Jan Zając: - Bijemy na alarm w trosce o niepełnosprawnych

Redakcja
Jan Zając, prezes Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych.
Jan Zając, prezes Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych. Arch. popon
Rozmowa z Janem Zającem, prezesem Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych.

Ostatnio Polska Organizacja Pracodawców Osób Niepełnosprawnych zorganizowała konferencję o tym, że rynek pracy dla niepełnosprawnych znika.
Nieustannie bijemy na alarm: coraz mniej niepełnosprawnych, a szczególnie tych ze znacznym stopniem niepełnosprawności oraz z chorobami specjalnymi nie będzie miało pracy, bo znikają firmy, które mogłyby ich zatrudnić. Na konferencję zaprosiliśmy też reprezentantów strony rządowej, by po raz kolejny pokazać im liczby i argumenty udowadniające, że nasze stwierdzenia nie są pustymi słowami. Oto jeszcze parę lat temu firm mających status zakładów pracy chronionej było Polsce ponad trzy tysiące. Teraz jest niewiele ponad tysiąc. A to właśnie tam osoby niepełnosprawne znajdują zatrudnienie. W takich firmach bowiem 50 procent załogi muszą stanowić niepełnosprawni, z czego 20 procent - ze znacznym i umiarkowanym stopniem niepełnosprawności. A te, niestety, są najmniej wydajne, pracodawca musi otrzymywać wsparcie kosztów zatrudnienia. Owszem, kiedyś taki pracodawca mógł liczyć na takie współfinansowanie kosztów utrzymania, czy współfinansowanie tworzonych dla nich miejsc pracy.

A dzisiaj?
Przywileje pracodawcy z tytuły zatrudniania osób niepełnosprawnych praktycznie zniknęły. Obowiązki zaś pozostały. I tak, pracodawca w całym zakładzie musi zlikwidować bariery architektoniczne, nawet jeśli pracownicy niepełnosprawni zajmują tylko jeden poziom, czy jedną część zakładu. Musi też pokryć koszty podstawowej opieki zdrowotnej, co oznacza podpisywanie umów z przychodniami zewnętrznymi. Podsumowując: pracodawca ma załogę, która częściowo jest mniej wydajna, a - w związku z zatrudnieniem owych mniej wydajnych ludzi - ponosi jeszcze dodatkowe koszty.
Brzmi to dość brutalnie...
Ale właśnie pokazuje istotę problemu. Bo co innego ma robić pracodawca w takiej sytuacji: ryzykować plajtę czy po prostu zwolnić osoby niepełnosprawne i zrezygnować ze statusu zakładu pracy chronionej? Wybór jest oczywisty. Nagłaśniamy problem nie tyle w interesie firm, bo o nie się najmniej obawiamy. Mówiąc wprost, pracodawcy myśląc kryteriami biznesowymi, podejmą takie działania, żeby na rynku się utrzymać. Zrobią to kosztem niepełnosprawnych. Problem należy nagłośnić i doprowadzić do jego rozwiązania w interesie niepełnosprawnych.

Rozumiem, że spadek liczby zakładów pracy chronionej z trzech tysięcy do ponad tysiąca nie oznacza, że te firmy masowo plajtowały...
Przede wszystkim rezygnowały one ze statusu zakładu pracy chronionej, skoro i tak były zrównane z innymi firmami na otwartym rynku pracy, czyli tymi, które nie zatrudniały niepełnosprawnych. Rezygnacja z tego statusu oznaczała zwolnienia pracowników niepełnosprawnych. Ci zaś, szczególnie osoby ze znaczną niepełnosprawnością, mają problem ze znalezieniem zatrudnienia, skoro grono zakładów pracy chronionej się kurczy.
Jakich przywilejów żądają zakłady pracy chronionej.
Na przykład wyższego dofinansowania do wynagrodzeń pracowników z niepełnosprawnością i ich corocznej waloryzacji. To właśnie systematyczne obniżanie wysokości dofinansowania do wynagrodzeń osób niepełnosprawnych, brak waloryzacji wysokości dofinansowań w stosunku do najniższego wynagrodzenia czy ograniczenie wpływów na zakładowy fundusz rehabilitacji - jest przyczyną kryzysu na rynku pracy niepełnosprawnych. Oczekujemy zmian legislacyjnych w tym zakresie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska