Jo Nesbo: - Jestem beznadziejnym milionerem

Danuta Nowicka
Mikołaj Nowacki (O)
Jest laureatem licznych nagród, w tym przyznawanej przez Parlament Norweski Per Gynt za wpisanie Norwegii na światową mapę literatury. Jo Nesbo, najgorętsze nazwisko kryminału na świecie, gościł we Wrocławiu.

Z oficjalnych doniesień wynika, że Nesbo zaproszono z okazji Europejskiego Dnia Książki UNESCO, ale w rzeczywistości przyjazd do Polski to był pomysł samego pisarza. Z powodu lekkiego lęku wysokości od lat uprawia wspinaczkę, a w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej nie brakuje pionowych tras. Część z pięćdziesięciu pokonał przed przyjazdem do stolicy Dolnego Śląska, część pozostawił na potem.

Zdobywanie skałek nie jest jego jedyną pasją. We wczesnej młodości z powodzeniem kopał piłkę w Mokle FK i rokowano, że dorówna najlepszym, niestety, po kontuzji kolan musiał opuścić boisko (do dziś powtarza, że gdyby było to możliwe, bez żalu porzuciłby literaturę na rzecz futbolu). Jest liderem najlepszej w kraju poprockowej kapeli Di Derre; początkowo udzielał się jako gitarzysta, kiedy zabrakło wokalisty, zaczął także śpiewać i pisać teksty piosenek. Z wykształcenia ekonomista („Kiedy nie wiesz, co w życiu robić, zapisujesz się na ekonomię” - przypominał), pracował jako makler giełdowy i dziennikarz.

Literaturą zajął się dość późno. Podczas spotkania w teatrze Capitol, na które rozprowadzane drogą internetową bilety rozeszły się w ciągu kilku minut, ktoś spytał, co na to wpłynęło. Jo Nesbo, niewysoki, szczupły, skromny z wyglądu i sposobu bycia, opowiedział o swojej matce. Była bibliotekarką i każdemu z domowników przynosiła książki. Działała w ruchu oporu. O ojcu: w wieku lat dziewiętnastu na ochotnika zaciągnął się do Wehrmachtu, bo wychowywał się w rodzinie, dla której wszyscy byli lepsi od komunistów (syn dowiedział się o tym, gdy miał 15 lat. Przeżył szok; teraz rozumie, że nic nie jest czarne ani białe i wybory bywają niewiarygodnie trudne). Ojciec tak często powtarzał swoje wojenne opowieści, że wszystko w nich stało się przewidywalne. Ale wcale - dopowiada syn - nie mniej interesujące.

W domu państwa Nesbo opowiadanie historii stało się tradycją. Z okazji rodzinnych uroczystości, Bożego Narodzenia czy innych świąt wszyscy zasiadali przy stole i cierpliwie czekali, aż zabiorą głos. Nesbo: Kiedy ukończyłem 37 lat zrozumiałem, że właśnie nadszedł mój czas, że nastąpiła moja kolej przy stole.

Ulubione miejsca

Początek opowieści: - W Oslo mam mieszkanie z cudownym widokiem na całe miasto. Jest w nim ogromne, wykonane na indywidualne zamówienie biurko, znakomity sprzęt do odtwarzania muzyki, ekspres do kawy i komputer z wielkim monitorem. Tyle tylko, że nie napisałem tam ani jednego słowa.

Budzi się, jeszcze w łóżku obmyśla ciąg dalszy fabuły właśnie powstającej powieści, około jedenastej pojawia się w knajpie za rogiem. Jeśli stolik przy drzwiach jest zajęty, spojrzeniem „wymraża” intruza tak długo, aż ten się zwinie. W kurtce (bo zimno), z wielkimi słuchawkami na uszach (bo głośno) zaczyna stukać na starym, wysłużonym laptopie. Dzień w dzień. (Tu apel: Chcesz pisać? Zacznij dzisiaj! Codziennie poświęć pisaniu kilka godzin, bez względu na okoliczności).

Nesbo lubi także pracować na dworcach i lotniskach. Szczególnie na tych drugich, gdzie „można liczyć na dobrą kawę i zasiąść przy kwadratowym stoliku”. Należy do tych nielicznych pasażerów, którzy słysząc komunikat o opóźnieniu, mówią sobie: „super!”.

Harry urodził się w Australii

Pomysł na pierwszą książkę powstał w samolocie. W ciągu 30 godzin narodził się Harry Hole i nieśmiało (na razie, doczeka się jeszcze 10 powieści ze swoim udziałem) wkroczył w życie literackiego ojca (w kolejnych książkach awansował na pierwszoplanową postać). Kiedy Jo (do wszystkich gości w Capitolu Nesbo zwracał się na ty, więc raz pozwolę sobie na rewanż) wylądował w Australii, z samolotu wysiadł także Harry, a kiedy Nesbo meldował się w hotelu, jego bohater zrobił to samo. Z miejsca pokochały go tłumy czytelników, z akcentem na czytelniczki. Tak bardzo, że książki bez jego udziału mają nieco mniejsze powodzenie. Oczywiście w przypadku Nesbo wciąż wielkie.

Harry Hole superstar

Aktor Mariusz Bonaszewski, prowadzący spotkanie razem z Ireneuszem Grinem, pisarzem, kuratorem Europejskiej Stolicy Kultury 2016, wyznał norweskiemu pisarzowi: - Jestem pana psychofanem od wielu lat. Kłócę się o pana, recenzuję pana, pana książkę czytam dwa dni i dwie noce, żona mnie nienawidzi, przestaliśmy mieć dzieci. Wychodzę na ulicę i nagle mam 193 centymetry wzrostu, włosy ścięte na jeża i zaczynam śledzić. (Wypisz wymaluj Harry - przyp. autorki).

Bonaszewski czytał wszystkie powieści Nesbo, jako lektor audiobooków - także głośno. Sądząc po reakcjach, 17 książek dla dorosłych musiała zaliczyć znaczna część ponadsiedmiusetosobowej widowni (autorka-sprawozdawca zapewnia, że ona także). Dziesięcioletnia Maja, fanka Nesbo, autora cyklu dla dzieci z Proktorem, pokazywała jedną z nich, z podobiznami szalonego doktora i jego imponujących hemoroidów. Panie i panowie wyrażali uznanie za pomysłowość Nesbo, za wiarygodną sylwetkę Harry’ego Hole’a. Śledczy idealny, w punkowych glanach i wymiętoszonej marynarce uwiódł ich zarówno inteligencją, przestrzeganiem kodeksu moralnego, jak i przekonaniem, że daleko mu do ideału.

Nesbo: - Cały czas mój bohater próbuje utrzymać jakiś ład wewnętrzny, nie wchodzi w żadne ścisłe relacje, żeby nie zniszczyć samego siebie i innych. I wbrew stereotypom nie jest wzorem. Ma kłopot z alkoholem i narkotykami.

Jego literacki ojciec takiego kłopotu już nie ma. Ostatni alkoholowy wyczyn zaliczył dawno temu. Przed 20 laty powiedział „dość” i od tej pory słabości scedował na Harry’ego. Na idywidualnym doświadczeniu buduje postać nie szeleszczącą papierem.

- Hole jest niezależny i samodzielny, nie da się jednak nie zawrzeć w literackiej postaci cząstki siebie samego - przyznał się autor. Zażartował: - Na dziś łączy nas jakieś 73 procent podobieństw.

Skazany na śmierć - jak długo można utrzymywać przy życiu jedną osobę, zapewniając jej przy tym odpowiednią liczbę zabójców i ofiar w niewielkim Oslo? (Tylko w dwóch powieściach akcja toczy się poza stolicą Norwegii). Był już niemal opłakiwany przez czytelników. We Wrocławiu padła jednak zapowiedź, że pojawi się na stronach nowej powieści. Widownia zareagowała aplauzem, nim jeszcze wybrzmiał angielski tekst gościa i do akcji nie wkroczyła tłumaczka. Padły miejsce i data światowej premiery książki: Oslo, marzec 2017.

Ach, ta popularność

Niebywałe powodzenie norweskiego pisarza, mierzone choćby tłumaczeniami (na 40 języków, jak podają jedne źródła, na 50, zgodnie z innymi) i 27 milionami sprzedanych egzemplarzy (ponad milion kupili Polacy) przez niego samego odbierane jest ze stoickim spokojem. Statystyka ani nagrody nie wpompowały w Nesbo mililitra wody sodowej. Niebywały sukces zwykł przypisywać zbiegowi okoliczności i szczęściu. - Nie dość, że człowiek nagle wpada na pomysł, co samo w sobie wywołuje radość, wyjmuje laptopa i decyduje się napisać 500 stron, gotowy tekst wysyła do wydawnictwa, to potem słyszy, że jest niesamowity i że to najlepsza powieść w historii. Ktoś robi niesamowitą okładkę, potem książka trafia do księgarń, ludzie przychodzą i kupują, wracają do domu i czytają, k...a, każde słowo czytają. I na dodatek podchodzą do mnie na ulicy, mówią, jaki to jestem wspaniały, i jeszcze dziękują.

Dodaje, już na poważnie: - Uznanie jest wielką rzeczą, kto tego nie lubi, ale i wzbudza chęć, żeby zrobić coś dobrego, coś, co ma prawdziwą wartość.

To się nazywa kasa

- Tak, jestem bogaty - potwierdził, żeby za chwilę skomentować: - Tyle że szkoda na mnie pieniędzy. Są mi potrzebne, żeby zapłacić czynsz, za podróże, książki i płyty. Nie zamierzam kupować jachtu, nie mam samochodu i nigdy go mieć nie będę.

Najlepszy na świecie pisarz kryminałów porusza się rowerem, nie, jak przystało na bogacza, z kilkunastoma przerzutkami i superlekką ramą. Zwykłym i tanim. M.in. dlatego, że cierpi na rodzaj społecznej klaustrofobii. Wystarczy, że znajdzie się gdzieś „za górami, za lasami”, skazany na cztery dni pobytu, bez możliwości natychmiastowego wymiksowania. Albo na imprezie w rodzinnym Oslo.

- Lubię być wśród ludzi, ale lubię także, kiedy mogę się od nich uwolnić. To silniejsze ode mnie - powiedział. - Na taksówkę musiałbym czekać pół godziny, potem tkwić w korkach. Korków bym nie uniknął, siedząc za kółkiem. Rower daje niezależność.

Nesbo nie przebierał w słowach: - Jestem beznadziejnym milionerem i płacenie mi bajecznych pieniędzy to pomyłka. Tym bardziej że pieniądze mnie nie motywują ani nie wpływają na życie.

W ramach zadośćuczynienia założył Fundację Harry’ego Hole’a, która finansuje projekty zwalczania analfabetyzmu w ubogich krajach Afryki i Azji.

Nesbo a Szekspir

Oprócz jedenastej książki z niepokornym Harrym, w kolejce czeka powieść inspirowana dziełem dramaturga wszech czasów. Wpisana w międzynarodowy Projekt Szekspir, związany z 400. rocznicą jego śmierci. Do udziału zaproszono dziesięciu wybitnych pisarzy z całego świata. Każdy tworzy lub stworzy własną, współczesną wersję wybranego utworu. Dziewięciu zdecydowało się na komedie, Nesbo postawił sprawę podobnie jak Hamlet - „Makbet” albo nic. Nowe dzieje bohatera zyskują nowe tło. Lata siedemdziesiąte, Nowy Jork, ponury i brzydki. Zanieczyszczone powietrze, przestępczość, mieszkańcy zgnębieni apokaliptyczną wizją zimnej wojny. Komendant policji walczy z szefami gangów. Trzy wiedźmy przybrały postaci trzech ponurych panów, którzy w kadziach mieszają zabójcze narkotyki.

Bo cię zabiję

Kryminały Norwega to idealny materiał na filmowe scenariusze. Przekonał się o tym Morten Tyldum, przenosząc na ekran „Łowców głów” (2011 r.). W marcu przyszłego roku w Norwegii odbędzie się światowa premiera „Pierwszego śniegu” z Michaelem Fassbenderem w roli Harry’ego Hole’a.

- Jedyny wpływ, jaki miałem na film, to wybór reżysera (Nesbo). - Zdecydowałem się na Szweda, Tomasa Alfredsona. Napisałem swoją historię i do filmu już się nie wtrącam. Ktoś inny ją przejął i nie zamierzam mu zaglądać przez ramię; ja też nie byłbym zadowolony, gdyby robił to Szekspir. Powiedziałem tylko: „Ty się mną nie przejmuj. Rób dobry film, bo jak go sknocisz, to cię zabiję”. (Co musiało Andersona przestraszyć nie żarty. W w czym jak czym, ale w zabijaniu Nesbo jest skuteczny).

Nesbo a Polska

Pierwszy raz odwiedził nas przed sześciu laty. Tamten pobyt, także we Wrocławiu, miał związek z przyznaniem mu Nagrody Wielkiego Kalibru za całokształt twórczości. Prasa wzięła na ząb dwie nastolatki, które uciekły z domu, z Warszawy, żeby zobaczyć Nesbo. Nie wpuszczone na spotkanie, musiały się zadowolić selfie z jego udziałem.Ktoś wtedy napisał: „Zapomnijcie o Mankellu, zapomnijcie o Larssonie. Królem skandynawskiego kryminału jest Norweg Jo Nesbo”.

W powieściach „króla” Polska to budowlańcy i sprzątaczki. Jeden z uczestników kwietniowego spotkania chciał się koniecznie dowiedzieć, czy jednak są szanse, by kolejna powieść rozegrała się w Krakowie albo we Wrocławiu. Nesbo rozwiał nadzieje:

- Bywam w różnych miejscach, w różnych krajach i wszędzie pada to pytanie. Wszędzie odpowiadam: „Tak”.

Po tej odpowiedzi polscy fani musieli zadowolić się autografem. Kolejka chętnych rozpoczynała się w hallu teatru, wychodziła na ulicę Piłsudskiego, zataczała pętlę na skrzyżowaniu ze Świdnicką. Doliczono się w niej tysiąca osób.

POD LUPĄ

Jo Nesbo urodził się w 1960 r. w Oslo, a wychowywał w Molde. Pisarz i muzyk poprockowy, z wykształcenia ekonomista. Już za debiutancką powieść „Człowiek nietoperz” otrzymał literacką Nagrodę Rivertona oraz Szklany Klucz, przyznawane najlepszym powieściom kryminalnym, a za „Czerwone gardło” - nagrodę norweskich księgarzy. W 2004 r. książka otrzymała tytuł najlepszego kryminału wszech czasów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska