"Karykaturzysta ze stalagu". Nowy film Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Wideo
od 16 lat
Na stronie internetowej Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych oraz na kanale muzeum na Youtubie można zobaczyć film „Karykaturzysta ze stalagu” - szósty odcinek cyklu "…ale to już inna historia".

To już półmetek prezentacji filmowego cyklu, przygotowanego w końcu 2020 roku, dzięki programowi Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Kultura Dostępna”. Każda spośród dotychczasowych sześciu premier tylko na Facebooku muzeum, wyświetlana była ponad tysiąc razy.

Film „Karykaturzysta ze stalagu” prezentuje historię świadczącą o tym, „że przypadek, to czasem nieprzewidziana konieczność” – jak powiedział w filmie Krzysztof Świderski, wówczas dziennikarz i fotoreporter nto, który w 2016 r., w ramach dziennikarskiego śledztwa „Nowej Trybuny Opolskiej” i we współpracy z CMJW, ustalał kolejne fakty, związane z portretami polskich jeńców wojennych i losami ich autora, jeńca m.in. Stalagu VI B Oberlangen, Józefa Partykiewicza (1914–2003).

Historia ta zaczyna się od Petera Kotulli, emerytowanego nauczyciela urodzonego w 1942 r. w Opolu, a mieszkający w 2016 roku w Meppen w Dolnej Saksonii, który natrafił przypadkowo na teczkę z niezwykłymi portretami. Postanowił poznać ich bohaterów.

Uwagę pana Kotulli przykuło to, że większość z widniejących na nich mężczyzn ubrana jest w oliwkowozielone koszule, a na akwarelach widnieją polskie nazwiska.

Dociekliwy nauczyciel próbował rozwikłać zagadkę w pobliskich niemieckich muzeach – pisał wówczas Krzysztof Świderski. Nie doczekał się jednak żadnej reakcji. Wysłał więc maila ze skanami portretów do swojej krewniaczki w Leśnicy, a ta skontaktowała się z redakcją nto. Krzysztof Świderski odpowiedzi szukał w instytucji, której pracownicy najwięcej wiedzą o obozach jenieckich - w Centralnym Muzeum Jeńców Wojennych w Opolu-Łambinowicach.

- Zarówno sportretowani jeńcy, jak i sam autor portretów należeli do bardzo charakterystycznej grupy polskich jeńców wojennych, a akwarele namalowane zostały prawdopodobnie w Stalagu VI B Oberlangen - wyjaśnia dr Violetta Rezler-Wasielewska, dyrektor CMJW. - Byli to podchorążowie, absolwenci szkół podchorążych. Młodzi, wykształceni, przynajmniej po maturze, nierzadko po studiach. Losy kilkutysięcznej grupy podchorążych w niewoli niemieckiej były bardzo skomplikowane, głównie z racji braku odpowiednika tego stopnia w niemieckiej armii, co zostało wykorzystane przeciwko nim - wyjaśnia pani dyrektor. - Większość trafiła do stalagów, organizowanych głównie w Emslandzie, prowincji w Dolnej Saksonii, w pobliżu granicy z Holandią, w miejscach, gdzie przedtem były obozy koncentracyjne. Podchorążowie zatrudnieni byli najczęściej przy wydobyciu i przeróbce torfu - mówi pani dyrektor.

W łambinowickim muzeum znalazły się informacje o wszystkich sportretowanych podchorążych. Tam też ustalono, że autorem akwarel jest także podchorąży i jeniec Józef Partykiewicz.

Artysta urodził się w 1914 roku we Lwowie, w polsko-austriacko-węgierskiej rodzinie. Studiował prawo we Lwowie, a następnie malarstwo i grafikę w Wiedniu. Do niewoli trafił we wrześniu 1939 roku pod Iłowem. Jego autoportret, z dopiskiem „Das bin Ich (Nach 10 Minuten Arbeit)” (To jestem ja, po 10 minutach pracy), znajduje się też w teczce z akwarelami. Józef Partykiewicz nie wrócił z niewoli do Polski. Po wojnie był wziętym i cenionym ilustratorem i karykaturzystą w czołowych niemieckich tygodnikach, m.in. „Rheinischer Merkur” (Bonn), „Die Welt”, „Der Spiegel” i „Stern”. Swoje prace podpisywał zawsze „Party”. Jedną z najważniejszych było „Bonner Zoo. Nur große Tiere” (Bońskie Zoo. Tylko duże zwierzęta), z 1986 roku, w którym w charakterystyczny dla siebie sposób, pod postaciami zwierząt przedstawił 24 prominentnych polityków. Na przykład Helmuta Kohla jako sowę uszatą, Willy’ego Brandta jako lwa, a Hansa-Dietricha Genschera jako pandę. Narysowana jako gołębica Annemarie Regner, ówczesna wiceprzewodnicząca Bundestagu, poczuła się dotknięta. Jednak gdy rysownik zaproponował, że usunie jej karykaturę, odparła: - Aż tak źle nie jest.

Józef Partykiewicz zmarł w czerwcu 2003 roku w wieku 89 lat.

- Ta historia była dla mnie fantastycznym doświadczeniem – powiedziała nto Violetta Rezler-Wasielewska. - Jest ona reprezentatywna, bo pokazuje szczęśliwe zakończenie, jakim jest zawsze przekształcenie pamiątki w muzealium. Tutaj stało się to z udziałem wielu życzliwych osób i instytucji. Cieszę się, że także z udziałem nto. Kiedy pamiątki są wyrzucane lub sprzedawane na giełdach internetowych, wtedy zawarta w nich wiedza o przeszłości ginie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska