Jedni wychodzą, drudzy wchodzą

Lod
W Opolu coraz większym problemem stają się obywatele zza wschodniej granicy zajmujący "na dziko" opuszczone mieszkania i nieużywane strychy.

Dokładna liczba dzikich lokatorów jest trudna do oszacowania. Jeżeli nawet administracja budynku otrzyma informację o nieprawnym zajęciu lokalu, nie sposób określić, ile osób w nim mieszka. Bywa, że w kilkupokojowym mieszkaniu lub strychu mieszka od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. "Dzikie" sąsiedztwo jest szczególnie kłopotliwe dla pozostałych lokatorów.

- To problem trudny do zwalczenia - uważa Czesław Piecyk, prokurent spółki Feroma, która zarządza częścią lokali komunalnych. - Bardzo często obcokrajowcy podają sobie adresy, które znają z wcześniejszego zamieszkiwania. Pod wskazane miejsce przychodzi kilkanaście osób. My dowiadujemy się o tym dopiero wówczas, kiedy ktoś z sąsiadów straci cierpliwość i złoży uprzejmy donos - dodaje.
Feroma zmaga się obecnie z obywatelami Ukrainy, którzy zajęli strych przy ulicy Struga. Wiadomość o mieszkających tam "dzikich" lokatorach zza wschodniej granicy przekazała NTO jedna z mieszkanek ulicy. - Przed dwoma tygodniami byliśmy tam z policją i osoby te otrzymały nakaz opuszczenia budynku. Okazuje się, że teraz wróciły. Być może nie są to nawet ci sami mieszkańcy. Ponownie ich usuniemy - zapewnia Czesław Piecyk.
Zwykle jednak usuwani lokatorzy wracają lub znajdują inne - równie nielegalne - miejsce zamieszkania. - Aby obronić się przed dzikimi lokatorami, trzeba by zatrudnić dużą liczbę policjantów do pilnowania strychów, a to jest nierealne - mówi Zofia Lachowicz, naczelnik wydziału lokalowego Urzędu Miasta Opola. - Jeżeli zamieszkiwany jest strych, wówczas administrator ma prawo do usunięcia z lokalu. Gorzej jest w sytuacji, kiedy w normalnym mieszkaniu "na dziko" żyje kilkanaście osób. Zwykle jest tak, że prawo do zamieszkania ma tylko kilka z nich. Reszta w przypadku kontroli mówi, że przyszła do kolegi na imieniny - dodaje naczelnik.

Ostatnio na gości zza wschodniej granicy narzekali także mieszkańcy domu przy ulicy Obrońców Stalingradu w Opolu. Po sprawdzeniu okazało się, że przebywa tam kilkadziesiąt osób. Mieszkanie było jednak własnościowe, jego rachunki opłacane na bieżąco, więc właściciel miał prawo wynająć je dowolnym osobom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska