Kardynał Stanisław Dziwisz: Wszystko we mnie zadrgało…

Grażyna Starzak
Andrzej Banas
Z kard. Stanisławem Dziwiszem rozmawia Grażyna Starzak

- Przypomina sobie Ksiądz Kardynał moment, gdy 35 lat temu kard. Pericle Felici wygłosił tradycyjną formułę "Habemus Papam". I później, gdy powiedział "Carolum...", zawiesił głos, a potem odczytał z kartki nazwisko "Wojtiła"?
- Oczywiście. Stałem wówczas na placu św. Piotra obok fontanny, tej po lewej stronie, patrząc w stronę bazyliki. Gdy usłyszałem imię kardynała Wojtyły, ciarki przeszły przeze mnie. Niewątpliwie było to ogromne, wielkie wzruszenie. Wszystko we mnie zadrgało. Chociaż rezultatu konklawe w jakiejś mierze się spodziewałem. Kardynał Wojtyła przed konklawe był jednym z tych, których kandydatura była brana pod uwagę. W Watykanie przygotowywano chyba 10 życiorysów potencjalnych kandydatów i wśród nich był także biogram kard. Wojtyły. Wiedziałem o tym, bo zwrócono się do mnie o uzupełnienie niektórych szczegółów biograficznych.

- Papież Polak wprowadził nowe zwyczaje w Watykanie. Mam na myśli odejście od uświęconego przez wieki ceremoniału. Był prekursorem zmian, które kontynuował Benedykt XVI i które w jeszcze większym zakresie wprowadza w życie papież Franciszek…
- To prawda. Jako metropolita krakowski Karol Wojtyła cenił prostotę. Jako papież starał się żyć i zachowywać tak samo. To była duża nowość wewnątrz Watykanu, ale także na zewnątrz. Chociażby taki drobiazg. Gdy przechodził papież, Gwardia Szwajcarska przyklękała. Jan Paweł II od razu im powiedział: Przecież jesteście żołnierzami, nie wypada wam klękać. Jeśli chcecie okazać mi szacunek, to musicie znaleźć jakąś inną formę, ale nie klękanie. Takich drobiazgów było dużo. Można powiedzieć, że Jan Paweł II starał się temu życiu, które miało swój protokół, nadać większą zwyczajność. W Watykanie, tak samo jak w Krakowie, wprowadził na przykład zwyczaj zapraszania różnych osób na posiłki. Bardzo chciał się spotykać z ludźmi i wykorzystywał do tego każdą okazję. Chciał z ludźmi rozmawiać.

- Eminencja był u boku papieża codziennie przez niemal 40 lat. Przeżyliście razem wiele chwil radosnych i wiele smutnych. "Stasiu Dziwisz, czy Ty się nie dziwisz?" - powiedział dowcipny jak zawsze Karol Wojtyła tuż po konklawe w 1978 r. To była radosna chwila. A którą zapamiętał Ksiądz Kardynał jako tę najtrudniejszą?
- Najtrudniejszą dla mnie chwilą było zasłonięcie chustą twarzy Ojca Świętego w dniu pogrzebu, 8 kwietnia 2005 r. Twarzy tak bliskiej, tak przyjaznej, tak ludzkiej. To było dla mnie wstrząsające doświadczenie. Nie mogę go zapomnieć. Zakrywałem twarz, w którą byłem wpatrzony przez tyle lat. Jakby coś nieuchronnie się kończyło, skazane było na zapomnienie. Ja wiem, że czytane w tym momencie teksty liturgiczne mówią o czymś zupełnie innym. Ale tak po ludzku, wszystko we mnie było bólem.

- Na beatyfikację a także na kanonizację papieża Polaka do Rzymu przybyło po kilka milionów ludzi z całego świata. Co sprawiało, że Jan Paweł II cieszył się takim szacunkiem, że ludzie lgnęli do niego?
- Ludzie do niego lgnęli, bo czuli, że on kochał każdego i starał się go zawsze zrozumieć. Fascynowała ich jego osobowość, jego człowieczeństwo, ale dostrzegali w nim coś więcej. Dostrzegali w nim obecność Boga. Szczególnie młodzi ludzie widzieli mistrza w papieżu Polaku. Jan Paweł II nigdy nie przeszedł obojętnie obok drugiego człowieka, nawet zamiatającego ulice, żeby go nie pozdrowić, nie podać mu ręki. Pierwszy ślub, jakiego udzielił w Watykanie, to był ślub córki śmieciarza. Prostym ludziom służył zawsze, szanując wszystkich innych.

- Postulator procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego Jana Pawła II mówił, że do jego biura niemal codziennie przychodziły informacje o nadzwyczajnych łaskach za wstawiennictwem papieża-Polaka. Wiem, że Ksiądz Kardynał też ma coś do powiedzenia na ten temat…
- Mogę z całą odpowiedzialnością potwierdzić, że jest wiele znaków z nieba, informacji o cudach, które napływały i które nadal przychodzą, z całego świata. Szczególne łaski za wstawiennictwem św. Jana Pawła II otrzymują bezdzietne małżeństwa i kobiety, które mają trudności z zajściem w ciążę, a także chorzy na nowotwory. Kult Jana Pawła II szerzy się na całym świecie. Codziennie otrzymuję prośby o jego relikwie. Coraz bardziej widzimy, że był on niezwykły - jako człowiek i jako papież.

- Księże Kardynale, jaka jest, gdzie tkwi tajemnica świętości Jana Pawła II?
- Głęboka więź z Bogiem i wypływająca z niej żarliwość służby Kościołowi i ludziom to tajemnica świętości Jana Pawła II. On stawał się świętym od młodości. Karol Wojtyła był normalnym chłopcem, bystrym i wrażliwym, pełnym energii i radości życia. Ale od samego początku było w nim coś więcej. To była miłość do Chrystusa, której pozostał wierny aż do śmierci. Wyrażała się w modlitwie i służbie. Karol Wojtyła prowadził dialog ze swoim Stwórcą i Zbawicielem.
On był człowiekiem modlitwy. Przez kilkadziesiąt lat, dzień po dniu, byłem bliskim świadkiem modlitwy metropolity krakowskiego i Ojca Świętego. Jan Paweł II potrafił się modlić nie tylko z wielkimi rzeszami wiernych, dla których sprawował liturgię w Rzymie i podczas podróży apostolskich. Modlił się sam. Modlił się również z nami, swoimi najbliższymi współpracownikami.

- Bardzo dziękuję za rozmowę.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kardynał Stanisław Dziwisz: Wszystko we mnie zadrgało… - Gazeta Krakowska

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska