Kamil Semeniuk, czyli jak chłopak z Pogorzelca stał się kluczową postacią Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle [SYLWETKA, ZDJĘCIA]

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Wszyscy kędzierzynianie mogą być dumni, że będący jednym z nich Kamil Semeniuk odgrywał w ostatnich miesiącach bardzo ważną rolę w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Wszyscy kędzierzynianie mogą być dumni, że będący jednym z nich Kamil Semeniuk odgrywał w ostatnich miesiącach bardzo ważną rolę w Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Wiktor Gumiński
Przyjmujący Kamil Semeniuk był w minionym sezonie wiodącą postacią swojego rodzimego klubu - Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Ten 24-letni zawodnik, wywodzący się z osiedla Pogorzelec, ociera się również o seniorską reprezentację Polski. Przybliżamy wam jego dotychczasową drogę na siatkarskie szczyty.

- Numer telefonu do selekcjonera kadry narodowej Vitala Heynena już mam - zaznacza z uśmiechem Semeniuk.

- To nie Kamil powinien mieć numer do Vitala, a Vital do Kamila - odpowiada żartobliwie Dominik Kwapisiewicz, drugi trener Aluronu Virtu CMC Zawiercie - jedynego klubu poza Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, w którym do tej pory występował Semeniuk (sezon 2018/19). - A tak na poważnie, roczny pobyt w naszym klubie mocno Kamilowi pomógł. Grał u nas często, dzięki czemu przede wszystkim nabrał większej pewności siebie. To zawodnik „z papierami” na grę w pierwszej reprezentacji.

Odmowy mogły być kosztowne

Nie licząc sezonu spędzonego w Zawierciu, Kamil przez całe życie związany jest z rodzinnym Kędzierzynem-Koźlem. Na osiedlu Pogorzelec wraz ze starszym o cztery lata bratem Sylwestrem od najmłodszych lat godzinami przebywali na pobliskim betonowym boisku.

- Choć ja trenowałem w klubie piłkę nożną, na osiedlu częściej wspólnie graliśmy w siatkówkę - wspomina Sylwester. - Potrafiliśmy grać na betonie nawet przez sześć godzin dziennie. Niejednokrotnie wracaliśmy więc do domu z poobdzieranymi kolanami.

- Kiedy sobie o tym przypominam, na samą myśl bolą mnie kolana - podkreśla Kamil. - Rywalizacja, jaką tam toczyliśmy, przebiegała jednak na poważnie. Siatkarskich podwalin uczyłem się z kolei na trzepaku, zwykle grając z kuzynem w dzielnicy Azoty.

Choć miłość do siatkówki płynęła w żyłach Kamila od dzieciństwa, wcale nie było pewne, że idąc do gimnazjum postawi właśnie na tą dyscyplinę. Poważnie myślał bowiem o pójściu w ślady brata, który był piłkarzem kilku klubów z Kędzierzyna-Koźla: Jarandu, Blachowianki, Odry oraz Chemika. W tym ostatnim klubie trenował też jedną z sekcji dziecięcych, ale niedawno założył swój biznes i w wieku 28 lat postanowił zamknąć swój piłkarski rozdział. Kamil nigdy go na poważnie nie rozpoczął przede wszystkim dzięki sukcesowi, jaki odniósł w siatkarskich zawodach w szóstej klasie podstawówki.

- Zdobyliśmy wtedy w Głuchołazach wicemistrzostwo Polski szkół podstawowych - przypomina absolwent Publicznej Szkoły Podstawowej Nr 11 w Kędzierzynie-Koźlu. - Niewiele jednak brakowało, a wcale nie pojechałbym na ten turniej. Na szczęście u pani dyrektor wstawił się wtedy za mną trener Marcin Nurski.

- Kamil był wtedy reprezentantem szkoły chyba we wszystkich możliwych dyscyplinach - mówi Nurski. - Miał wybitny talent ruchowy. Wyróżniał się na tle starszych chłopaków, więc wszyscy nauczyciele chcieli go brać na różnorodne zawody. Problem był taki, że czasami ich natężenie był zbyt duże. Pewnego razu Kamil odmówił wzięcia udziału i zrobiła się z tego drobna afera. A według mnie postąpił w ten sposób, bo już w tak młodym wieku miał sprecyzowany cel i wiedział, do czego dąży.

- Jeśli dobrze pamiętam, zrezygnowałem bodajże z wyjazdu na zawody w bieganiu - precyzuje Kamil.

W pamięci szkoleniowca natomiast do dziś żywe są obrazki z meczu finałowego, w którym to jego drużyna, z Semeniukiem na czele, rywalizowała z jedną ze szkół z Krakowa. Choć ostatecznie kędzierzynianie przegrali, Kamil spisał się znakomicie. Szczególnie, że tuż przed meczem przekazał swojemu trenerowi niepokojące słowa. Ich rozmowa wyglądała mniej więcej tak:

Semeniuk: - Trenerze, nie wiem czy będę w stanie zagrać. Nie mam już siły. Ledwo chodzę.

Nurski: - Kamil, dobrze wiesz, że gra drużyny opiera się głównie na tobie. To jest twoja decyzja, ale powiem ci tak: jeśli spróbujesz i nie wyjdzie, zmienię cię i nie będę mieć do ciebie pretensji. Ale jeśli nie podejmiesz próby, to później możesz tego żałować nawet do końca życia.

Choć ze swojej postawy Kamil mógł być bardzo zadowolony, był pewien szczegół, który przez długi czas sprawiał, że jego osoba pozostawała niezauważona na arenie ogólnopolskiej.

- Był skoczny, sprawny, inteligentny, dobry technicznie, waleczny, miał charakter. Jedyną przeszkodą był wzrost - wyjaśnia Nurski. - Kiedy szedł do gimnazjum, mierzył tylko 162 centymetry. Co prawda z uśmiechem na ustach potrafił obijać blok rywali o wzroście nawet 190 cm, ale jednak wówczas te niezbyt imponujące warunki fizyczne stawiały jego siatkarską przyszłość dużym znakiem zapytania.

Kibic, który stał się liderem

Kamil poszedł do klasy siatkarskiej w Publicznym Gimnazjum Nr 5, ale głośniej zrobiło się o nim dopiero, kiedy po raz pierwszy związał się z ZAKSĄ. A dokładniej z jej zespołem grającym w Młodej Lidze. Zanim do tego doszło, doskonale orientował się on już jednak w klubowych realiach.

- Regularnie chodziłem do Hali Azoty na mecze pierwszego zespołu w roli kibica, oczywiście zasiadając na tzw. „kędzierzyńskiej żylecie” - podkreśla Semeniuk. - Chodziłem wspierać nasz zespół razem z bratem. W latach 2008-2010 na rozgrzewce bacznie przyglądałem się Kanadyjczykowi Terencowi Martinowi. Imponowało mi, że jako jedyny potrafił jedną ręką dorzucić piłką do sufitu (Hala Azoty ma około 18 metrów wysokości - przyp. red).

- Obaj regularnie po końcowym gwizdku mieliśmy zdarte gardła - mówi Sylwester Semeniuk. - Ja również przez pewien jeździłem z Klubem Kibica na wyjazdy, ale Kamil nie mógł tego robić, ze względu na wiek. Też byłem wtedy zbyt młody, by ktoś powierzył mi go na dłużej pod opiekę.

- Może i dobrze się stało, bo z opowieści od brata wiem, że nasi kibice mieli dużo oryginalnych pomysłów. Jednym z nich było wejście do hali w Częstochowie w strojach kąpielowych. Gdybym wziął w czymś takim udział, a moje zdjęcie trafiłoby do internetu i zostałbym rozpoznany, prawdopodobnie dzisiaj „nie miałbym życia” - śmieje się Kamil.

Wracając jednak do kwestii czysto siatkarskich, do Młodej ZAKSY Semeniuk trafił po pomyślnym przejściu naboru w 2012 roku. Tam radził sobie tak dobrze, że w sezonie 2015/16 został włączony do kadry pierwszej drużyny. Wtedy też niejako upiekł „dwie pieczenie na jednym ogniu”, ponieważ z seniorami odzyskał po 13 latach mistrzostwo Polski, jak również został wybrany najlepszym zawodnikiem Młodej Ligi.

- Odkąd tylko poznałem Kamila, widać było, że jego celem jest gra w PlusLidze i w pierwszym zespole ZAKSY - tłumaczy Roland Dembończyk, jeden z trenerów Kamila w Młodej ZAKSIE. - Choć był w mojej drużynie zdecydowanie najmłodszy, w ogóle nie sprawiało mu to trudności.

Obecny trener 1-ligowej ZAKSY Strzelce Opolskie dzieli się też z nami wspomnieniami pierwszej sytuacji, w której Semeniuk naprawdę mu zaimponował.

- Na jednym z pierwszych treningów zorganizowałem grę w singla na piasku - opowiada Dembończyk. - Po pewnym czasie przychodzi do mnie Kamil, więc pytam się go, jaki wynik padł w pojedynku z jego udziałem. A on: „wygrałem 15:0”. To bardzo mocno dało mi do myślenia, ponieważ zwyciężyć w tej grze bez straty punktu, nie popełniając tym samym żadnego błędu, to naprawdę duża sztuka. Od tego momentu zacząłem mu się baczniej przyglądać i regularnie wystawiałem go w wyjściowej „szóstce”.

Prezes: - Już jest lepszy ode mnie

Konsekwentną pracą z czasem Kamil zaczął też zyskiwać coraz większy szacunek w ekipie seniorów. Już w drugim sezonie pod wodzą Ferdinando De Giorgiego, czyli 2016/17, dostawał więcej okazji do gry. Sięgnął z zespołem po drugie z rzędu mistrzostwo Polski. Z każdym kolejnym rokiem spisywał się coraz lepiej, aż w pewnym momencie przedwcześnie zakończonego sezonu 2019/20 na stałe zagościł w podstawowym składzie Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.

- Mam nadzieję, że nasz prezes Sebastian Świderski jest dumny z tego, jak reprezentuję noszony niegdyś przez niego numer 13 - zaznacza Semeniuk.

- Oczywiście, że jestem dumny - odpowiada Świderski. - Łączy nas nie tylko numer, bo Kamil też nieco przypomina mnie, kiedy byłem zawodnikiem. Ma bardzo waleczne serce, jest zawsze gotów do ciężkiej pracy, a pewne braki w warunkach fizycznych nadrabia techniką, skocznością i dynamiką.

Po chwili jednak prezes Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle uzupełnia:

- Kamil jest już lepszym zawodnikiem ode mnie, a przynajmniej na pewno ma szerszy wachlarz zagrań. Siatkówka co prawda na przestrzeni ostatnich lat mocno się zmieniła, ale też obecnie w Polsce gra w nią znacznie więcej osób i tym samym dużo trudniej się przebić.

- Oj, przede mną jeszcze długa droga, by przegonić prezesa Świderskiego pod względem sukcesów - odpowiada natomiast ze skromnością Semeniuk.

Była już szansa na to, by kędzierzynianin podążył zagranicznymi siatkarskimi śladami swojego obecnego przełożonego. Na razie jednak nie zdecydował się na wyjazd z Polski i przedłużył umowę z rodzimym klubem.

- W ostatnich tygodniach otrzymałem oferty z klubów włoskiej Serie A, ale w moim planie kariery jeszcze nie pora na grę za granicą - tłumaczy przyjmujący Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. - Nie zamykam się jednak na taką możliwość. Zresztą gdybym powiedział teraz, że całe życie chcę spędzić w Kędzierzynie-Koźlu, byłoby to niebezpieczne. Obok siedzi bowiem moja dziewczyna i jakby to usłyszała, to chyba naprawdę szeroko otworzyłaby oczy (śmiech).

- Nie ma co ukrywać: Kamil jest „łakomym kąskiem” na rynku transferowym - przyznaje Świderski. - To zawodnik, w którego można inwestować na długie lata, stąd też dużo drużyn było zainteresowanych jego pozyskaniem. Tym bardziej cieszy mnie, że zdecydował się pozostać w naszym klubie. I mam nadzieję, że już niedługo trafi do pierwszej reprezentacji Polski.

Trwa głosowanie...

Czy Kamil Semeniuk był najlepszym zawodnikiem Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w sezonie 2019/20?

O szansach Semeniuka na znalezienie się w seniorskiej kadrze, następująco mówi trener Kwapisiewicz.

- Przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio będzie mu się trudno do niej załapać. Trener Heynen trzyma się teraz bowiem wyselekcjonowanej grupy zawodników i, jak już sam zapowiedział, to z niej będzie wybierać olimpijczyków. Oczywiście życzyłbym Kamilowi, żeby jednak przebojem też znalazł się w tym gronie, ale jednak znacznie większe szanse na debiut w seniorskiej kadrze ma po igrzyskach.

- Odbywałem już z selekcjonerem kilka rozmów dotyczących spraw reprezentacyjnych - podsumowuje Semeniuk. - W 2021 roku spróbuję wystąpić na Uniwersjadzie, by tam powalczyć o złoty medal. Wyjazd na igrzyska olimpijskie musi jeszcze trochę zaczekać, ale jest to w pełni zrozumiałe.

od 12 lat
Wideo

Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska