Dewizą jego posługi biskupiej były słowa: "Przez sprawiedliwość ku miłości". Wielokrotnie podkreślał, że Kościół jest przede wszystkim strażnikiem tych dwóch wartości. Kardynał Józef Glemp był prymasem Polski w latach 1981-2009.
Pełnił też funkcję metropolity gnieźnieńskiego i warszawskiego oraz przewodniczył Konferencji Episkopatu Polski.
Prymasem Polski został 7 lipca 1981 roku, po śmierci kardynała Stefana Wyszyńskiego, którego sekretarzem był przez 12 lat.
Został następcą wielkiego męża stanu, co nie ułatwiało mu sytuacji, bo - jak podkreślał ks. Adam Boniecki - sam nie był charyzmatycznym przywódcą. Na dodatek przyszło mu działać w bardzo trudnych czasach.
Kiedy kilka miesięcy później wprowadzono stan wojenny, w pierwszym kazaniu, wygłoszonym 13 grudnia 1981 roku, apelował "o spokój, o zaniechanie gwałtów, o zażegnanie bratobójczych walk".
"Stan wojenny wymaga szczególnej mądrości - mówił. - Mądrością nie jest rozbijanie muru głową, bo głowa nadaje się do innych rzeczy. Stąd też potrzeba spokojnego rozważenia sytuacji, która na celu ma mieć pokój, ocalenie życia i uniknięcie rozlewu krwi".
Czyn szaleńczy oznacza przegraną. Jego słowa komunistyczna propaganda usiłowała wykorzystać do wmówienia, że prymas kolaboruje z władzą.
Ostrożny pozytywista
Jarosław Gowin, minister sprawiedliwości, przyznaje, że wówczas bardzo ostrożna polityka Glempa drażniła młodych działaczy "Solidarności".
- My się rwaliśmy do walki, my się rwaliśmy na barykady. On nas uspokajał. Czasami stanowczo. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że bał się przelewu krwi. Troszczył się o nas, tak po ojcowsku. Pokolenie "Solidarności" było bardzo romantyczne. Czasy były romantyczne. Z dzisiejszej perspektywy myślę, że więcej racji mieli ci, którzy bardzo twardo, chłodno, tak właśnie pozytywistycznie, negocjowali stopniowe zmiany - mówił Gowin w radiu.
Papież mu podziękował
Po latach arcybiskup Tadeusz Gocłowski wyznał, że papież Jan Paweł II mocno wspierał Józefa Glempa w zachowaniu linii, jaką obrał w stanie wojennym i przekazał prymasowi specjalne podziękowanie za troskę o to, by nie polała się polska krew.
W 2006 roku, odchodząc na emeryturę, kard. Glemp przyznał, że w jego posłudze prymasowskiej najbardziej dotkliwy i bolesny był właśnie okres stanu wojennego oraz śmierć ks. Jerzego Popiełuszki, zamordowanego przez SB w 1984 roku. "Są to takie wydarzenia bardzo nabrzmiałe i emocjonalne, ale także mogące rodzić następstwa nieobliczalne, gdybyśmy się nie zachowali na »sposób kościelny«" - podkreślał.
W jubileuszowym dla Kościoła 2000 roku podczas wielkiego nabożeństwa w Warszawie wyznał swe winy i przepraszał za popełnione błędy. Łamiącym się głosem mówił, że do dziś ma sobie za złe, że nie ustrzegł od śmierci księdza Jerzego Popiełuszki. Uważał to za swoją największą porażkę.
Już jako prymas senior zainicjował jego proces beatyfikacyjny na szczeblu archidiecezji warszawskiej. Przed beatyfikacją w 2010 roku odniósł się do zarzutów, że wywierał naciski, by Popiełuszko więcej czasu poświęcał zwyczajnej pracy duszpasterskiej.
"Z mojej strony była to przede wszystkim chęć ocalenia go, wyrwania z tego trendu, który wynosił go wysoko, jednak z tego wysoka można spaść. Dlatego z mojej strony była ogromna troska, żeby gorliwość ks. Popiełuszki rozwinęła się prawidłowo, a nie była wykorzystywana przez tendencje polityczne" - mówił w wywiadzie.
Szczególna rola przypadła mu także w 1989 roku, gdy w Polsce nastąpiły przemiany społeczne i ustrojowe. W drugiej połowie lat 80. w Kościele było wiele wątpliwości, czy "Solidarność" wyjdzie kiedykolwiek z podziemia i jak mocno należy angażować się po jej stronie. Prymas nie zawahał się jednak poprzeć idei okrągłego stołu i patronował stronie solidarnościowej w wypracowaniu kompromisu z ekipą komunistyczną.
- Gdy powstawał rząd Tadeusza Mazowieckiego, wszelkie decyzje konsultowano z prymasem. Także to, że Mazowiecki został premierem, wynikło z faktu, że prymas i Kościół wyrażali się o nim najlepiej - podkreśla Antoni Dudek, historyk z IPN.
Po powołaniu tego rządu dbał o obecność religii w życiu publicznym. To wtedy do szkół wróciły lekcje religii (1990), a rząd Hanny Suchockiej podpisał konkordat ze Stolicą Apostolską (1993).
Rozumiał Opolszczyznę
Prymas współorganizował pielgrzymki do naszego kraju papieża Jana Pawła II, a potem także jego następcy.
Miał swój szczególny udział także w przybyciu Jana Pawła II na Górę św. Anny w 1983 roku. Jak wspominał abp Alfons Nossol, pierwotnie papież miał tylko nad naszym regionem przelecieć. Biskup Nossol tłumaczył na spotkaniu Rady Stałej Episkopatu Polski, że jego diecezjanie uznają, iż stało się tak dlatego, że mamy w regionie mniejszość niemiecką.
Zdenerwowany na taką argumentację sekretarz episkopatu powiedział Nossolowi, że w takim razie może sam polecieć do Watykanu i przekonywać papieża. Nossol poleciał już następnego dnia, a pieniądze na bilet pożyczył mu właśnie jego przyjaciel Józef Glemp.
Kardynał wsparł również starania o wprowadzenie na Opolszczyźnie liturgii po niemiecku. Opolski biskup miał już wtedy akceptację dla tej idei ze strony Ojca Świętego, który na Nowy Rok (1989) wydał orędzie "Poszanowanie mniejszości jest drogą do pokoju".
Zachęcony przedstawił sprawę podczas posiedzenia plenarnego Konferencji Episkopatu Polski. Biskupi byli jednak bardzo sceptyczni. "Szczerze mówiąc, byłem bardzo smętny, bo tak wprost nie poparł mnie wtedy prawie nikt.
Koło północy przyszedł do mnie ks. prymas Józef Glemp, bo miałem pokój obok niego. Powiedział, że jemu też jest przykro, że ta moja, a właściwie papieska inicjatywa została bez oddźwięku. »Słuchaj, Ojciec Święty jest autorytetem. Więc rozpocznij odprawiać msze św. dla mniejszości niemieckiej, a gdyby ktoś cię pytał, powiedz, że to jest uzgodnione ze mną. Musimy nauczanie papieża brać serio« - mówił prymas. Ta jego opinia była zupełnie sprzeczna z dość powszechnym wtedy przekonaniem, że ks. kardynał ma nastawienie antyniemieckie. Bardzo mi wtedy pomógł, bo z jego poparciem zyskałem w swej decyzji większą swobodę" - wspomina abp Alfons Nossol.
Kardynał Glemp wielokrotnie opowiadał się za integracją europejską. W jednym z ostatnich wywiadów podkreślał, że Kościół jest za tym, by tworzyć wspólną Europę, opartą na zasadach sprawiedliwości i prawdy. "Kościół nie specjalizuje się w ekonomii, ale bardzo niepokoi go wszystko, co jest związane z kryzysem finansowym i walutowym. Trwałe zasady moralne są podstawą do poprawnego rozwoju gospodarki" - mówił.
W 2001 roku Episkopat Polski pod przewodnictwem kard. Glempa prosił o wybaczenie wszelkiego zła, jakie ze strony Polaków dotknęło Żydów w Jedwabnem i innych miejscach. Prymas mówił wtedy, że biskupi będą przepraszać Boga za wszelkie przejawy nienawiści, jakie zaowocowały ludzką krzywdą.
W 2009 roku skończył 80 lat i zgodnie z decyzją papieża Benedykta XVI zakończył 28-letnią posługę jako urzędujący prymas Polski. Przysługiwał mu dożywotni tytuł prymasa seniora.
Dziełem, któremu kard. Józef Glemp poświęcił się w ostatnich latach, była budowa Świątyni Opatrzności Bożej w warszawskim Wilanowie - jako wotum Ojczyzny za uchwalenie Konstytucji 3 Maja, odzyskanie niepodległości i wybór papieża Polaka.
- To był prymas dwóch epok i ma ważne miejsce w historii Kościoła i Polski, choć z pewnością będą się toczyły spory co do jego zasług - uważa historyk Antoni Dudek.
- Jego posługa przypadła na czasy ważne i złożone, w pewnym sensie była nawet trudniejsza niż posługa prymasa Wyszyńskiego. W okresie komunizmu trzeba się było bronić. Po 1989 roku Kościół trzeba było przestawić na tory apostolskie, rozwiązywać napięcia, które były w społeczeństwie, oraz odnaleźć się w nowej, demokratycznej rzeczywistości. To było zadanie niesłychanie trudne - podkreśla abp Henryk Muszyński.
Kardynał Józef Glemp zmarł w środę wieczorem. Miał 83 lata, chorował na raka płuc. W poniedziałek zostanie pochowany w warszawskiej archikatedrze św. Jana Chrzciciela.
W tekście wykorzystałam materiały PAP.