Jest praca dla studentów z Nysy!

Klaudia Bochenek
Marek Bieruta i Paweł Szewczyk od kilkunastu dni dorabiają sobie jako doręczyciele gminnych przesyłek. Szacują, że na roznoszeniu korespondencji będą mogli wzbogacić się  nawet o tysiąc złotych: - Zawsze to jakiś grosz na codzienne wydatki, a przy okazji odciążymy rodziców i zdobędziemy pierwsze zawodowe doświadczenia - mówią.
Marek Bieruta i Paweł Szewczyk od kilkunastu dni dorabiają sobie jako doręczyciele gminnych przesyłek. Szacują, że na roznoszeniu korespondencji będą mogli wzbogacić się nawet o tysiąc złotych: - Zawsze to jakiś grosz na codzienne wydatki, a przy okazji odciążymy rodziców i zdobędziemy pierwsze zawodowe doświadczenia - mówią.
Oprócz stypendiów mieszkalnych gminni włodarze postanowili dać studentom pracę dorywczą, która pozwoli im załatać dziury w skromnych budżetach.

Świetny pomysł! To dla nas idealne rozwiązanie, by podreperować studencki budżet, a przy tym odciążyć trochę rodziców. Bo przecież miesięcznie na utrzymanie idzie nam naprawdę sporo kasy. Zwłaszcza tym, którzy studiują architekturę i co rusz muszą oddawać jakieś projekty. Zresztą każdy żak ma swoje potrzeby, a dorywcza praca bez wątpienia pomoże je zaspokoić - zapewnia Marek Bieruta, student drugiego roku zarządzania i inżynierii produkcji w Państwowej Wyższej szkole Zawodowej w Nysie, który od kilkunastu dni jest... gminnym listonoszem, a właściwie doręczycielem wszelkich pism i urzędowych dokumentów.

Na pomysł zorganizowania dorywczego zajęcia dla studentów wpadła nyska gmina. Włodarze stwierdzili, że skoro i tak za wykonanie niektórych zadań musi gmina zapłacić, to przecież może zrobić to tak, by skorzystali na tym ci, którzy rzeczywiście tych pieniędzy potrzebują. - To kontynuacja współpracy między nyską uczelnią a gminą - podkreśla burmistrz Jolanta Barska. - Zachęcamy młodzież nie tylko do studiowania oraz zamieszkania w Nysie, teraz stwarzamy im także możliwości do podjęcia pracy.

W ten sposób znalazło się zajęcie na razie dla trzech żaków, którzy od niedawna roznoszą korespondencję z magistratu. - Wszelkie druki dotyczące rejestracji przedpoborowej, podatki, powiadomienia - wylicza Marek Bieruta. - Zdarza się, że dziennie mamy do dostarczenia nawet pięćdziesiąt i więcej listów. Wówczas trzeba się trochę nagimnastykować, by zdążyć z korespondencją, ale też nie zawalić zajęć.

Bo całą swoją pracę studenci wykonują w czasie wolnym pomiędzy zajęciami, a także przed i po nauce. - Bywa, że docieramy do ludzi z pismem późnym wieczorem i czasem odbiorcy krzywią się, czemu ta poczta tak kiepsko działa, że późnym wieczorem zakłóca im spokój - mówi Paweł Szewczyk z drugiego roku dietetyki, który również pracuje jako doręczyciel. - Na szczęście większość mieszkańców podchodzi do tematu ze zrozumieniem, a nawet uśmiechem. Zwłaszcza jak wytłumaczymy, że my nie poczta, tylko studenci, którzy dorabiają sobie w chwilach wolnych od nauki i nie zawsze udaje się nam wyrobić na czas...

O zarobkach chłopcy jeszcze niewiele mogą powiedzieć, bo póki co miesiąc się jeszcze nie skończył. Pewne natomiast jest, że za jeden doręczony list polecony dostają 3,50 zł brutto, a za zwykłą korespondencję - 1,50 zł. Paweł wyliczył, że przeszło tysiąc złotych za miesiąc powinno się uzbierać.
- Rodzice będą mieli trochę lżej, bo nie będziemy od nich ciągnąć tyle pieniędzy - uśmiecha się. - Wiadomo, że w ten sposób na samochód nie zarobię, ale zawsze będzie to trochę gotówki na codzienne wydatki czy weekendowe wyjścia gdzieś do pubu. No i nie będziemy musieli żyć na samych zupkach chińskich!

Marek natomiast śmieje się, że zarobione pieniądze przeznaczy na generalny remont swojego roweru, który teraz jest codziennie eksploatowany podczas doręczania przesyłek. - A pogoda sprzętu nie oszczędza - mówi. - Śnieg, piasek i sól na pewno mu nie służą.

Rower rowerem, ale żacy cieszą się z możliwości dorobienia. Na razie w role doręczycieli wcieliło się trzech studentów, siedmiu kolejnych będzie jeszcze prowadziło zajęcia w świetlicach wiejskich z dzieciakami.

- Będą uczyć angielskiego, niemieckiego, bawić się z dziećmi, pomagać im w odrabianiu lekcji i nauce - dodaje Paulina Sołtys z biura karier nyskiej PWSZ, które zajmuje się rekrutacją żaków. - Wspólnie z urzędem mamy jeszcze kilka pomysłów na zagospodarowanie studentów. Mogliby jeszcze pracować przy porządkowaniu miasta i zieleni miejskiej, a podczas zagranicznych wizyt oprowadzać gości po mieście, wcielając się w role przewodników.

Gminni włodarze natomiast liczą, że w ślad za urzędem miejskim, do współpracy z PWSZ włączą się inne instytucje, które również dadzą tymczasowe zatrudnienie nyskim żakom.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska