Jeśli zmiana goni zmianę, ludzie nie mogą czuć się bezpiecznie

Jolanta Jasińska-Mrukot
Za jakiś czas może się okazać, że 500 plus to za mało. Że trzeba dać 1000 plus - mówi prof. Anna Weissbrot-Koziarska, kierownik Zakładu Pracy Socjalnej Instytutu Nauk Pedagogicznych Uniwersytetu Opolskiego.

Czy o programie 500 plus możemy powiedzieć, że to dobry pomysł?
Jest jeszcze za wcześnie na jakąkolwiek ocenę. Na razie to w pewnym sensie eksperyment i nie wiemy, jak się zakończy. Jednak mam pewne wątpliwości, bo program został wprowadzony, moim zdaniem, bez żadnego przygotowania, bez dobrej diagnozy, które rodziny faktycznie oczekują pomocy. Program z góry zakładał pomoc dla każdego drugiego i kolejnego dziecka w rodzinie bez względu na dochód, a także na pierwsze lub jedyne dziecko przy spełnieniu kryterium 800 zł netto lub 1200 zł w przypadku wychowywania w rodzinie dziecka niepełnosprawnego. Nie wszystkie rodziny spełniające przyjęte kryteria potrzebują takiego wsparcia, dla innych, choćby w przypadku wychowywania i rehabilitacji dziecka niepełnosprawnego, przyznana kwota jest przysłowiową kroplą w morzu potrzeb. Natomiast przy okazji programu 500 plus na Opolszczyźnie okazało się, że jest wiele rodzin, które do tej pory nie korzystały z żadnych świadczeń, a znajdują się poniżej kryterium dochodowego.

Czyli dotychczas nie było żadnej diagnozy?Nie ma, absolutnie nie ma badań Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, które mówią, że będzie tyle albo tyle rodzin do wsparcia. A jest ich dużo, dużo więcej niż zakładano, co potwierdza, że nikt nie przeprowadził rzetelnej diagnozy, żeby móc się do tego dobrze przygotować. Ale też nikt tych rodzin nie zapytał, czy chcą pięćset złotych, czy może wolą zajęcia opiekuńczo-dydaktyczne dla dzieci. Albo bezpłatne miejsce w przedszkolu, żłobku, do tego jeszcze z dowozem do tych placówek. Bo każda pomoc musi być zindywidualizowana, wiele rodzin chce mieć pewną swobodę co do formy i zakresu wsparcia ze strony państwa.

Byłoby lepiej, gdyby zabezpieczono rodzinom dostęp do przedszkoli i żłobków dofinansowanych przez państwo?Uważam, że pomoc rodzinie byłaby o wiele bardziej racjonalna, gdyby ludzie wiedzieli, że ich dziecko ma zapewniony żłobek, przedszkole, a matka po urodzeniu dziecka ma zapewniony bezpieczny powrót na rynek pracy. Przecież to nie chodzi tylko o to, aby rozdawać. Nawet jeśli w kolejnych latach rodziny będą otrzymywały te 500 zł, to przecież za jakiś czas może się okazać, że to za mało, że lepiej dawać 1000 zł. Natomiast zagwarantowane miejsce pracy po urlopie wychowawczym, do tego pewne miejsce w żłobku i przedszkolu dawałoby poczucie stabilności.

Wspominała pani, że na Opolszczyźnie przy okazji programu 500 plus okazało się, że jest więcej rodzin żyjących w ubóstwie i nigdy nie były one beneficjentami pomocy społecznej. No właśnie, mogły dostać wsparcie z instytucji pomocowych, a nigdy się o to nie ubiegały. Okazało się, że te rodziny nigdy nie wiedziały, jak i kiedy mogą się ubiegać o pomoc. Żyły w ubóstwie, nie mając świadomości, że należy im się wsparcie ze strony państwa. Jest też druga strona: instytucje nie wiedziały nic o istnieniu tych rodzin.

Dlaczego tak się dzieje? Na wstępie mówiłam, że wdrożenie projektu 500 plus nie poprzedziła żadna diagnoza funkcjonowania rodzin. Samorządy powinny zlecić instytucjom, może uniwersytetowi, by zbadały, które rodziny potrzebują pomocy. I nie chodzi tu tylko o pomoc materialną, ale też z zakresu pracy socjalnej, bo czasami rodzina może mieć już świadczenie, ale nie potrafi nim gospodarować. To też się okaże przy okazji tego projektu, bo danie komuś środków wcale nie oznacza, że będzie on potrafił właściwie nimi gospodarować, zatem równolegle powinno się obserwować, jak te pieniądze są wydawane. Bo w jednych rodzinach zostaną dobrze i pożytecznie zagospodarowane, a w innych dzieci nawet nie odczują, że państwo przeznaczyło dla nich pieniądze.

Przeciętny człowiek może się zdziwić: jak można nie wiedzieć, na co dobrze wydać pieniądze? Przecież wiadomo, że np. wreszcie będzie za co wyposażyć pokój dziecinny lub wyremontować kuchnię. Tak się wydaje, ale to realne problemy, dlatego m.in. pod tym kątem kształcimy przyszłych pracowników socjalnych, ze specjalnością edukacji w obszarze opiekuńczo-wychowawczym. Nasi absolwenci uczą takie rodziny m.in. posługiwania się środkami finansowymi, co oznacza, że rodziny sobie z tym nie radzą. To nie są jakieś wyjątkowe sytuacje, że rodzina dostaje pieniądze i idzie na wielkie zakupy, wydaje wszystko jednego dnia nie zastanawiając się, co za dwa dni będą jadły jej dzieci. Miejskie ośrodki pomocy mają informacje, jaki odsetek rodzin ma tego typu problemy.

Czy program 500 plus oraz inne zmiany prospołeczne – realizowane lub zapowiadane - zwiększą poczucie bezpieczeństwa przeciętnej rodziny? Program 500 plus z pewnością zwiększa poczucie bezpieczeństwa socjalnego. Jednak nie jest on gwarantem zapewnienia dobrej jakości funkcjonowania rodzin na przyszłość. Poczucie bezpieczeństwa daje w miarę stabilna sytuacja społeczno-gospodarcza w kraju. Trudno, żeby ktoś czuł się bezpiecznie w sytuacji ciągłych przeobrażeń i zmian. Już po 1989 roku zmiana była ogromna, jakoś próbowaliśmy się w tym wszystkim odnaleźć, osadzić w tych nowych realiach. Teraz jest kolejna zmiana, która znowu wymaga od nas edukacji, weryfikacji dotychczasowych, a może poszukiwania nowych celów. Nadmiar zmian dotyczy nie tylko polityki społecznej, ale też polityki oświatowej - dzisiaj sześciolatki idą do szkoły, a jutro już nie idą… Dzisiaj mamy gimnazjum, a jutro już nie mamy… Trudno w takiej sytuacji czuć się niezagrożonym.

Jaka powinna być polityka społeczna państwa, żeby rodzina czuła się bezpiecznie?
Powinny być zachowane podstawy, które dają poczucie bezpieczeństwa obywatelowi, czyli tzw. jego nienaruszalne prawa, które przy zmieniających się rządach zawsze pozostają niezmienne. Są nimi m.in. niezbędne minimum socjalne, dostęp do opieki zdrowotnej, edukacji, rynku pracy i dóbr kultury.

Po 1989 roku kolejne ekipy działały raczej doraźnie, bez planu na dalszą przyszłość, mając na uwadze cztery najbliższe lata… i wygraną w kolejnych wyborach Niestety, myślę, że tak się dzieje nadal. Każde kolejne ekipy rządzące chcą wprowadzać swoje zmiany, a w naszym kraju nic się tak nie zmienia, jak… zmiany. Nawet jeśli za poprzedniej władzy zostały popełnione jakieś błędy, to nie próbuje się ich naprawiać. Tu nie chodzi o to, żeby wszystko zburzyć i budować od nowa. Nie można stale zaczynać od początku, gdyż tym sposobem hamuje się wszelki postęp i rozwój. Trudno wówczas o poczucie bezpieczeństwa. Jeśli jest zmiana, to zrób wszystko, żeby zmiana była pozytywna. Jeśli poprzednicy zbłądzili, to trzeba wyprowadzać na prostą. Jeśli jakaś droga jest zbyt kręta, to nie niszczymy jej całkowicie, tylko próbujemy niwelować te zakręty. Takie niszczenie i zaczynanie ponownie od zera nigdy nie będzie skuteczne.

To jak powinno się prowadzić politykę społeczną państwa? Każda polityka społeczna opiera się na odpowiednich narzędziach diagnostycznych, od tego należałoby wyjść, żeby podejmować jakiekolwiek decyzje. Rzetelne zdiagnozowanie problemu na danym obszarze pozwoli przygotować plan działań. Wraz z przygotowaniem działań trzeba zapewnić na ten cel środki w budżecie, a także mieć na uwadze ludzi, którzy będą te programy realizować. Wydaje mi się, że w wielu obszarach polityki społecznej działa się trochę po omacku.

To może program 500 plus zastąpić czymś innym? Jeśli nawet za jakiś czas okaże się, że to błąd, to nie wolno się wycofywać z programu 500 plus. Dodatkowo należałoby stworzyć jeszcze inne narzędzia, które wzmocnią rodziny i pozwolą im bezpieczniej funkcjonować.

Jak pomagać żyjącym w ubóstwie? Problem ubóstwa rodzin jest bardzo poważny, ale jego rozwiązanie nie polega na ciągłym rozdawnictwie. Na podstawie badań, rzetelnej diagnozy należałoby przygotować plan pracy z tymi rodzinami. Pomoc powinna być zindywidualizowana, więc trzeba dobrze określić potrzeby danej rodziny i jej umiejętności w radzeniu sobie z dziećmi, gospodarowania pieniędzmi, czasem, żeby wyraźnie dostrzec, w którym aspekcie tej rodzinie pomóc. I w jakim zakresie.

Skoro nie mamy poczucia bezpieczeństwa, to rodzi się pytanie, czy państwo w ogóle prowadzi politykę społeczną. Nie można powiedzieć, że polityki społecznej nie ma, można się tylko zastanawiać nad jej jakością. Są obszary, gdzie polityka społeczna jest świetnie realizowana, np. interwencje kryzysowe. Powiatowe centra pomocy rodzinie, ośrodki interwencji kryzysowej starają się pomóc i na ogół robią to skutecznie. Największa trudność polega na tym, że my nie docieramy do ludzi i nie pytamy o ich problemy. Zazwyczaj reagujemy wówczas, kiedy ktoś pojawi się z problemem. Np. dziecko jako obywatel odnajduje się dopiero w chwili obowiązku szkolnego, tylko dlatego, że szkoły zabiegają o potencjalnych uczniów. W niektórych przypadkach jest już za późno na pomoc. Bezdomni także funkcjonują poza systemem. W wielu państwach Europy jest inaczej, obserwowałam rozwiązania wprowadzone w Niemczech, gdzie rejestruje się bezdomnych, co pozwala zdiagnozować ich potrzeby. My o swoich bezdomnych niewiele wiemy.

Jeśli mówimy o pracy socjalnej i pracy z rodziną: w wielu państwach o ugruntowanej demokracji wykorzystuje się nie tylko instytucje państwowe, ale też organizacje pozarządowe.Działalność organizacji pozarządowych jest nieoceniona i niedoceniona. Oczywiście, jest to u nas twór nowy, bo organizacje pozarządowe pojawiły się dopiero po 1989 roku. One szybciej niż instytucje państwowe, do tego łatwiej i bez zbędnych formalności docierają tam, gdzie są problemy. Szczególnie mam na uwadze problemy związane z rodziną. Organizacje pozarządowe mają pewną swobodę działania i nie zajmują się polityką społeczną szeroko, one mają wyznaczone wąskie cele działania i na nich się koncentrują. Albo zajmują się tylko dziećmi, albo seniorami. I robią to zwykle lepiej i taniej niż instytucje państwowe. Ale politycy jakby nie chcieli ich zauważyć, nie liczą się z ich zdaniem. Jeśli polityka społeczna państwa ma do rozwiązania pewne kwestie, powinna je konsultować z organizacjami pozarządowymi.

Dlaczego nie ma „klimatu” dla organizacji pozarządowych?Przyczyn jest wiele, ale przede wszystkim winny jest brak edukacji społecznej. Wielu ludzi w ogóle nie wie, co to są organizacje pozarządowe i jaką rolę mają do spełnienia. Nie nauczono nas, jak wykorzystywać organizacje pozarządowe do rozwiązywania problemów społecznych. Władze też niewiele robią w tym kierunku. Często samorządy, mając jakieś zadanie do zrealizowania, nie szukają do tego organizacji pozarządowych, ale powierzają je instytucji, która jest w strukturach władzy.

Lepiej może nie być. Obecna ekipa wyznaje filozofię, że to państwo i jego instytucje najlepiej rozwiązują problemy i odpowiadają na potrzeby społeczne. Tu raczej nie ma miejsca na organizacje pozarządowe i oddolne ruchy, z ich różnorodnością i niesterowalnością przez administrację. Znamienny jest tu wywiad ministra Waszczykowskiego dla „Bilda”, w którym mówi lekceważąco o ekologach, wegetarianach, rowerzystach. Gdyby tak rzeczywiście było, to byłoby niedobrze. Dążyliśmy do tego, żeby społeczeństwo było obywatelskie. Takie społeczeństwo opiera się na aktywności, wymianie międzyludzkiej i wzajemnej pomocy. Gdyby ktoś miał zamiar ograniczenia roli organizacji pozarządowych, to byłby powrót do tego, co było wcześniej. Przed 1989 rokiem.

Jak pani uważa, doczekamy czasów, że to organizacje pozarządowe, a nie instytucje i urzędnicy będą prowadzić np. ośrodek interwencji kryzysowej, albo readaptacji społecznej? Żeby nie dochodziło do sytuacji takich jak ta w Opolu, kiedy pół roku temu matka, opuszczając porodówkę, nie miała gdzie się podziać z noworodkiem. Nie wydaje mi się to niemożliwe. Z drugiej strony nie jest łatwo być urzędnikiem, mieć po drugiej stronie człowieka i nie mieć narzędzi, by pomóc temu człowiekowi, a obecnie bardzo często się właśnie tak dzieje. Każda nierozwiązana sytuacja, właśnie taka jak ta, że dla samotnej matki nie ma nigdzie miejsca, dowodzi, że za mało jest takich instytucji państwowych, ale także instytucji prowadzonych przez organizacje pozarządowe. Trzeba zaufać, dać i pozwolić, by organizacje pozarządowe tworzyły i prowadziły instytucje opieki, przy jednoczesnym bardzo silnym systemie kontroli, który by te instytucje nadzorował.

Chce pani powiedzieć, że człowiek nie jest doskonały?Czasem chcemy bardzo pomagać, ale to może nie wychodzić albo wychodzić źle. System kontroli po prostu musi być.

Polityka społeczna

to przyjęte i realizowane przez władzę publiczną i organizacje pozarządowe długofalowe działania na rzecz zaspokajania potrzeb i rozwiązywania problemów społecznych. Jednym z celów polityki społecznej jest m.in. bezpieczeństwo socjalne obywateli, a w jego zakres wchodzą dochody, usługi w razie choroby, inwalidztwa, starości, śmierci, czy bezrobocia. Innym celem jest tworzenie równych szans rozwoju ludzi, ze szczególnym uwzględnieniem dostępu do edukacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska