Jeśli wszystkie bakterie uodpornią się na antybiotyki, zabije nas przeziębienie

Dorota Kowalska
Kiedy poznaliśmy dobrodziejstwo antybiotyków, zaczęliśmy łykać leki bez opamiętania. Nie słuchamy zaleceń lekarza, stosujemy antybiotyki podczas infekcji wirusami. Efekt? Coraz więcej bakterii odpornych na antybiotyki.

Chyba każdy z nas chociaż raz oglądał „Wojnę światów” Stevena Spielberga, dość swobodą adaptację filmową znanej powieści „Wojna światów” autorstwa Herberta George’a Wellsa. Pokrótce fabuła filmu przedstawia się tak: Ray Ferrier, to rozwiedziony pracownik portowy, a jednocześnie niezbyt idealny ojciec. Pewnego dnia, była żona Mary Ann i jej nowy małżonek wpadają, by zostawić na weekend u Ray’a jego dzieci - nastoletniego Robbiego i młodszą córkę Rachel. Zaraz po tym w mieście rozpętuje się niemal apokaliptyczna burza z piorunami, potwornym wiatrem, rozbłyskami na niebie. Na skrzyżowaniu drogi, nieopodal swojego domu, Ray staje się świadkiem niezwykłego wydarzenia: gigantyczna machina, osadzona na trójnogu, wyłania się nagle z głębi ziemi i zanim ktokolwiek jest w stanie zareagować, maszyna spala wszystko, co tylko wpadnie w zasięg jej dziwnych śmiercionośnych promieni. Ten z pozoru zwyczajny dzień zmienia się w ciągu sekundy w historyczny dla ludzkości moment ataku kosmitów. Ray, chcąc ocalić dzieci, podejmuje niebezpieczną wyprawę. Chce wreszcie pokazać, że jest prawdziwym ojcem, który w ekstremalnych warunkach walczy o przetrwanie swojej rodziny. Koniec końców mężczyzyna staje na wysokości zdania, ale to nie ludzie ratują planetę, obych zabijają ziemskie bakterie. Na końcu filmu, Morgan Freeman, narrator, tłumaczy, że ludzie poświęcili miliardy istnień, aby przystosować się i zdobyć prawo do życia na Ziemi z bakteriami właśnie. Człowiek stał się odporny na większość podstawowych drobnoustrojów, kosmici - nie. To film, a rzeczywistość?

Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) i Komisja Europejska biją na alarm - jeśli się nie opamiętamy, już niedługo czeka nas wejście w erę postantybiotykową. Bakterie, bo przecież nie z każdą z nich nam po drodze, nauczyły się bowiem bronić przed antybiotykami. Poprzez stosowanie licznych mutacji mają zdolność wyprodukowania enzymu, który rozkłada niemal wszystkie antybiotyki. I trochę sami jesteśmy sobie winni.

Bo co to są w ogóle antybiotyki? Naukowo rzecz ujmując, to naturalne wtórne produkty metabolizmu mikroorganizmów, które działając wybiórczo w niskich stężeniach wpływają na struktury komórkowe lub procesy metaboliczne innych mikroorganizmów, hamując ich wzrost i podziały.

To Alexander Fleming, szkocki bakteriolog i lekarz, w 1928 roku dokonał pierwszego odkrycia antybiotyku, kiedy zauważył, że przypadkowe zanieczyszczenie podłoża pleśnią Penicillium notatum powstrzymuje wzrost kultur bakterii z rodzaju Staphylococcus.

„To natura wyprodukowała penicylinę, ja ją tylko odkryłem” - stwierdził Fleming, który w 1945 r. otrzymał Nagrodę Nobla za swoje odkrycie.

Ale tak naprawdę, antybiotyki stosowano w lecznictwie od dawna, chociaż wtedy nikt jeszcze takiego pojęcia nie używał. Najpowszechniejszym przykładem było leczenie trudno gojących się ran poprzez przykładanie do nich chleba zmieszanego z pleśnią. Pierwsze wzmianki o użyciu roślin bądź substancji, w których - według naszej dzisiejszej wiedzy - znajduje się penicylina, pochodzą jeszcze ze starożytności. W 1545 roku w Anglii pojawiła się pierwsza publikacja poświęcona stosowaniu grzyba w celach leczniczych. W drugiej połowie XIX wieku rozpoczęto badania nad antybakteryjnym działaniem szczepu penicillinum spp. Ale przełomem stało się odkrycie Fleminga, jego konsekwencją było wyizolowanie w 1938 roku substancji czynnej. Rok później powstała pierwsza na świecie fabryka penicyliny.

Coraz więcej zgonów szacuje się, że dzisiaj z powodu infekcji wywoływanych przez drobnoustroje oporne na leki umiera na świecie ok. 700 tys. osób. I jeśli rządy poszczególnych państw nie wprowadzą odpowiednich działań zapobiegawczych, mających na celu ochronę antybiotyków, liczba ta wzrośnie w 2050 r. do 10 mln.

Oprócz pleśni zdolnością wytwarzania antybiotyków wyróżniają się promieniowce i niektóre bakterie. Wkrótce po odkryciu penicyliny pojawiły się następne antybiotyki: naturalne, półsyntetyczne i syntetyczne. Wprowadzenie antybiotyków do lecznictwa było przełomem dającym lekarzom oręż do walki z chorobami zakaźnymi, które do tej pory były przyczyną śmierci i chorób setek milionów osób.

Pod względem budowy chemicznej antybiotyki należą do różnych grup związków organicznych. Z tysięcy naturalnie występujących antybiotyków zaledwie kilkadziesiąt mogło być włączonych do leczenia ludzi i zwierząt. Pozostałe nie znajdują zastosowania w medycynie ze względu na toksyczność lub działania niepożądane. Ich działanie polega na powodowaniu śmierci komórki bakteryjnej (działanie bakteriobójcze) lub wpływaniu w taki sposób na jej metabolizm, aby ograniczyć jej możliwości rozmnażania się (działanie bakteriostatyczne).

I kiedy już poznaliśmy dobrodziejstwo antybiotyków, zaczęliśmy łykać leki bez opamiętania. Z czasem rozzuchwaliliśmy się jeszcze bardziej: bo dzisiaj nie przestrzegamy zaleceń lekarza i przerywamy antybiotykoterapię, gdy poczujemy się lepiej, stosujemy antybiotyki w przypadku zwykłej infekcji wirusami, na które te nie działają, samowolnie stosujemy leki, które zostały nam w domu po poprzedniej kuracji.

W ulotce edukacyjnej przygotowanej przez zespół Narodowego Programu Ochrony Antybiotyków, działający w Narodowym Instytucie Leków, podkreślono, że takie niewłaściwe stosowanie antybiotyków przyczynia się do przeżywania zmutowanych bakterii niewrażliwych na te leki. W rezultacie, gdy nam lub naszym bliskim naprawdę potrzebna będzie skuteczna antybiotyko-terapia, okaże się, że nic nie zadziała.

- Istotnym problemem jest samole-czenie. Polega ono głównie na przyjmowaniu przez pacjentów antybiotyków, które zostały z poprzedniej kuracji. Wynika to zwykle z faktu, że chory przestał je brać zbyt wcześnie, tuż po ustąpieniu objawów klinicznych, a jeszcze przed usunięciem drobnoustroju, który spowodował zakażenie. Samoleczenie jest rzeczą niedopuszczalną! Antybiotyki powinny być stosowane tylko za wiedzą lekarza, tymczasem 5-10 proc. pacjentów bierze je na własną rękę. Poza tym, chorzy nie przyjmują tych leków tak, jak powinni, czyli w odpowiedniej dawce, o określonej porze i przez zalecany okres. W piersi powinni się jednak bić nie tylko pacjenci, ale i lekarze: zbyt mało uczymy się o antybiotykach i jesteśmy nie dość stanowczy wobec pacjentów. Nie odmawiamy im antybiotyków, obawiając się, że od nas odejdą - mówiła nam swego czasu prof. Walerina Hryniewicz, mikrobiolog, profesor nauk medycznych.

Dr. Paweł Grzesiowski, lekarz z Centrum Medycyny Zapobiegawczej opowiada, że przeprowadzał kiedyś swoje badania i wyszło mu „czarno na białym”, że nie 5, nie 10, ale 15 procent Polaków samowolnie przyjmuje antybiotyki.

Jak to właściwie możliwe, skoro antybiotyki możemy kupić wyłącznie na receptę??

- Każdy z nas ma znajomego farmaceutę, lekarza, więc często po prostu wypraszamy antybiotyki. Czasami pomocna jest sąsiadka, której zostały jakieś lekarstwa w apteczce, czasami sami znajdziemy coś u siebie - tłumaczy nam dr. Paweł Grzesiowski.

Kolejna sprawa: pacjenci nie rozróżniają bakterii od wirusów. Nie wiedzą, że antybiotyk z wirusem sobie nie poradzi, za to zwiększy oporność bakterii. Zapominają, że takie choroby jak grypa czy przeziębienie wywołują wyłącznie wirusy i przyjmowanie antybiotyków w tych schorzeniach nie tylko ich nie leczy, ale naraża pacjenta na działania niepożądane.

- Niestety, prawda jest też taka, że polscy lekarze zbyt chętnie przepisują pacjentom antybiotyki. W Europie zajmujemy bodajże piąte miejsce, jeśli chodzi o ilość spożywanych antybiotyków - zauważa dr. Grzesiowski. Na liście tych, którym antybiotyki przypisywane są najczęściej na pierwszym miejscu znajdują się dzieci, dalej- osoby starsze.

Jeden z warszawskich pediatrów przyznaje, że antybiotyki traktowane są często, jako złoty środek, który momentalnie usunie ból, gorączkę, złe samopoczucie. A przecież wszystkim zależy, żeby jak najszybciej wrócić do pracy, szkoły, więc liczy się każdy dzień.

- Chorobę, trzeba czasami wyleżeć. Wystarczy miód, cytryna, imbir i kilka dni w łóżku po kocem. Wystrzegam się przepisywania antybiotyków, chyba, że jest to niezbędze, mimo że rodzice dzieci często o nie proszą. Są przekonani, że dzięki antybiotykowi dziecko wyzdrowieje szybciej, co wcale nie jest takie oczywiste - tłumaczy nasz rozmówca.

Na to wszystko nakłada się problem powszechnego stosowania antybiotyków, chociażby w rolnictwie. Ekolodzy alarmują, że stosowanie antybiotyków na fermach zwierząt wymyka się spod kontroli. Hodowcy używają ich nie tylko do leczenia chorych zwierząt. Większość - ok. 90 procent - podawana jest zapobiegawczo grupom zdrowych zwierząt, które w marnych warunkach panujących na fermach mogłyby zachorować. W związku z tym organizacje w całej Europie wzywają rządy do podjęcia działań, w celu zaprzestania nadużywania antybiotyków w hodowli zwierząt.

Co ciekawe: z danych opublikowanych przez Europejską Agencję Leków w 2016 roku wynika, że stosowanie antybiotyków jest ponad dwukrotnie wyższe u zwierząt, niż u ludzi. Co gorsze, w europejskich gospodarstwach ponad 91 procent leków podawanych jest zwierzętom właśnie masowo, w paszy lub w wodzie pitnej, najczęściej w przemysłowej hodowli świń i drobiu. Jak w tej grupie wypada Polska? W ciągu trzech lat ((od 2011 do 2014 roku) zużycie antybiotyków w polskim rolnictwie wzrosło o 23 procent, co plasuje nasz kraj na niechlubnym drugim miejscu w Europie. Zwierzętom podaje się średnio trzy razy więcej lekarstw, niż wynosi zalecana bezpieczna dawka (140,8 mg leków na kilogram masy ciała zwierzęcia, podczas gdy maksymalna bezpieczna dawka nie powinna przekraczać 50 mg/kg). Swego czasu Fundacja CIWF Polska (Compassion in World Farming), członek międzynarodowej Koalicji Ratujmy Nasze Antybiotyki, wyprodukowała nawet animację, w której zachęca polskich obywateli, by wezwali Ministra Rolnictwa i Ministra Zdrowia do podjęcia natychmiastowych działań w kwestii nadużywania antybiotyków w rolnictwie. Krótki film animowany pokazywał zagrożenia, jakie płyną dla ludzkiego zdrowia z powodu nadużywania antybiotyków w hodowli zwierząt.

I żeby było jasne, jeszcze do 2006 roku antybiotyki (najczęściej tetracykliny) dodawane do pasz były używane w produkcji zwierzęcej jako stymulatory wzrostu, których zadaniem było powodowanie wzrostu masy ciała zwierząt. Ale od 1 stycznia 2006 roku w Unii Europejskiej obowiązuje całkowity zakaz stosowania antybiotykowych stymulatorów wzrostu. Mogą być one podawane zwierzętom tylko w uzasadnionych przypadkach i tylko na zalecenie i pod kontrolą weterynarza.

- Jest jeszcze jedna ważna kwestia - zastrzega dr. Grzesiowski. - Dzisiaj bardzo dużo podróżujemy i przywozimy „uodpornione” bakterie na przykład z Indii, Chin, czy z Afryki. W Szwecji przebadano pewną grupę osób przed ich podróżą do Indii i potem, po powrocie. Okazało się, że ponad połowa przywiozła ze sobą wielooporne bakterie. Więc fakt, że tak często i łatwo się przemieszczamy także sprzyja rozprzestrzenianiu się w Europie bakterii odpornych na antybiotyki - tłumaczy dr. Grzesiowski.

Autorzy raportu pt. „Globalna walka z zakażeniami wywołanymi przez wielooporne drobnoustroje - rekomendacje i raport końcowy”, który opublikowano w maju 2016 r. na zlecenie rządu Wielkiej Brytanii i organizacji Wellcome Trust donoszą, że dzisiaj z powodu infekcji wywoływanych przez drobnoustroje oporne na leki umiera na świecie ok. 700 tys. osób. I jeśli rządy poszczególnych państw nie wprowadzą odpowiednich działań zapobiegawczych, mających na celu ochronę antybiotyków, liczba ta wzrośnie w 2050 r. do 10 mln.

Wszyscy wydają się zdawać sobie sprawę z tego zagrożenia. Na Zgromadzeniu Generalnym Narodów Zjednoczonych, które odbyło się 21 września 2016 r. 193 kraje członkowskie ONZ potwierdziły konieczność opracowania narodowych strategii przeciwdziałania antybiotykoodpo-rności według wytycznych WHO z 2015 r.

W Polsce zadania na tym polu realizowane są przez zespół ekspertów w ramach programu zdrowotnego Ministerstwa Zdrowia pod nazwą „Narodowy Program Ochrony Antybiotyków na lata 2016-20”. Jego zadania obejmują choćby monitorowanie opornych na antybiotyki bakterii, monitorowanie stosowania antybiotyków w lecznictwie otwartym i zamkniętym, edukację społeczeństwa i profesjonalistów na temat zasad racjonalnego korzystania z antybiotyków, poprawę diagnostyki mikrobiologicznej, leczenia i profilaktyki zakażeń.

Jednak eksperci podkreślają, że najważniejsza jest świadomość nas samych - jeśli będziemy przyjmować antybiotyki bez żadnych ograniczeń, za chwilę zabije nas zwykła angina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Jeśli wszystkie bakterie uodpornią się na antybiotyki, zabije nas przeziębienie - Portal i.pl

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska