Jarosław Kulbat: Wszyscy oszukujemy

fot. Archiwum prywatne
Jarosław Kulbat
Jarosław Kulbat fot. Archiwum prywatne
- Zaledwie 10 proc. oszukanych ludzi jest skłonnych przyznać się do tego - mówi dr Jarosław Kulbat, psycholog społeczny z wrocławskiej Wyższej Szkoły Psychologii Społecznej.

- Zajmuje się pan między innymi psychologią oszustw. Często w kulturze masowej oszustwo przedstawiane jest jako swego rodzaju zabawny chwyt. Efekt cwaniactwa zbudowanego na znajomości ludzkiej psychiki.
- Zgadzam się. Dobry oszust musi znać się na ludzkiej psychice. Dobrze wyczuwać, do jakich granic można się posunąć. Oszust musi mieć wiele wiedzy wyuczonej lub inaczej nabytej z zakresu z psychologii. Musi umieć wyczuć, jakie jego potencjalna ofiara ma słabości.

,b.- Jakiś czas temu po Opolszczyźnie krążyła kobieta, która oferowała "odczynianie uroków". Pisaliśmy o jej kradzieżach, a co chwila kolejni ludzie dawali się nabierać. Dlaczego?
- Strach przed utratą jakichś dóbr może być porównywalny z chęcią nagłego wzbogacenia się. Ktoś, kto panicznie boi się utraty swych oszczędności - na przykład wskutek wmówionego "czaru" - staje się automatycznie podatny na perswazję typu: odczynię urok.

- I wychodzi na głupiego.
- Amerykanie przeprowadzili badania, z których wynikło, że zaledwie poniżej dziesięciu procent ludzi ewidentnie oszukanych skłonnych było przyznać się do tego.

- Milczeli ze wstydu?
- Tak. Kto w końcu chce się przyznać do faktu, że zaufał w działanie jakichś mocy pozaziemskich i wiązał z nimi jakieś realne nadzieje?
- Jakiż to wstyd? Przecież całkiem niedawno wszystkie media informowały, że poważne firmy dały się nabrać na "opcje walutowe".
- To co innego. Nie jestem specjalistą w zakresie ekonomii, ale z tego co wiem, tam była sytuacja, gdy firmy decydowały się na grę z możliwością przegranej na takich samych zasadach jak gracz, który podejmuje grę w kasynie.

- W kasynie nie oszukują.
- Ale każdy jest, albo powinien być świadomy ryzyka. Świetnie podsumował sytuację profesor Balcerowicz, który właśnie powiedział, że nie ma bankowych oszustw, są tylko nie przeczytane do końca umowy...

- Chciwość jest najlepszym łowiskiem dla oszustów?
- Raczej przekonanie, że można zarobić bez pracy i odnieść zysk wskutek cwaniactwa.

- Cwaniactwo napędza oszustów?
- Rozróżnijmy: jeśli ktoś nazywa cwaniactwem to, że znalazł sposób na omijanie obowiązku płacenia podatków, albo jeszcze lepiej: na niepłacenie VAT-u - to jest to zwykłe oszustwo. Opisane i zagrożone karą w kodeksie karnym. Ale są też oszustwa, które wymykają się wyobraźni prawodawców.

- Przychodzą do głowy tylko scenarzystom filmowym, jak w "Żądle"?
- Coś w tym jest. Prawo zwykle nie nadąża za życiem. Na ogół dzieje się tak, że ludzie wymyślają różne sposoby ominięcia obowiązującego prawa, a dopiero potem prawodawcy starają się te metody opisać i zakwalifikować.

- A w ogóle jest możliwe życie bez oszustwa?
- Dogmatyk powiedziałby, że nie. Przecież wszyscy oszukujemy. Kobieta, nakładając makijaż, dokonuje jednak pewnego oszustwa.

- Jak facet podwajający swoje zarobki i ujmujący sobie lat.
- Też. Zatem prawdą jest, że oszukujemy wszyscy, choć nie zawsze oszustwo jest czynem nagannym, który można zakwalifikować karnie.
- Oszukujemy, jesteśmy oszukiwani... Jak często?
- Amerykanie przeprowadzili badania, z których wynikło, że tylko pięć do dziesięciu procent oszustw jest ujawnianych.

- Czemu tak mało?
- Jak już wspominałem, to kwestia wstydu. Jak pan mówił o tych ludziach z Opolskiego, którzy dali się naciągnąć na prosty numer z odczynianiem uroków, pomyślałem, że pewnie oszukanych było o wiele więcej, niż udało się zidentyfikować.

- A ilu oszustom udało się zrobić "numer" w ubiegłym roku?
- Według danych policji w Polsce - około siedemdziesięciu trzech tysięcy. Przeliczając to na dni w roku, można powiedzieć, że oszustwa są dokonywane ciągle.

- Kto z nas jest najbardziej podatny na oszustwo?
- Nie ma reguł. Wmawianie komuś nieprawdy, roztaczanie widoków spodziewanych zysków jest czymś bardzo popularnym. Przykładowo: pracownik starający się o pracę pisze w swoim CV same dobre wiadomości o sobie. Pracodawca - jeśli jest nieostrożny - wierzy tym informacjom. Można powiedzieć, że w takich przypadkach dokonujemy swego rodzaju oszustwa.

- Co decyduje o powodzeniu oszusta?
- Prowadziłem badania w grupie ludzi, którzy mieli później sprzedawać usługi różnych firm, chodząc po domach. Przeanalizowaliśmy około dziewięćdziesięciu zdjęć kandydatów, a potem porównaliśmy z wynikami ich pracy. Jak można się było spodziewać, najlepsze wyniki osiągnęli ci, którzy mieli miły wyraz twarzy, choćby tylko lekko się uśmiechali, tworzyli swoją aparycją klimat zaufania i bezpieczeństwa. Zatem warunkiem powodzenia w tej "branży" jest umiejętność wzbudzania zaufania. Tego raczej nie można się nauczyć. To cecha wrodzona. Ogólny wniosek jest taki, że skłonni jesteśmy wierzyć, iż ludzie ładni - wedle standardów narzucanych przez kulturę masową - są warci zaufania, zaś ci, których na przykład wargi wyginają się w grymasie niechęci, nie powinni wzbudzać sympatii i nie warto wierzyć ich słowom.
- Zwycięża amerykańska zasada "keep smiling"?
- Utrzymywanie uśmiechu wbrew wszystkim złym okolicznościom jest zasadą ponadkontynentalną. Proszę sobie wyobrazić europejskiego pracodawcę, który z entuzjazmem powierza stanowisko komuś, kto przychodzi skrzywiony, ze spisem stanowisk, jakie stracił wskutek swej niekompetencji. Zły humor, zły nastrój w niczym nie pomagają. Zawsze tworzą problemy.

- Amerykanie to zrozumieli przed nami?
- W latach czterdziestych ubiegłego wieku pewien amerykański socjolog napisał pracę o tamtejszej "klasie próżniaczej". Wykazał w niej, że konsumuje ona ponad własne potrzeby i właściwie na pokaz. Oznaczało to, że sposobem na osiągnięcie sukcesu jest zaliczenie się w oczach innych do tej warstwy społecznej, której członkowie są godni zaufania, których w efekcie można bez większych obaw zatrudniać czy dopuszczać do wspólnych interesów. Gdyby spojrzeć na te wyniki badań pod kątem psychologii oszustw, można byłoby powiedzieć: to właśnie ci ludzie, o których rozmawiamy.

- Wróćmy do filmu "Żądło": dlaczego kibicowaliśmy Redfordowi i Newmanowi? Bo przystojni?
- Kibicowaliśmy komuś, kto dokonał oszustwa, ale na ludziach, którzy sami wcześniej okazali się oszustami. Czyli w pewnym sensie stało się tam coś, co uspokajało nasze sumienia. Bo oto złoczyńca oszukał złoczyńcę, ale moralnie wspierając bohaterów - sami zachowaliśmy spokój sumienia. Podobna sytuacja była w polskim filmie "Vabank" - Kwinto był wprawdzie kasiarzem, ale okradał czarne charaktery. Nie było tam elementu występku przeciwko interesom państwa, czyli przeciwko naszemu wspólnemu interesowi. Janosik okradał wyłącznie bogatych, podobnie jak Robin Hood.

- A potem przychodzi do babci człowiek, niby w imieniu wnuka, któremu zabrakło pieniędzy, okrada babcię z oszczędności życia i już nie jest tak śmiesznie.
- To dramat, ale też nauka, że dobry oszust musi być wprawnym specjalistą z zakresu psychologii. Nigdy nie wybierze osoby, co do której nie jest pewny, jakie są jej słabe strony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska