Jemielnica. U Zimmermanna traktują pracowników jak rodzinę

Radosław Dimitrow
Jemielnica. U Zimmermanna traktują pracowników jak rodzinęJan Dymek i Bogusław Biemer mówią, że dbają o swoich pracowników, bo wtedy pracują oni wydajniej.
Jemielnica. U Zimmermanna traktują pracowników jak rodzinęJan Dymek i Bogusław Biemer mówią, że dbają o swoich pracowników, bo wtedy pracują oni wydajniej. Radosław Dimitrow
Cieśle z Jemielnicy postawili we wsi zakład, w którym zatrudniają 27 osób. Choć firma działa na rynku zaledwie 5,5 roku, to nie narzeka na brak zleceń.

W nowej hali, która stanęła na działce o powierzchni pół hektara, pracownicy przygotowują belki, łaty i inne elementy, z których później składają dachy. To jednocześnie ich centrum logistyczne i magazyn materiałów.

Choć firma działa na rynku zaledwie 5,5 roku, to nie narzeka na brak zleceń. Miejscowi rzemieślnicy stawiają około 80 dachów rocznie, nie licząc altan i mniejszych konstrukcji. - Zaczynaliśmy jako pomocnicy w innej firmie dekarskiej - wspomina Jan Dymek, współwłaściciel firmy. - Jak zdobyliśmy trochę doświadczenia, to zdecydowaliśmy z kuzynem, że spróbujemy otworzyć własny biznes. Mieliśmy wtedy tylko 8 tys. złotych w kieszeni, ale mnóstwo zapału do pracy.

Dziś firma stawia dachy w promieniu 100 km, w tym na całej Opolszczyźnie. Przedsiębiorstwo ma rodzinne tradycje. Co ciekawe, pracownicy są tutaj traktowani właśnie jak część rodziny, a nie tylko siła robocza - firma regularnie przygotowuje dla dzieci paczki na święta, pomaga, gdy któryś się żeni, a także udziela im pożyczek bez procentów.

- Wychodzę z założenia, że zadowolony pracownik bardziej angażuje się w pracę w firmie, na czym wszyscy zyskują - dodaje Dymek. - Nie rozumiem, dlaczego duże fabryki, które obracają setkami milionów złotych, płacą swoim ludziom minimalną krajową. To się w głowie nie mieści.

Brygadziści z Zimmermanna zarabiają po 4,5 tys. zł na rękę. Pomocnicy wyciągają miesięcznie 3,2 tys. zł. Dzięki temu już dawno schowali do szuflad swoje paszporty i pracują tylko na miejscu.

- Marzy mi się, żeby w okolicy było więcej takich firm, a ludzie nie musieli wyjeżdżać za granicę - mówił podczas otwarcia zakładu Józef Swaczyna, starosta strzelecki.

Teraz cieśle z Jemielnicy poza montowaniem dachów zajmują się także sprzedażą. Ich nowy zakład to swego rodzaju centrum dachowe, gdzie można kupić ponadto rynny, okna itp. Inwestycja pochłonęła 2 mln złotych.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Dlaczego chleb podrożał? Ile zapłacimy za bochenek?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska