Kajakarstwo. Duet z AZS-u Politechniki Opolskiej Mateusz Borgieł-Mateusz Zuchora podbił Europę. Teraz chce złota mistrzostw świata [WYWIAD]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Mateusz Zuchora (z lewej) i Mateusz Borgieł (z prawej) świetnie radzą sobie na długich dystansach.
Mateusz Zuchora (z lewej) i Mateusz Borgieł (z prawej) świetnie radzą sobie na długich dystansach. materiały klubowe
Kanadyjkarze AZS-u Politechniki Opolskiej Mateusz Borgieł i Mateusz Zuchora to świeżo upieczeni mistrzowie Europy w maratonie kajakowym (26,2 km) w konkurencji C-2. Za dwa i pół miesiąca powalczą w Chinach o miano najlepszych na świecie. W rozmowie z nami opowiadają o najważniejszych aspektach przy pokonywaniu tak długiego dystansu.

Wasze początki z maratonem kajakowym były równie obiecujące jak ostatni wynik w mistrzostwach Europy?

Mateusz Zuchora: Osobiście zacząłem je pływać trochę wcześniej, a dokładnie w 2012 roku. Później podczas jednej z wizyt u Mateusza w domu zaproponowałem mu, byśmy wspólnie wybrali się zobaczyć zawody maratońskie. I tako mocno mu się one spodobały, że od kilku lat dobrze nam się wiedzie we wspólnych startach.

Mateusz Borgieł: Moje początki były trudne, ponieważ z ukończeniem swojego pierwszego maratonu w 2014 roku miałem spore problemy. Z biegiem czasu jednak nabywałem cennego doświadczenia i szło mi coraz lepiej. Teraz ono niezwykle pomaga w wygrywaniu wyścigów.

Jak wyglądają wasze przygotowania do maratonu?

MB: Dużo biegamy, ale na maraton biegowy jeszcze się nie porwaliśmy (śmiech). Ponadto sporo czasu spędzamy w siłowni oraz na wodzie. Dodatkowo, w okresie zimowym jeździmy również na nartach i pływamy w basenie. W naszym przypadku wytrzymałość jest bowiem absolutnie kluczową rzeczą.

Często rozmawiacie ze sobą podczas przemierzania dystansu 26,2 km?

MZ: Wspólne dyskusje muszą być prowadzone niemal przez cały czas. Ich tematami są niemal wyłącznie sprawy taktyczne. Patrzymy co robią rywale, przewidujemy co mogą zrobić i co my musimy wykonać, by okazać się od nich lepsi, sprytniejsi.

MB: Często np. mówimy sobie, że teraz przeciwnicy będą atakować, by zachować należytą czujność.

MZ: To bardzo ważne, ponieważ po dłuższym rozluźnieniu nie jest łatwo z miejsca wrócić na bardzo intensywne obroty. Często nie da się tego zrobić od razu ze względu na skurcze. One oraz malejące wraz z biegiem czasu pokłady energii nie pozwalają na to, by tematyka naszych rozmów dotyczyła np. życia prywatnego (śmiech).

Co jest kluczem do osiągania maratońskich sukcesów w konkurencji dwójek?

MB: Moim zdaniem przede wszystkim psychika. Najważniejsze są zachowywanie ciągłej czujności oraz realizowanie na bieżąco wszystkich założeń taktycznych. Bardzo często zawody przegrywa się właśnie w głowie.

Zapewne musi ona sobie poradzić także z niejednym kryzysem.

MB: Oj tak. Samemu na ostatnich mistrzostwach Europy w Decize czułem skurcze już po jednym kółku, czyli tak naprawdę po przepłynięciu zaledwie 4 km. Zgodnie z planem pokonaliśmy je bowiem w bardzo mocnym tempie. Na szczęście potem „usiedliśmy” na fali i mogliśmy nieco odpocząć.

MZ: Ten odpoczynek jest bardzo ważny, ponieważ podczas wyścigu maratońskiego za wszelką cenę trzeba pamiętać o nawodnieniu. W trakcie takiego wysiłku nie chce się zbytnio pić, ale jeśli nie uzupełni się w odpowiednim czasie płynów, to prędzej czy później zabraknie energii. W Decize napoje otrzymywaliśmy od trenera za każdym razem, kiedy byliśmy na tzw. „przenosce”, czyli odcinku, na którym konieczne jest przeniesienie kajaka.

Wasze zachowanie w kajaku różni się w zależności od tego, czy płyniecie w jedynce czy w dwójce?

MB: To zupełnie różne konkurencje. Płynie się w nich z zupełnie inną prędkością. Startując samemu, mam zwykle możliwość komunikowania się z trenerem, który z boku jedzie rowerem i podpowiada. Do siebie raczej nic w trakcie wyścigu nie mówię, chyba że przeklnę pod nosem (śmiech).

MZ: Płynąc w jedynce pada więcej niecenzuralnych słów, bo w dwójce zdecydowanie łatwiej o wsparcie. Zazwyczaj jest bowiem tak, że kryzysy przychodzą na zmianę, więc naprzemiennie raz jeden, a raz drugi jest w stanie wziąć na siebie więcej odpowiedzialności.

Macie przeciwstawne charaktery?

MZ: Nie, generalnie jesteśmy w tym względzie podobni. Łączy nas nie tylko imię (śmiech). Właściwie od początku naszej znajomości bardzo dobrze się dogadujemy. Potrafimy ze sobą rozmawiać i uważam, że ma to duże przełożenie na osiągane przez nas wyniki. W naszym duecie nie ma tak, że jeden jest lepszy, a drugi gorszy. Traktowanie się na równych prawach pozwala unikać niepotrzebnych kłótni.

Trwa głosowanie...

Czy duet Mateusz Borgieł-Mateusz Zuchora zdobędzie w 2019 roku mistrzostwo świata w maratonie kajakowym?

W mistrzostwach Europy w maratonie osiągnęliście już szczyt. Teraz przed Wami mistrzostwa świata (17-20 października w Chinach). Po zajęciu 8. miejsca w ostatnim czempionacie globu byliście mocno rozczarowani.

MZ: Tak, ten wynik był dla nas porażką. Nie rywalizowaliśmy bowiem z nikim mocniejszym niż podczas mistrzostw Europy, które to przed rokiem zakończyliśmy na 2. miejscu. A jednak coś nie wyszło ... Zrobiliśmy parę błędów na starcie, przez co sporo osad szybko nam uciekło i pogrzebało nasze szanse na medal. Teraz na mistrzostwa świata jedziemy ponownie jako jedni z faworytów, mimo iż, w odróżnieniu od nas, należący też do światowej czołówki Hiszpanie, Portugalczycy czy Węgrzy wręcz specjalizują się w maratonach. A że w tej odmianie kajakarstwa liczy się tak naprawdę tylko Europa, w Chinach ponownie celujemy w zdobycie złotego medalu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska