Jasiu pisze po śladach

Ewa Kosowska-Korniak
Dzieci z 2 "b" bardzo lubią Kasię, bo ma dobre stopnie i ładnie się ubiera. Nie zauważają tego, że urodziła się z zespołem Downa.

To nie jest klasa specjalna!
Rozmowa z Małgorzatą Wróblewską-Zydroń, opolskim doradcą ds. integracji.
- Dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Opolu bawią się ze swoimi chorymi kolegami, pomagają im i nie zauważają ich inności. Są żywym przykładem na to, iż o integrację nietrudno...
- Niestety, tego co spontanicznie robią dzieci, często nie rozumieją dorośli. Wdrażanie integracji do szkół jest bardzo trudnym procesem. Mimo iż wprowadzanie w szkołach nauczania integracyjnego jest unormowane ustawami i międzynarodowymi uregulowaniami prawnymi, natrafiam na silny opór ze strony nauczycieli, dyrektorów szkół i rodziców dzieci zdrowych. Ktoś uchwalił bzdurny przepis, zgodnie z którym trzeba rodzica dziecka zdrowego zapytać, czy zgadza się, by do klasy jego syna chodził Jasio, który myśli trochę wolniej. Ale nikt się nie pyta rodziców Jasia, czy chcą, by Jasio uczył się w klasie z Kasią, Anią itd. Jeśli zadajemy rodzicom takie pytanie, a nie wytłumaczymy, czym jest kształcenie i wychowanie integracyjne, odpowiedź będzie w dziewięćdziesięciu kilku procentach przypadków negatywna.
- Potocznie uważa się, że klasa integracyjna jest gorsza...
- Klasa integracyjna nie jest klasą specjalną, nie jest gorsza, kształci dzieci zdrowe na tym samym poziomie, a moim zdaniem jest dużo lepsza niż zwykła klasa. Nauka w niej daje wiele korzyści dziecku zdrowemu, gdyż przełamuje bariery, uczy tolerancji, wrażliwości, wyrozumiałości, łagodzi obyczaje i rozbudza świadomość, że ludzie mają różne potrzeby i różne możliwości.
- Przeciwnicy integracyjnego kształcenia powiedzą: "przecież chore dziecko ma możliwość indywidualnego kształcenia". Nauczyciel może przychodzić do niego do domu. Dlaczego należy wprowadzać takie dzieci do szkół?
- Indywidualne kształcenie oznacza izolację od naturalnego środowiska, w którym dziecko winno wrastać. Oznacza ogromne osamotnienie dziecka, pustkę, brak kontaktów z rówieśnikami, zamyka takiemu dziecku drogę do godnego życia. Dziecko jest po raz drugi krzywdzone przez los. Ono bez wsparcia, jakim jest nauka w szkole, nie osiągnie sukcesu, nie nauczy się w miarę samodzielnie funkcjonować w społeczeństwie. Zamknięcie możliwości kształcenia może doprowadzić u niego do takich zachowań jak agresja, apatia, lub nawet wprowadzić takie dziecko w groźne stany chorobowe.
- Czy każde dziecko niepełnosprawne może uczyć się w klasie integracyjnej?
- Każde dziecko może być objęte kształceniem integracyjnym, ale z wielką uwagą trzeba rozważyć, gdzie takiemu dziecku zostanie zapewniona najlepsza edukacja. Czy na poziomie oddziału integracyjnego, czy szkoły specjalnej, czy też w nauczaniu indywidualnym z możliwością częstego kontaktu z rówieśnikami. W klasach integracyjnych uczą się dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych, czyli dzieci, które mają trudności w uczeniu się znacznie większe niż większość dzieci w tym samym wieku lub wykazują upośledzenie, które utrudnia im korzystanie z ogólnodostępnych pomieszczeń klasowych, pomocy edukacyjnych, normalnego toku nauczania, a także dzieci, wymagające specjalnego wsparcia (dodatkowej pomocy lub specjalnych urządzeń).
- Dlaczego twierdzi pani, że wielu nauczycieli przejawia silny opór przed kształceniem integracyjnym?
- Podam przykład Stasia, chłopca z zespołem Downa, który uczęszczał do przedszkola integracyjnego i był przygotowany do nauki w klasie integracyjnej, tylko nauczyciele byli do niej nie przygotowani. Przez kilka tygodni rzucano temu dziecku i jego rodzicom kłody pod nogi, nie rozumiano, że wymaga ono indywidualnego potraktowania. Kazano mu wykonywać te same zadania i w tym samym czasie co dzieci zdrowe. To wystarczyło, by w oczach pozostałych dzieci stał się "tumanem", który nic nie umie. Staś musiał zrezygnować z nauki w szkole, poniósł życiową porażkę. Wielkim niebezpieczeństwem i zmartwieniem jest to, że w klasach tradycyjnych uczą się dzieci o specjalnych potrzebach edukacyjnych. W takich klasach nie ma bowiem możliwości zapewnienia im takiego wsparcia, jakiego wymagają.
- Gdzie mogą się uczyć dzieci z klas integracyjnych, które skończą podstawówkę?
- W Opolu jest gimnazjum publiczne nr 1 z oddziałami integracyjnymi, mieści się obok szkoły podstawowej nr 5. Nauka w klasie integracyjnej jest jednak niemożliwa bez zdrowych dzieci. Stąd ogromna potrzeba życzliwości ze strony rodziców dzieci zdrowych, by zechcieli zapisywać dzieci do tej szkoły. Wierzę w to, że z czasem wszystkie opolskie szkoły staną się szkołami włączającymi dziecko niepełnosprawne w nurt szkolnictwa.
Rozmawiała Ewa Kosowska-Korniak

Gdy kończy się przerwa w kierunku drzwi wejściowych do Szkoły Podstawowej nr 5 w Opolu biegnie grupka dziewcząt z 2 "b". Kasia, Monika i Magda trzymają się za ręce, za nimi biegną jeszcze dwie dziewczynki. Kasia jest w środku, w centrum uwagi, bo wszystkie dzieci bardzo ją lubią. Ona je też.
- Bardzo lubię swoją szkołę, nauczycielki i koleżanki - mówi z uśmiechem Kasia z 2 "b".
- Które dziewczyny lubisz najbardziej?
- Wszystkie - odpowiada dyplomatycznie dziewczynka.

Dzieci z 2 "b" uczą się w klasie integracyjnej. Dla nich oznacza to, że ich klasa jest mniej liczna niż inne, ławki są ustawione w trochę inny sposób, są dwie panie nauczycielki i dużo zajęć pozalekcyjnych. Co to jest integracja, nie wiedzą, bo nie potrzebują tego wiedzieć. One tę integrację realizują na co dzień.
Joanna Paraszkiewicz, nauczyciel kształcenia zintegrowanego z klasy 1 "a" ma w klasie 6 dzieci chorych z orzeczeniami poradni psychologicznej, dwoje niepełnosprawnych intelektualnie. Nigdy nie musiała odpowiadać dzieciom zdrowym na pytania, dlaczego Ania musi liczyć na liczydle, Jasiu pisze tylko po śladach, a Krzysiu ciągle się gubi w szkole. Dzieci traktują go w bardzo naturalny sposób, a gdy oddala się od klasy, biegną za nim i przyprowadzają.
- Właściwie dzieci nie zauważają inności swoich kolegów. Widzą tylko, że czasem potrzebują oni ich pomocy - mówi Joanna Paraszewicz. - Na przykład na wuefie podczas wyścigu rzędów podpowiadają "teraz twoja kolej, biegnij".

Kształcenie integracyjne jest realizowane w polskich szkołach od 11 lat, niestety - z wielkimi trudnościami. Małgorzata Wróblewska-Zydroń, doradca kształcenia integracyjnego, która zajmuje sę propagowaniem takiej edukacji i wdrażaniem jej do opolskich szkół, potrafi wskazać tylko jeden pozytywny przykład: Szkołę Podstawową nr 5 w Opolu, w której pierwszą klasę integracyjną otwarto w 1996 roku (wkrótce pierwsi uczniowie, obecni szóstoklasiści opuszczą mury szkoły).
Dziś w "piątce" są trzy pierwsze klasy integracyjne, po dwie drugie, trzecie i czwarte oraz jedna piąta i szósta. W szkole nie słychać chamskich odzywek pod adresem dzieci niepełnosprawnych, a widok dziecka na wózku inwalidzkim oznacza tylko jedno: trzeba mu pomóc. Dzieci z różnego rodzaju ułomnościami muszą się czuć w tej szkole dobrze, skoro nie było jeszcze ani jednego przykładu rezygnacji z nauki.

- Jestem zaskoczona postępami w nauce, jakie robi moja Kasia - mówi o swojej uczennicy Aneta Kasza, pedagog specjalny z klasy 2 "b" (w każdej klasie lekcje prowadzi równocześnie nauczyciel i pedagog specjalny). - Dziewczynka urodziła się z zespołem Downa, ma program nauczania dostosowany do swoich możliwości i realizuje go naprawdę dobrze.
Podczas zajęć terapeutycznych z psychologiem dzieci miały ocenić swoich kolegów. Wszyscy pisali, że lubią Kasię, bo dobrze się uczy, ładnie ubiera i jest fajna. O Marcinie, cierpiącym na niedosłuch dzieci pisały, że świetnie gra w "dwa ognie" i nie ma takiej piłki, której by nie złapał. Dzieci znają się od dwóch lat, lecz i nie widzą inności swoich szkolnych kolegów.

- Nauka w klasie integracyjnej bardzo uspołecznia i uwrażliwia dzieci, dyktuje spontaniczną pomoc drugiej osobie - mówi Urszula Ciszek, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 5 w Opolu. - Te dzieci doskonale się rozumieją, ciągają na wózkach, bawią. Dzieci zdrowe uczą się, że człowiek pokrzywdzony przez los ma takie samo prawo do nauki, zabawy, zdobywania umiejętności jak one. Bardziej świadomi rodzice wiedzą o tym i zależy im na wykształceniu takiej wrażliwości u swojego dziecka.
Nauka w klasach integracyjnych ma także inne niewątpliwe zalety: klasy są małe, na ogół po 15 osób, jest wiele zajęć dodatkowych i panuje w nich daleko posunięta indywidualizacja.
- Dziecko jest podmiotem, znacznie łatwiej jest do niego dotrzeć, taka nauka daje szanse i dziecku choremu i zdrowemu i wyjątkowo zdolnemu, a to dlatego że zajęcia są prowadzone wielopoziomowo - dodaje Urszula Ciszek.
Każdy problem, każdy temat nauczyciel tłumaczy na kilka sposobów. Inaczej mówi do zdolnej Ani i Marka, inaczej do Krzysia, który ma problemy z przyswajaniem wiedzy, a jeszcze ina-czej do dziecka niepełnosprawnego intelektualnie (dawniej nazywano takie dzieci upośledzonymi umysłowo).
Stąd dodatkowa trudność dla nauczycieli, ale - jak mówi Joanna Paraszewicz - jeśli ktoś ma otwarte serce na potrzeby wszystkich dzieci, z przyjemnością podoła temu zadaniu.
- Siedemdziesiąt procent naszej pracy na każdej lekcji i każdej przerwie to praca wychowawcza - dodaje Bożena Zaremba z 3 "a", która prowadzi zajęcia razem z pedagogiem specjalnym Jolantą Graboś-Błaut, opiekującą się dziećmi z problemami.
Dziś wszystkie dzieci wycinają z tektury zwierzęta wodne. Nauczyciel i pedagog specjalny muszą dogadywać się ze sobą, co będzie na następnej lekcji, aby dzieci zdrowe i chore mogły w nich jednakowo uczestniczyć.

- Ta praca daje ogromną satysfakcję - mówi Aneta Kasza. - Nie da się opisać co czuję, gdy wchodzę do klasy a rozradowana Kasia woła: "Jezu, jak ja pani dawno nie widziałam", albo niespodziewanie obejmie mnie w talii i powie "kocham cię".
Aby nauka w klasach integracyjnych była możliwa, potrzebna jest zgoda rodziców dzieci zdrowych (w każdej klasie powinno być 5 dzieci chorych i 10 zdrowych). Niestety, w potocznej świadomości nadal funkcjonuje przeświadczenie, że klasa integracyjna jest czymś gorszym. Zdarzają się nawet rodzice, którzy twardo zastrzegają: nie oddam dziecka do klasy specjalnej.
- Świadomość człowieka można mierzyć jego stosunkiem do chorego człowieka i w tej dziedzinie naprawdę wiele jest jeszcze do zrobienia - podsumowuje Urszula Ciszek. - My staramy się podczas zebrania z rodzicami przyszłych pierwszoklasistów przekonać ich do idei integracji, choć oczywiście nie zawsze się to udaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska