Kamienie cierpienia

Rys. Andrzej Czyczyło
Rys. Andrzej Czyczyło
Kamica pęcherzyka żółciowego jest schorzeniem powszechnym, występującym bez względu na płeć i wiek.

Laparoskopia nie dla każdego
Oprócz tradycyjnej metody chirurgicznej pacjentów z kamicą żółciową operuje się też przy pomocy laparoskopu. Zdaniem doktora Sikorskiego ten drugi sposób nie zawsze jednak się nadaje. Metoda laparoskopowa ma tę zaletę, że jest mało inwazyjna, gdyż unika się nacięcia powłok brzusznych. Zawężone jednak wtedy zostaje pole operacyjne, jest ona celowana tylko na pęcherzyk, a tego, co się poza tym dzieje w brzuchu, nie da się zauważyć. Można coś poważnego przeoczyć. Laparoskop nie wchodzi więc w grę w przypadku osób, u których wywiad wskazuje, że na kamicę cierpią od wielu lat. Pęcherzyk może być bowiem w zrostach, mógł się utworzyć stan zapalny, więc cięcie wtedy trzeba poszerzyć. Nierzadko operację zaczętą laparoskopem kończy się skalpelem. Metodę laparoskopową raczej stosuje się u młodych kobiet ze względów kosmetycznych.

Pęcherzyk to narząd sąsiadujący z wątrobą, w którym odkłada się żółć, potrzebna do trawienia spożytych pokarmów. Jeśli chodzi o kamicę żółciową, jest mnóstwo teorii na temat przyczyn, tej choroby. - Ale żadna z nich nie potwierdza w stu procentach, dlaczego następuje wytrącanie się złogów w obrębie pęcherzyka żółciowego - podkreśla dr n. med. Andrzej Sikorski, ordynator oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej Wojewódzkiego Centrum Medycznego w Opolu. - Trudno na przykład uzasadniać ją tylko nieodpowiednią dietą, gdyż kamica żółciowa występuje na całym świecie, a w różnych krajach ludzie różnie się odżywiają. Faktem jest natomiast, że występuje w niektórych rodzinach z pokolenia na pokolenie, więc jedną z przyczyn jej powstawania może być element dziedziczenia.

Kamica żółciowa pojawia się u osób tęgich i szczupłych, u starszych i młodych. Na oddziale chirurgii ogólnej opolskiego WCM najmłodsza pacjentka operowana z powodu kamicy miała... około 12 lat.
Zaleganie kamieni w pęcherzyku żółciowym bardzo często prowadzi do ostrego stanu zapalnego. Zdarzają się pacjenci, jak opowiada dr Sikorski, którzy "chodzą" z kamieniami po kilkanaście, a nawet po 25 lat i nic się nie dzieje, nie odczuwają przez ten czas żadnych dolegliwości. Czasem nawet o nich nie wiedzą. Aż nagle przychodzi atak, ból staje się nie do zniesienia i to dopiero zmusza ich do szukania pomocy. Zazwyczaj niezbędna jest wtedy natychmiastowa interwencja chirurgiczna. - Małe kamienie bywają jeszcze gorsze niż duże, gdyż przemieszczając się blokują one odpływ żółci z pęcherzyka żółciowego - wyjaśnia dr Sikorski. - Pęcherzyk, żeby pokonać ten opór, kurczy się i stąd biorą się bóle. Natomiast duży kamień, który osiąga nawet wielkość pięści, może długo spokojnie "siedzieć" w pęcherzyku i nie powodować żadnych dolegliwości.

Operacja nie jest niczym przyjemnym, dlatego wielu pacjentów bardzo się przed nią broni. Gdy atak minie - niejedna osoba, mimo zaleceń, z zabiegu jednak rezygnuje i woli przeczekać - do następnego razu. Naraża się w ten sposób, nie zdając sobie często z tego sprawy, na poważne niebezpieczeństwo. Mniejsze kamienie dostają się bowiem do dróg żółciowych, doprowadzając do ich niedrożności, a w efekcie - do stanów zapalnych. - Jeśli dróg żółciowych nie odblokuje się w porę, to dochodzi do powstawania wodniaków, tworzenia się ropniaka pechęrzyka żółciowego - ostrzega dr Sikorski. - Ponieważ pęcherzyk opina się na kamieniu, grozi to również tworzeniem się odleżyn, a także perforacją pęcherzyka, wskutek czego żółć wylewa się do jamy otrzewnowej. Nie ma już z tym żartów, gdyż stanowi to zagrożenie dla życia. Należy także pamiętać, że drażnienie przez kamień ścian pęcherzyka prowadzi też w pewnym procencie do zmian nowotworowych.
Lepiej na zabieg chirurgiczny zdecydować się wcześniej, gdy nie ma jeszcze stanu zapalnego i silnych bólów, niż wtedy, gdy już do nich dojdzie. Można wtedy uniknąć komplikacji w czasie operacji, a następnie długiej rekonwalescencji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska