Anna M. szła parę dni temu przez podwórze z wiaderkiem karmy dla kur. Ścieżka, którą szła, była bardzo śliska, kobieta poślizgnęła się i złamała rękę.
Maria S. chciała kilkanaście dni temu wydoić krowy. Gdy otwierała drzwi do obory, także się poślizgnęła i do dziś leczy pękniętą rzepkę w kolanie.
Scenariusz prawie wszystkich pozostałych tegorocznych wypadków był niemal taki sam i winić za nie można jedynie samych rolników, którzy nie zatroszczyli się o stan nawierzchni w obejściach.
Jak wynika ze sprawozdań terenowego oddziału Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Oleśnie, wypadków na roli zdarza się na tym terenie ostatnimi czasy już nieco miej niż w latach ubiegłych. O ile w roku 2001 zgłoszono ich łącznie 82, o tyle w ubiegłym roku już tylko 66. Jednak, w ocenie Zdzisławy Księżarek, kierowniczki oleskiej KRUS, liczba ich nadal jest bardzo duża.
- Zważywszy na to, że w naszej KRUS ubezpieczonych jest 5851 rolników, wypadkowi ulega prawie co osiemdziesiąty z nich - argumentuje kierownik Księżarek. - Tymczasem na przykład we Francji rocznie wypadkom ulega jedynie jeden rolnik na tysiąc.
Ponad połowa poszkodowanych doznaje większych lub mniejszych obrażeń ciała wskutek potknięcia czy poślizgnięcia się w obejściu, upadku z drabiny, schodów lub maszyny. Pozostali - na skutek pochwycenia przez ruchome części maszyn, upadku ciężkiej części maszyny na rolnika, niewłaściwej obsługi sprzętu, porażenia prądem, a nawet uderzenia lub przygniecenia przez zwierzę.
- Prawie w każdym z tych przypadków przyczynami nieszczęścia były pośpiech i niezachowanie podstawowych zasad bezpieczeństwa - mówi Księżarek. - W przeciwieństwie do rolników z krajów Unii, nasi rolnicy mają często problemy z utrzymaniem porządku w swoich gospodarstwach i nie zabezpieczają ruchomych części maszyn ani też nie używają osłon na twarz, rękawic i okularów ochronnych. I choć od lat staramy się im uświadomić, że poprawa stanu bezpieczeństwa w obejściach nie wymaga wielkich wydatków, to spora grupa gospodarzy wciąż ignoruje zagrożenie.