietrzaka "Z PRL-u do Polski" zajęte były dwa przednie sektory. To właśnie tą publiczność pokazywały telewizyjne kamery. Zajęte były też pojedyncze krzesełka w górnych rzędach. Pusta była też loża VIP-ów. Zobaczcie galerię zdjęć.

Opole 2017. Pietrzak grał w Opolu do pustych ławek w amfitea...

Ten koncert z każdym kwadransem miał chyba przybierać na sile, ale po blisko 90 minutach można było już się pożegnać z nadzieją usłyszenia nowych tekstów satyrycznych.

Gospodarz kilka razy przybliżał sytuację geopolityczną czy historyczną Polski, i w tym sensie było patriotycznie. Spowalniało to trochę tempo koncertu, który zahaczał o głęboką noc.

Nikt jednak nie „jechał” po opozycji, było spokojnie, wręcz kraina łagodności.

Możemy się zastanawiać, czy to koncert pasujący do festiwalu opolskiego. Czy do późnej nocy warto słuchać tych wszystkich zaangażowanych, czasem lirycznych piosenek (bardziej lub mniej znanych)?

Jedno jest pewne, kto wytrzymał do końca, musiał mieć swój konkretny powód. I być może o takich odbiorców gospodarzowi koncertu właśnie chodziło.

Dla przeciwników Jana Pietrzaka ten koncert, to pewnie nudy na pudy, dla zwolenników uroczysty czas. Zwłaszcza przy finale.

Tak zwykle jest, gdy sztuka przenika się z polityką, a sam artysta balansuje na tych granicach od lat i przegonić się nie dał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska