Karabin i pędzelek. Żołnierz i ilustrator na froncie wschodnim zostawił po sobie kolekcję grafik

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Róża Zgorzelska, kustosz Muzeum Wiejskiego Farska Stodoła w Biedrzychowicach z kolekcją akwareli Maksa Rauera Pollaka
Róża Zgorzelska, kustosz Muzeum Wiejskiego Farska Stodoła w Biedrzychowicach z kolekcją akwareli Maksa Rauera Pollaka Krzysztof Strauchmann
Niemiecki żołnierz z Głogówka obok karabinu nosił też ołówek i akwarele. Zostawił po sobie obrazy nieistniejącej już Europy Wschodniej. Kolekcja jego grafik właśnie ujrzała światło dzienne.

O Maksie Rauerze Pollaku z Głogówka domyślimy się więcej z jego zachowanych rysunków i akwareli, niż dowiemy się ze starych dokumentów. Jego osobiste papiery miały trafić do muzeum regionalnego w Biedrzychowicach pod Głogówkiem pięć lat temu, ale zaginęły w czasie przesyłki. Ludzka pamięć niewiele o nim zachowała.

- Pochodził z Głogówka. Chciał zostać księdzem, studiował nawet w seminarium duchowym we Wrocławiu, ale zmienił zdanie i rozpoczął studia malarskie na Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu – opowiada Róża Zgorzelska, kustosz muzeum regionalnego Farska Stodoła w Biedrzychowicach. - Kiedy wybuchła wojna został zmobilizowany do wojska, skierowany na front wschodni i tam jako żołnierz malował.

Szlak bojowy rysownika

Max Rauer Pollak w chwili wybuchu II wojny światowej miał 31 lat i był już dojrzałym mężczyzną. Nie wiemy, jaką funkcję i stopień sprawował w Wehrmachcie. Jego szlak można prześledzić na podstawie rysunków, w większości są datowane i opisane, gdzie powstały. W maju 1941 roku, na miesiąc przed wybuchem wojny niemiecko-radzieckiej, był w Górze Kalwarii pod Warszawą. Tam narysował portret chłopca w kaszkiecie i szerokim płaszczu, na którym zanotował: „Ryszard Wroniewicz 6" (zapewne 6 lat). Tam powstał też prosty rysunek starych domów.

W lutym 1942 roku, gdy niemiecka ofensywa stanęła daleko na wschodzie Związku Radzieckiego, Max Rauer Pollak narysował małą Lidę, dziewczynkę w szerokiej sukience i walonkach, która przy stole bawi się żołnierską maską gazową.

Miejscowość Orel trudno nawet zidentyfikować, pewnie była to jakaś mała ukraińska wioseczka. W czerwcu tego samego roku jest w Mohylewie nad Dniestrem, gdzie rysuje kilka portretów radzieckich żołnierzy w mundurach, w czapkach. Niektóre mają wypisane cyrylicą nazwiska portretowanych, jakby każdy z nich sam się na koniec podpisywał. Są też świetnie rysowane scenki rodzajowe: miejscowi ludzie przy studni, debatujący w dużej grupie, postacie w grubych czapkach i kufajkach.

W sierpniu 1942 roku maluje kolorowymi farbkami nabrzeże portowe w Rostowie nad Donem, niedawno ponownie zdobytym przez Niemców. Nie wygląda na zniszczone przez walki. W marcu 1943 jest w wiosce Pokrowskoje także niedaleko Morza Azowskiego. Tam powstaje piękny malowany kolorową akwarelą portret brodatego mężczyzny, podpisany jako rosyjski rybak.

Oddziałom Wehrmachtu na froncie wschodnim towarzyszyli oficjalnie dokumentaliści – dziennikarze, fotografowie, nawet malarze, pracujący dla władz III Rzeszy. Najsłynniejszym malarzem był Wilhelm Petersen, już przed wojną uznany ilustrator, profesor sztuki, często najmowany do tworzenia oficjalnym obrazów dla władzy i nazwany przez to „artystą III Rzeszy”. Na froncie poza oficjalną produkcją, głównie portretów członków SS, rysował też dla siebie przerażające obrazy walk, śmierć towarzyszącą żołnierzom i błotniste krajobrazy Rosji.

Czy Max Rauer Pollak też był oficjalnym rysownikiem armii?

Trudno to rozstrzygnąć, ale raczej nie. Wśród jego zachowanych prac tylko kilka przedstawia niemieckich żołnierzy w czasie walki. To np. rysunek radiotelegrafistów na tle grzmiących dział. Być może takich rysunków było więcej, ale zostały przez kogoś wykupione od autora. Po wojnie Max Rauer Pollak miał swoją autorską wystawę w Wiesbaden, gdzie mieszkał. Zachowane rysunki są numerowane, ale część numerów brakuje, jakby wypadły z kolekcji.

- Zastanawia mnie to, jakim był człowiekiem? – komentuje Róża Zgorzelska, która zapomnianą postać Maksa Rauera Pollaka pokazała szerszej publiczności. - Dla mieszkańców tamtych terenów na Ukrainie czy Białorusi był wrogiem, niemieckim żołnierzem, a jednak oni godzili mu się pozować do rysunku. Chyba musiał mieć z nimi dobre relacje? Co się działo między nimi?

Kolekcja trafiła do Biedrzychowic

O powojennym życiu Maksa Rauera Pollaka też niewiele wiemy. Pracował jako grafik – ilustrator dla gazet i wydawców książek. Osiadł w Wiesbaden na zachodzie Niemiec. W 1977 roku, w wieku 69 lat, wziął ślub z Gertrudą Schneider. Co ciekawe, ona też pochodziła z Głogówka. W zimie 1945 roku 19 letnia Gertruda w uciekła przed frontem na zachód i została z matką w Niemczech na zawsze. Za mąż wyszła dopiero mając 51 lat, a swojego męża przeżyła o 20 lat.

- Gertruda, żona Maksa Rauera Pollaka, była matką chrzestną mojej kuzynki Christine Schafer. Jej ojciec pochodzi z Biedrzychowic, ona urodziła się już w Niemczech – opowiada Róża Zgorzelska. – Ponieważ Max i Gertruda nie mieli dzieci, moja kuzynka Christine opiekowała się nimi na starość i odziedziczyła ich majątek. Porządkując rzeczy w ich mieszkaniu, odnalazła kolekcję tych grafik. Wcześniej o nich nie wiedziała. Max Rauer Pollak nie opowiadał jej nic na ten temat.

Pierwsza partia grafik malarza – żołnierza z Głogówka trafiła do muzeum w Biedrzychowicach w 2016 roku. Do dziś mają tam osobną wystawę. Kilka miesięcy temu Christine Schafer przywiozła i podarowała Róży Zgorzelskiej teczkę z kolejną partią odnalezionych rysunków z czasów wojny. Można je będzie obejrzeć w muzeum na wystawie przygotowywanej w przyszłym roku.

od 7 lat
Wideo

echodnia Drugi dzień na planie Ojca Mateusza

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska