Jarosław Wasik: Musi być show

Redakcja
Jarosław Wasik
Jarosław Wasik Paweł Stauffer
Rozmowa z Jarosławem Wasikiem, dyrektorem Muzeum Polskiej Piosenki.

- Dobrze się pan czuje jako dyrektor muzeum, choć wcześniej nie był ani muzealnikiem, a dodatkowo nie kierował żadną instytucją?
- Nigdzie nie jest napisane, że aby dobrze kierować muzeum, trzeba być wcześniej muzealnikiem. Co więcej, nawet wiele lat pracy w muzeum wcale nie jest gwarancją, że potem taka osoba będzie świetnym dyrektorem. Dobrze się czuję jako dyrektor Muzeum Polskiej Piosenki, pracuję tyle, ile w życiu jeszcze nie pracowałem. Nie zamierzam się jednak sam oceniać. Na pewno decyzja o starcie w konkursie nie była dla mnie łatwa, wiązało się to z przemeblowaniem mojego życia. Kilka osób mnie jednak mocno wspierało, uważało, że dam radę i jestem potrzebny w muzeum.

- Pana poprzedniczka pracowała przez lata w innej placówce, ale muzyki nie lubiła. Czy pan w ogóle lubi muzea?
- Uwielbiam, podobnie jak polską muzykę. Jeśli gdzieś wyjeżdżam, to zawsze zaglądam do muzeów i bynajmniej nie dlatego, że zostałem dyrektorem muzeum w Opolu. Myślę, że takie miejsca mogę już liczyć w dziesiątki. Na razie największe wrażenie zrobiło na mnie Muzeum Żydów w Berlinie. Niedawno zwiedziłem też Muzeum Owoców w Torino, byłem również w muzeum klubu FC Barcelona na stadionie Camp Nou. Niestety z tego drugiego wyszedłem rozczarowany. Zrobiono je chyba tylko dlatego, aby zwiększyć wpływy do klubowej kasy, a przecież Barcelona to wspaniały klub z wielkimi tradycjami, można by to świetnie opowiedzieć i znakomicie pokazać. Tymczasem tam tej opowieści brakuje.

- Rok temu zaczął pan kierować Muzeum Polskiej Piosenki. Wie pan już, jaka będzie jego opowieść?
- Na początek małe wyjaśnienie. Pracuję już od prawie roku, ale dyrektorem jestem od dwóch miesięcy. Nie będąc dyrektorem, trudno mi było brać pełną odpowiedzialność i podejmować wiążące decyzje. Na początku zdarzały się też przypadki, że niektóre osoby, także z branży muzycznej, nie chciały ze mną rozmawiać. Sporo osób nie miało dobrej opinii o muzeum.

- Wracamy do poprzedniej dyrektorki?
- Nie, w muzeum będzie sporo o przeszłości piosenki, więc ja do tego, co działo się w muzeum, nieszczególnie chciałbym wracać. Nie ma jednak co kryć, że wiele kontaktów musiałem ponownie nawiązać. Zachęcić spore grono do tego, aby chciało mi pomagać, współpracować, a także doradzać. Mam świadomość, że tylko otaczając się ludźmi mądrymi i znającymi się na muzyce, ale także na nowych technologiach, możemy zbudować coś fajnego. Na tym teraz się skupiamy.

- Za poprzedniej dyrektorki krążyła opowieść, że z Opola wysłano pismo do TVP z prośbą o nieodpłatne udostępnienie nagrań. W odpowiedzi przedstawiciele TVP wyliczyli koszt licencji na blisko milion złotych. Sprawa ugrzęzła na lata. Pan będzie to potrafił zmienić?
- Stale rozmawiam z TVP, bo nie przerażają mnie korytarze na Woronicza, a chodzenie po nich nie robi na mnie specjalnego wrażenia. Jesteśmy blisko podpisania umowy na udostępnienie ponad setki utworów z opolskich festiwali, a koszt licencji wyniesie kilkadziesiąt tysięcy złotych. Czy to drogo? Trzeba pamiętać, że nad tymi utworami pracowało wiele osób. TVP jest właścicielem praw i nie ma się co dziwić, że chce uzyskać za to pieniądze. Milion - o którym pan mówi - to dla mnie sprawa nie znana. Obawiam się jednak, że gdybyśmy chcieli podliczyć kwotę, jaka jest nam potrzebna na uzyskanie praw do wszystkich utworów, które się nam marzą, to mogłaby być kwota oscylująca właśnie wokół miliona złotych.

- Dostanie ją pan z budżetu miasta. Na razie otrzymał pan niemal milion na wystawę stałą, której elementem będzie profesjonalne studio nagrań. Znam koncepcję muzeum i nie było w niej miejsca na studio.
- Nie było, ale uznałem, że powinno się pojawić i to z kilku przyczyn. Po pierwsze, wiele osób dopiero w muzeum będzie mogło się przekonać, jak wygląda profesjonalne studio nagrań, i dotknąć w nim każdego elementu, po drugie, studio to idealne miejsce do edukacji. Będziemy je też wykorzystywać na własne potrzeby, aby móc remasteringować stare nagrania, czyli wyrównać w nich do jednego poziomu brzmienie i tony. Będzie nam to potrzebne w codziennej pracy, a tego typu usługi są drogie, czego ostatnio doświadczyliśmy, wydając pierwszą płytę Muzeum Polskiej Piosenki. Jest jeszcze jeden aspekt. Do studia będziemy w formie nagrody zapraszać młode polskie zespoły, aby mogły nagrać właśnie u nas pierwszy utwór lub płytę w profesjonalnych warunkach.
Taka nagroda może być bardzo kusząca szczególnie dla początkujących artystów.

Jarosław Wasik

Jarosław Wasik

Urodził się w Prudniku (rocznik 1971). Jest wokalistą i autorem piosenek z nurtu piosenki poetyckiej. Ma na koncie cztery płyty. Skończył Wydział Wokalny Studium Wokalno-Baletowego w Gliwicach, kulturoznawstwo na Uniwersytecie Opolskim i studia doktoranckie w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie (pisze pracę doktorską o kulturotwórczej roli Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu). Jest członkiem Rady Artystycznej Studenckiego Festiwalu Piosenki w Krakowie, Stowarzyszeń ZAiKS i STOART oraz dyrektorem artystycznym Festiwalu "Poetycka Dolina" w Warszawie. Na wydziale Nauk Humanistycznych i Społecznych Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej wykładał zarządzanie w sferze kultury. W sierpniu 2012 r. trafił do Muzeum Polskiej Piosenki. Od dwóch miesięcy jest samodzielnym dyrektorem placówki.

- Muzeum będzie mecenasem artystów?
- Raczej instytucją wspierającą. Marzy mi się, aby to było inne muzeum niż wszystkie. Takie, które będzie działać także jako klub muzyczny, i konieczne czynne do wieczora. Chciałbym, aby było miejscem inspiracji, ale i takim, gdzie można posłuchać dobrej polskiej muzyki.

- Zobaczymy też dobrą wystawę stałą? Ja nadal nie wiem, co ją wypełni. Pan dużo mówi o gadżetach, np. o kapsułach odsłuchowych, ale mniej o merytorycznej zawartości. Chciałbym wiedzieć, jak zacznie się wystawa i kim są jej konsultanci.
- Zaczniemy od początków XX wieku, potem mamy okres międzywojenny itd. aż do lat 90. XX wieku. Taka koncepcja muzeum - powstała jeszcze za poprzedniej dyrektorki - bardzo mi się podoba, uznałem jednak, że warto ją wzbogacić m.in. o fragment dotyczący piosenki religijnej, która znakomicie się rozwija, a także o piosenki z polskich seriali czy o polskie musicale. Moim pomysłem jest również pokazanie zapisu oraz sposobów odtwarzania dźwięku na przestrzenni lat. Dla wielu osób może być to niesamowicie ciekawe, aby zobaczyć, jak zmieniały się nośniki dźwięku. Kiedyś na topie były przecież kasety, a dziś spora grupa ludzi już nie wie, co to jest.

- Muzeum Polskiej Piosenki ma być także dla młodych?
- Często jestem pytany o to, pod kogo "targetujemy" nasze muzeum. Nie lubię tego określenia i zawsze odpowiadam, że muzeum musi być dla wszystkich. Będę czuł się spełniony, jak wyjdzie z niego zadowolony miłośnik muzyki lat 60., jak i młody człowiek, który słucha tylko hip-hopu. Wiem, że nie da się zadowolić wszystkich, ale trzeba próbować.

- Może łatwiej byłoby to osiągnąć, gdyby koncepcja muzeum została poddana pod dyskusję? Nie pamiętam, aby takowa kiedykolwiek się odbyła. Mnie zastanawia fakt, że jak przyjedzie gość z zagranicy, to z muzeum się dowie, że piosenka w Polsce pojawiła się dopiero w XX wieku. A co było wcześniej? Pustka?
- Koncepcję otrzymałem niejako w spadku, ale uważam, że skoro zaakceptowała ją dawna rada programowa, w której zasiadały m.in. takie znamienite osoby jak Wacław Panek, Maria Szabłowska czy Anna Panas, to nie ma ani sensu, ani też czasu, aby urządzać teraz wielkie publiczne dyskusje nad tym, co zaplanowano wcześniej. Myślę też, że dyskusja już się odbyła w ich gronie, cały czas dyskutujemy także z konsultantami, wśród których są takie osoby jak Jan Poprawa, Marek Niedźwiecki, Marek Gaszyński czy Edward Spyrka, a w sumie ta grupa liczy kilkadziesiąt osób. Jest też zespół konsultantów pomagający mi przy rozmowach na temat multimediów.

- Bez multimediów się dziś nie da?
- Nie i ja to bardzo szybko zrozumiałem. Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z Danutą Słomczyńską, autorką projektu wystawy stałej, powiedziała mi, że w muzeum "musi być show". Na początku mnie to zaskoczyło, ale potem bardzo szybko wyjaśniła, o co jej chodzi. Multimedia, czyli dźwięki, obraz z monitora dają nam ogromne możliwości pokazania większej liczby piosenek i rekwizytów z nią związanych, poza tym zwiedzający bardzo takich elementów oczekują. Nie można się obrażać na multimedia, bo to trochę tak, jakbyśmy się dziś obrażali na tablety czy smartfony i mówili, że są be, a przecież wszyscy wiemy, że są super.

- Obecnie w amfiteatrze trwają prace przy tworzeniu wnętrz. Nie ma pan wrażenia, że muzeum będzie bardzo małe?
- Prawdę mówiąc, początkowo pod widownią amfiteatru nie miało być żadnego muzeum, ale teraz te wnętrza trzeba brać takimi, jakie są, i zrobić wszystko, aby stworzyć miejsce, które będzie dodatkowym wsparciem dla marki, jaką jest Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej. Prac nad wystawą stałą na pewno nie uda nam się zakończyć w tym roku; by projektantka dostarczyła nam skończony projekt, my musimy na długo wcześniej dostarczyć jej wszystkie materiały, a z tym się wiąże pozyskanie licencji i wykopiowanie utworów. Potem czekają nas jeszcze przetargi i wykonanie ekspozycji. Celujemy w przyszłoroczny festiwal i mam nadzieję, że wówczas po raz pierwszy zaprosimy wszystkich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska