Jutro będzie pani miała 36,7 stopnia

Fot. Paweł Stauffer
- Nam tu nikt nie mierzy temperatury - zapewnia ta pacjentka.
- Nam tu nikt nie mierzy temperatury - zapewnia ta pacjentka. Fot. Paweł Stauffer
Zamiast mierzyć pacjentom temperaturę i tętno, pielęgniarki ze szpitala w Strzelcach Opolskich wpisują na karcie, co im się podoba.

Czasem nawet robią to z jednodniowym wyprzedzeniem. Pani Anna ze Strzelec Opolskich odwiedziła we wtorek w szpitalu chorą na serce ciocię. W pewnym momencie do sali weszła pielęgniarka i zaczęła coś pisać na karcie informacyjnej pacjenta, wiszącej przy łóżku.
- Zapytałam ją, co robi, a ona na to, że zaznacza temperaturę - relacjonuje pani Anna. - "A dlaczego pani jej nie zmierzyła?" - zapytałam. "Bo mamy tylko jeden termometr na oddziale" - odpowiedziała i sobie poszła.

Wtedy nasza czytelniczka spojrzała na kartę cioci i zdębiała. Okazało się, że jest już tam także wpisane tętno, jakie chora... będzie miała jutro, a także kilka pomiarów ciśnienia.
- Sęk w tym, że ciocia twierdzi, iż od tygodnia nikt jej nie badał ani pulsu, ani nie mierzył ciśnienia, mimo iż trafiła do szpitala z chorym sercem - dodaje pani Anna. - Jak można wpisywać dane z sufitu do dokumentu? Moim zdaniem pielęgniarki dopuszczają się przestępstwa fałszowania dokumentów.
Pacjenci, z którymi rozmawialiśmy wczoraj na oddziale wewnętrznym, potwierdzają, że tu nikt im nie mierzy temperatury. Pani Klaudia leży przeszło tydzień, dwa razy zmierzono jej ciśnienie.
- Za to termometru na oczy nie widziałam - zapewnia staruszka. - Pielęgniarka pyta, jak się czuję, a potem wpisuje temperaturę. Nawet nie wiem, jaką mam, niech pani tam zajrzy - wskazuje na kartę informacyjną.

TO NIEODPOWIEDZIALNE I NAGANNE
- Czy wpisywanie w karcie informacyjnej pacjenta fikcyjnych danych jest przestępstwem?
Odpowiada Roman Wawrzynek, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Opolu:
- Moim zdaniem karta informacyjna pacjenta nie jest dokumentem, jest nim jedynie historia choroby. Dlatego nie uznałbym czynu pielęgniarek za przestępstwo, należy to rozpatrywać w kategoriach odpowiedzialności służbowej, czyli nienależytego wywiązywania się z obowiązków pracowniczych. Pracownice mogą zostać ukarane upomnieniem lub naganą. Niewątpliwie takie postępowanie jest nieodpowiedzialne i w odbiorze społecznym naganne.

Wszystko jest w normie. Na wykresie liniowym raz 36,6 st. C, nazajutrz 36,8. Żeby coś się działo, pielęgniarki nie rysują idealnie prostych kresek.
- To nie jest tak, że nagle termometry się wytłukły. Jak leżałam tutaj w zeszłym roku, to też nie mierzyły temperatury, czasami jak się zagalopowały, to zaznaczały nawet temperaturę na następny dzień - dodaje pani z sąsiedniego łóżka.
Skoro na oddziale nie ma termometrów, można zażądać od pacjentów, by przynosili swoje. Ale nawet, jeśli ktoś sam sobie zmierzy temperaturę, pielęgniarek to nie interesuje.
- Moja koleżanka miała swój termometr, rano była osłabiona, miała 35,6 stopnia. Pielęgniarka przyszła, zaznaczyła 36,6 i wyszła bez słowa - dodaje chora.

Tylko jeden pacjent zapewnia, gdy zdradzamy mu cel naszej wizyty, że on ma codziennie mierzoną temperaturę. - Podobno na oddziale jest tylko jeden termometr? - wtrącamy.
- No to widocznie trafia do mnie - odpowiada bez przekonania.
Wszyscy pacjenci błagają o niepodawanie ich nazwisk (imiona zmieniliśmy), gdyż przecież muszą się tu leczyć. Pana Lucjana najbardziej zabolało, gdy wyczytał w rankingu "Rzeczpospolitej", że strzelecka interna została uznana za najlepszą w naszym województwie.

- Jak w takim razie wygląda oddział najgorszy? - pyta. - Ja codziennie przesiaduję przy łóżku chorego dziadka i widzę, jak wygląda opieka nad pacjentami. Pomijam to, że nikt nie mierzy dziadkowi temperatury ani ciśnienia. Nikogo nie interesuje to, że on nie jest w stanie sam zjeść czy załatwiać podstawowych potrzeb fizjologicznych, korzysta z pampersów. Pielęgniarka przynosi mu pojemnik do zbadania moczu, stawia na stoliku obok łóżka i wychodzi. Pojemnik stoi pusty już od tygodnia i żadna się nie zainteresuje, czy nie trzeba mu pomóc, żeby jednak wykonać badania. A jak ktoś ma bóle, dreszcze i woła o pomoc, to słyszy: "Co się tak drze? Lek się należy dopiero po południu, wtedy podam".

Dariusz Zduński, zastępca ordynatora oddziału internistycznego, jest wyraźnie zdenerwowany, gdy mówimy, że na jego oddziale nie mierzy się temperatury.
- Tu jest tyle ważniejszych problemów! - podkreśla Dariusz Zduński. - Grozi nam zamknięcie, personel najprawdopodobniej będzie miał obniżoną pensję o 40 procent, byle tylko szpital przetrwał. Jak nie będzie na pampersy, leki, gazy i rękawiczki gumowe, wtedy będziecie mieli o czym pisać, a nie, czy się mierzy temperaturę.

Ile jest termometrów na oddziale? Lekarz nie wie dokładnie, ale przyznaje, że za mało.
- Pacjenci, którzy mają zalecone codzienne badanie temperatury, na pewno ją mierzą. Ciśnienie też, bo ciśnieniomierzy mamy więcej. Tętno mierzymy ręcznie. To, że komuś czasem nie zmierzy się temperatury, to nie jest problem - podsumowuje.
Dlaczego szpital nie poprosi pacjentów o przynoszenie własnych termometrów?
- Pacjenci czytają na łamach gazet zapewnienia dyrektora kasy chorych, że pacjentom w szpitalu wszystko się należy. W takiej sytuacji nie przyniosą termometru, bo się należy - twierdzi Dariusz Zduński.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska