Justyna Kowalczyk pobiegnie w czwartek - mówi jej lekarz

Paweł Relikowski
Justyna Kowalczyk trenuje na trasach w Soczi.
Justyna Kowalczyk trenuje na trasach w Soczi. Paweł Relikowski
Rozmowa z dr Stanisławem Szymanikiem, lekarzem z polskiej misji olimpijskiej, zajmującym się naszą biegaczką

Justyna Kowalczyk długo nie chciała robić prześwietlenia kontuzjowanej stopy. Czy gdyby diagnoza została postawiona szybciej, tuż po tym, jak doszło do urazu, to sytuacja wyglądałaby dziś inaczej?
- Nie, niewiele by to zmieniło. Poza tym że mielibyśmy jasną i klarowaną informację, że ta piąta kość jest złamana. Moja decyzja po konsultacji z Justyną byłaby pewnie taka sama: Jedziemy, startujemy i leczenie wyglądałoby tak samo jak do tej pory.

Czyli nie można powiedzieć, że to było lekkomyślne z jej strony, że tego badania nie zrobiła wcześniej?
- To jest trudne pytanie, powiedziałbym, że takie nielekarskie. Pacjent musi wyrazić zgodę na leczenie. Justyna podjęła taką, a nie inną decyzję. Ale powtarzam: gdybyśmy zrobili badania w Polsce, to moja decyzja byłaby identyczna jak tutaj. Mówiłbym Justynie, że może startować, że nie zrobi sobie większej krzywdy, że to nie jest nic złego.

Wcześniej Justyna zapowiadała, że badanie wykona dopiero po czwartkowym biegu na 10 km techniką klasyczną. Pan ją namówił do zmiany zdania?
- Rozmawialiśmy o tej sytuacji i podjęliśmy decyzję, że nie ma na co czekać. Tu chodziło o jasną informację medyczną, co się stało. Informację dla zawodniczki, dla lekarza i dla całego grona ludzi, również kibiców. Sytuacja, kiedy najbardziej znana zawodniczka na świecie na igrzyskach ma kontuzję, a nie wiadomo jaką, jest trudno zrozumiała dla społeczeństwa. Namawiałem Justynę i ona podjęła mądrą decyzję, żeby wiedzieć, z czym mamy do czynienia. Wiemy co to jest, jak trzeba to leczyć, jak walczyć z bólem, sytuacja jest klarowna. A Justyna jest teraz spokojna. Wie, że nie robi sobie krzywdy biegając,i nie doprowadzi tej stopy do gorszego stanu. Nie ma ryzyka, że to złamanie się zdestabilizuje.

A gdyby tego badania nie było?
- Klinicznie nic by to nie zmieniło. Dalej walczylibyśmy z bólem i zastanawiali się co, to może być. Od strony lekarskiej możemy trochę precyzyjniej przygotować do biegu na 10 km, bo znamy dokładne miejsce urazu. Nie musimy się zastanawiać, czy to tu, czy tu. Możemy podjąć takie działania, żeby ten ból wyeliminować na czas startu.

Ta stopa sama jednak się wyleczy, więc co będzie dalej?
- Oczywiście trzeba będzie podjąć leczenie tego złamania. Są zaproponowane przeze mnie dwie opcje tego leczenia, ale nie będę mówił o szczegółach, bo umówiłem się z Justyną, że wrócimy do tego po biegu na 10 km.

W pozostałych olimpijskich biegach też wystartuje?
- Z medycznego punktu widzenia może wystartować w innych biegach, ale jaka będzie decyzja sztabu szkoleniowego, to już zobaczymy po biegu czwartkowym.

Czyli ten jutrzejszy bieg to takie stawianie wszystkiego na jedną kartę?
- Nie. Przygotowujemy ją dwutorowo. Czyli z jednej srony zniesienie dolegliwości bólowych, z drugiej stabilizacja stopy przy użyciu specjalnych wkładek. I tyle. W sprawie dalszych planów, startów, do udzielania informacji są potrzebni Justyna i trener Wierietielny.

Co się dzieje jak środki przestają działać?
- Moment zaprzestania ich działania jest mniej więcej wtedy, gdy Justyna kończy bieg plus 30, 40 minut. Wtedy te dolegliwości się większe, bo w trakcie biegu dochodzi do mikroruchów również w tej okolicy złamania. Wtedy ból jest największy i do akcji wkraczają nasi fizjoterapeuci. Żeby usunąć obrzęk, zastosować terapie manualne. To jest gigantyczna praca. Kiedy Justyna odpocznie, po kilku, kilkunastu godzinach jest w stanie chodzić bez bólu.

O tych środkach mówi się popularnie: blokada. Co to takiego jest?
- To są informacje stricte lekarskie. Powiem tylko tyle, że w tym konkretnym przypadku to są działania ogólne jak i działania miejscowe. Poruszamy się w świetle dozwolonych metod działania, jeżeli chodzi o substancje jakie możemy Justynie podać oraz drogi ich podania. Bo to wszystko regulują przepisy Światowej Agencji Antydopingowej, Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i Międzynarodwej Federacji Narciarskiej. I ja biorę odpowiedzialność stuprocentową, że to wszystko jest legalne i dozwolone.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska