Jedno auto na opolską rodzinę to za mało

Redakcja
Auto ma statystycznie co drugi Opolanin, biorąc pod uwagę mieszkańców regionu w każdym wieku, a więc i dzieci. Oznacza to, że niemal w każdej rodzinie jest co najmniej jeden samochód.  Jednak auto to nie tylko wygoda dla ludzi, ale i przekleństwo – dla miasta oraz dla środowiska.
Auto ma statystycznie co drugi Opolanin, biorąc pod uwagę mieszkańców regionu w każdym wieku, a więc i dzieci. Oznacza to, że niemal w każdej rodzinie jest co najmniej jeden samochód. Jednak auto to nie tylko wygoda dla ludzi, ale i przekleństwo – dla miasta oraz dla środowiska. Sławomir Mielnik
Opolanie mają więcej aut niż mieszkańcy Berlina. W liczbie samochodów na tysiąc osób bijemy rozwinięte kraje Zachodu.

Według GUS, na tysiąc Opolan przypada 565 samochodów, w województwie mazowieckim – 570, a w wielkopolskim – 581. Co ciekawe, w Berlinie – jak podają niektóre źródła – jest niewiele ponad 320 aut na 1000 mieszkańców.

Rodziny posiadające dwa samochody to coraz częściej standard. Swój samochód mają i mąż, i żona, coraz częściej pojawia się też trzecie auto – dla dorastającego dziecka.

– Na kursy na prawo jazdy przychodzą do mnie młodzi mieszkańcy podopolskich wsi – mówi Marek Twaróg, prowadzący szkołę jazdy „Strażak” w Opolu. – Mówią, że rodzice już kupili im autko, najczęściej jakieś starsze, żeby nie było go szkoda po stłuczce. Autko czeka pod domem, aż młoda właścicielka zda egzamin na prawo jazdy. Także studenci – a wiadomo, że nimi Opole stoi – chcą mieć swoje auta, kupują więc kilkunastoletnie wozy i robią prawo jazdy. Zdarzyło się nawet, że przyszło paru studentów, którzy złożyli się na jeden samochód...

– Nie da się żyć bez trzech aut – mówi pani Katarzyna, nauczycielka z Opola. – Pracuję w dwóch szkołach, zaś lekcje, które w nich prowadzę, zaczynają się niemal na zakładkę, nie zdążę dojść z jednej do drugiej szkoły w czasie nawet długiej przerwy. Mąż pracuje w innym mieście, bilety PKS są w takiej cenie, że bardziej mu się opłaca dojeżdżać do pracy małolitrażowym autem. Syn jednocześnie studiuje i uczy się, więc od roku ma 10-letniego opla na gaz.

Kolejne auta w domu kupowane są także przez kobiety, których mężowie czy partnerzy wyjeżdżają pierwszym samochodem do pracy za granicę. Pozostawione w domu panie muszą nad wszystkim zapanować: same dojechać do pracy, odwieźć dzieci na zajęcia w szkole i po niej...

- To takie życiowe potrzeby, którym można sprostać, będąc mobilnym, a więc mając do dyspozycji kolejne auto – mówi Jolanta Kukułka z wydziału komunikacji UM Opole. W stolicy regionu coraz częściej w jednej rodzinie rejestruje się dwa lub więcej aut. W tej chwili w Opolu zarejestrowanych jest ponad 76 tys. aut osobowych. Średnio na 1000 mieszkańców jest ich ponad 600 – tyle, ile w Warszawie!

Jednak auto to nie tylko wygoda dla ludzi, ale i przekleństwo – dla miasta oraz dla środowiska.
Auto ma statystycznie co drugi Opolanin, biorąc pod uwagę mieszkańców regionu w każdym wieku, a więc i dzieci. Oznacza to, że niemal w każdej rodzinie jest co najmniej jeden samochód. To wyzwanie dla miast w regionie i dla ich władz. Opole jest bardziej zmotoryzowane niż... Berlin.

Mamy niemal tyle samo aut w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców co Warszawa. Jeśli opolskie miasta szybko nie rozwiążą problemu, to czeka je paraliż. - Rozwiązań jest wiele, obserwujemy je na świecie, każde musi poprzedzić analiza - mówi prof. Słodczyk. - Zwykle ścisłe centrum wyłącza się z ruchu samochodowego, ale wokół zapewnia parkingi podziemne lub piętrowe oraz dobrą, przyjazną i dostępną, a więc i tanią komunikację miejską.

Taką próbowała stworzyć Nysa. Cztery lata temu wprowadzono tu zasadę, że można za darmo korzystać z MZK po okazaniu prawa jazdy i dowodu rejestracyjnego swego samochodu. Po to, by wyprowadzić samochody osobowe z centrum. Jednak pół roku temu z pomysłu zrezygnowano, bo MZK miało za duże straty, a - jak oszacowano - dziennie tylko 80 aut mniej wjeżdżało do centrum miasta.

- Tymczasem w całym powiecie mamy zarejestrowanych 2071 aut osobowych, z czego ponad połowę w gminie Nysa - mówi Daniel Zimoch z wydziału komunikacji starostwa nyskiego.

Podobny eksperyment prowadzi obecnie Opole - tu kierowcy mogą za darmo jeździć autobusami w piątki. - Poza tym lansujemy rower jako środek transportu, mamy już 16 stacji rowerowych i 164 jednoślady - mówi Mateusz Magdziarz z UM w Opolu. - I wciąż będziemy w nie inwestować, bo to zdrowy i przyjazny środowisku transport.

Transport samochodowy jest jednym z ważniejszych źródeł emisji silnie toksycznego dwutlenku azotu, wywołującego m.in. rozedmę płuc i astmę. W Opolu najwyższe stężenia dwutlenku azotu odnotowano na ulicy Minorytów oraz pod opolskim ratuszem – około 20 mikrogramów na metr sześcienny, to jest mniej więcej tyle samo, co przy autostradzie obok Góry św. Anny.

- Pocieszające jest to, że nie stwierdzono jeszcze przekroczeń dopuszczalnej normy, czyli 40 mikrogramów - dodaje Barbara Barańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska