Katoliczka, która uczestniczy w protestach: "W orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego nie widzę troski o życie"

Tomasz Kubik
Tomasz Kubik
Zdjęcie ilustracyjne. Jeden z protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego
Zdjęcie ilustracyjne. Jeden z protestów przeciwko orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Wojciech Wojtkielewicz
Chciałabym, by biskupi potrafili w człowieku, również protestującym, zobaczyć nie wroga, a Jezusa - mówi Weronika Uziak, gdańszczanka, menedżer kultury, jedna z uczestniczek ostatnich protestów i sygnatariuszka listu pod tytułem „Mówię dość! Katoliczki przeciw wyrokowi TK”, który podpisało ponad 1000 osób.

Jest Pani katoliczką i bierze udział w ostatnich protestach. W „Liście katoliczki” pisze Pani, że orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego „ma się nijak do przykazania miłości bliźniego i podstaw nauki chrześcijańskiej”. Jak mają rozumieć to stanowisko inni katolicy?

Mogę jedynie wypowiedzieć się w swoim imieniu. List jest demokratycznym stanowiskiem kilku katoliczek o różnych wrażliwościach, poglądach. Chciałyśmy podkreślić tę indywidualność, stąd wstęp jest napisany w pierwszej osobie liczby pojedynczej. Orzeczenie TK poruszyło mnie, czy wręcz wzburzyło, przynajmniej na dwóch poziomach. Pierwszy, oczywisty - naruszenie kompromisu aborcyjnego. Wiem, że wiele osób było z niego niezadowolonych. Dla mnie kompromis był właściwy, ale też nigdy nie mierzyłam się z tak dramatyczną decyzją. Drugi poziom to sposób, w jaki to przeprowadzono. I właśnie sposób rozgrywania polityki przez władzę jest dla mnie bardziej wstrząsający. W moim odczuciu jest to przemocowe, manipulacyjne. Bez poparcia społecznego, bez konsultacji.

Nie widzę w tym orzeczeniu rzeczywistej troski o dobro czy życie człowieka. Czy przemocowość władzy albo przedmiotowe traktowanie ludzi nie stoi w sprzeczności z duchem Ewangelii? Przemoc jest zaprzeczeniem miłości. Doświadczam Miłości Bożej. To doświadczanie często mnie wzrusza i zaprasza do wyjścia do drugiego człowieka. Miłość zaprasza do towarzyszenia drugiemu, drugiej. Ocenianie, z góry wyznaczanie, jak należy postąpić, jest dla mnie nieludzkie, niechrystusowe.

Najlepsze hasła na transparentach. Te banery to prawdziwe ME...

Jak więc powinno być stanowione prawo dotyczące aborcji?

Myślę, że jakiekolwiek stanowienie prawa dobrze rozpocząć od dialogu społecznego. Trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś pragnąłby aborcji, bo jest ona super. To jest temat niezwykle trudny, na pewno nie czarno-biały. Ja nie jestem za aborcją, ale są różne strategie budowania świata. Zaczęłabym od edukacji oraz od wsparcia psychologicznego. Wcale nie jest tak, że im bardziej restrykcyjne prawo, tym mniejsza liczba zabiegów. A co z podziemiem czy samookaleczaniem się kobiet? Z konsekwencjami fizyczno-psychologicznymi? Gdzie są granice życia człowieka, a gdzie jest tylko podtrzymywanie funkcji fizjologicznych?Jeśli chcemy coś zmienić, to warto rozmawiać. Więc chyba najlepiej, aby zostały przeprowadzone szerokie konsultacje - głównie z lekarzami, etykami. A tam, gdzie nie można jednoznacznie ocenić, myślę, że warto przede wszystkim uszanować godność człowieka i pozwolić matce, rodzicom, by bez konsekwencji prawnych zmierzyli się z dramatem, który ich spotyka.

Weronika Uziak
Weronika Uziak Archiwum prywatne

Rozumiem, że stąd decyzja dotycząca udziału w protestach?

Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego wyrwało mnie z poczucia, że rzeczywistość jest przewidywalna - oczywiście wiem, że świat się zmienia, pandemia już pokazała kruchość planowania. Na początku poczułam odrealnienie, że to nie dzieje się naprawdę. Jaki jest tego cel? Dlaczego wiele osób z Kościoła ogłasza zwycięstwo? Czy to nie jest krótkowzroczne? To orzeczenie jest kolejnym świadectwem buty obecnej władzy, która jest dla mnie nie tylko nieprzewidywalna, ale także proceduje zmiany bez uszanowania pluralizmu społecznego.

Orzeczenie trybunału przelało czarę goryczy, więc wzięłam udział w protestach. W moim odczuciu to jest olbrzymi zryw społeczny, nie tylko kobiet, natomiast przede wszystkim młodych.

Pojawiły się jednak inne postulaty sformułowane przez organizatorki strajku i jest ich sporo. Jest Pani gotowa je poprzeć?

Dla mnie Strajk Kobiet jest zbyt radykalny. Byłam na wielu protestach, ale te pod szyldem OSK pokazały mi, że nie tylko władza czy hierarchia kościelna mają problem z uszanowaniem różnorodności. Radykalizm mnie odrzuca, niezależnie od poglądów. Pomyślałam, że jeśli jeszcze pójdę protestować, to zrobię baner: „radykalizm w miłości, nie w poglądach”. Codziennie rozważam, jak się zaangażować, na ile swoją obecnością legitymizuję poglądy radykałów. Ostatnio, gdy jeden ze znajomych księży skomentował mój udział w protestach, że nie mógłby stać ramię w ramię z osobami chcącymi pełnej legalizacji aborcji czy z wandalami, odpowiedziałam, że w takim razie zapytam, czy chodząc do kościoła stoję ramię w ramię z pedofilami, sprawcami przemocy, etc. Gdzie są granice odpowiedzialności zbiorowej? Wciąż szukam swojej ścieżki i na bieżąco sprawdzam, jak się angażować. Bo czuję bardzo mocno, że to nieprawda, że nie popełnia błędów ten, kto nic nie robi. Zaniechanie, bierność, jak chociażby brak reakcji na zło też może być błędem.

Zdaniem rzecznika Episkopatu Polski udział w protestach to grzech. Co Pani na to?

W moim odczuciu te słowa to wyraz bezsilności. Wskazywanie wspólnego wroga w celu zjednoczenia, mentalność oblężonej twierdzy. Bezsilność, która wyraża się w ataku. Albo w łatwej ocenie skomplikowanej rzeczywistości. I myślę, że lepiej by było, by każdy indywidualnie spotkał się ze swoim sumieniem czy spowiednikiem, kierownikiem duchowym, a nie przyjął takie uproszczone spojrzenie. Dla mnie autonomia sumienia jest sprawą fundamentalną.

A czy wszyscy demonstrujący są grzesznikami? Mogę odpowiedzieć: tak, wszyscy jesteśmy. Ale co najważniejsze, wszyscy jesteśmy dziećmi Boga i każda, i każdy z nas ma w sobie niezbywalną godność. Chciałabym, by biskupi potrafili w człowieku - również protestującym - zobaczyć nie wroga, a Jezusa.

Czyli wiara była tym punktem zapalnym w podjęciu decyzji, by protestować?

Wyszłam protestować właśnie dlatego, że wierzę. Jako introwertyczka nie lubię mówić głośno tego, co czuję. Nie lubię tłumów. Wyjście na protesty teraz było przezwyciężeniem nie tylko lęku, że będą tłumy, że może pojawić się przemoc, ale również, że jest COVID. Oczywiście, poszłam z przyjaciółmi, w maseczkach, z zachowaniem odległości, czułam się ciut bezpieczniej. Zresztą jako katoliczka nie protestuję po raz pierwszy - w zeszłym roku w Polsce odbyły się protesty pod hasłem „Odzyskajmy nasz Kościół”. Pisaliśmy listy. Był apel we włoskiej prasie. Było spotkanie z nuncjuszem. Ale nie czuliśmy się usłyszani czy zaproszeni do rozmowy.

Strajk Kobiet i jego hasła! Ironiczne, satyryczne i wulgarne...

Może wszystko przez to, że biskupów za bardzo interesuje polityka? Według wielu komentatorów Kościół stał się zakładnikiem jednej partii. Co o tym Pani sądzi?

Mam poczucie, że Episkopat świetnie się odnajduje jako gracz polityczny. Biskupi wiedzą, jak ugrać swoje. Tylko czy nie zatracili właściwego oglądu rzeczywistości? Kościół rzymskokatolicki w Polsce jest zakładnikiem jednej formy patrzenia na rzeczywistość. Nie rozumiem próby sprowadzenia świata do dwóch kolorów, do biało-czarnego. Dlaczego mam zakładać, że spotkam wroga, skoro mogę spotkać przyjaciela? Różnorodność jest bogactwem, które nie podważa mojej tożsamości. Ale takiego podejścia w Kościele w Polsce jest teraz mało. Szczerze, bardzo bym chciała, by jak powiedział pan Szymon Hołownia, rozwód Państwa i Kościoła przeprowadziły osoby wierzące. Bo episkopat jest jaki jest, wiele zła w Kościele rzymskokatolickim jest, ale nie wylewajmy dziecka z kąpielą.

Inną sprawą jest, że obecny sojusz PiS z Episkopatem i środowiskiem Radia Maryja powoduje, że niedługo Kościół może być ich zakładnikiem. Autorytet moralny już stracili, chociażby przez zaniechania związane z grzechami wewnątrz Kościoła czy korporacyjną ochroną. Obecne ataki na środowiska LGBT+ czy legitymizowanie orzeczenia TK w moim odczuciu doprowadzą do tego, że zmiana władzy odbędzie się wraz z redefinicją roli Kościoła w Polsce. Kwestia czasu. Szkoda, że nie potrafimy się uczyć z historii czy z doświadczeń z innych krajów. Ale chciałabym, aby Kościół umiał być ważnym głosem w debacie publicznej.

Dlaczego tak się nie dzieje? Czy w Kościele nie ma takiej refleksji?

Kościół nie jest jednorodny. Ja sama znam kilka różnych oblicz.
W Kościele jest mało Jezusa czy Ewangelii. A może - mało się uwrażliwiamy, stąd działamy w świecie często mając moralność na sztandarach, a nie z miłością wobec siebie i innych? Z mojej perspektywy wielu duchownych nie dąży do tego, byśmy dojrzewali w duchowości, rozwijali się w relacji z Chrystusem, kształtowali sumienia.
Stąd później bierze się brak poczucia podmiotowości, sprawczości, odpowiedzialności. Klerykalizm nie jest jednostronny - on ma się dobrze tylko w połączeniu świecko-duchownym. Problemem Kościoła jest również to, że przyzwyczaił się, że jest poza prawem - karnym, podatkowym. Jest dużo przemocy, łamania charakterów, nadużycia władzy. Manipulowania porządkami religijno-państwowymi. Zmowy milczenia.

Problemem jest również brak dialogu. Tylko Episkopat teraz wzywa do dialogu, a przez ostatnie lata nie widziałam chęci rozmowy, czy to z duchownymi czy ze świeckimi. Mogliśmy to odczuć podczas organizacji Dialogów Świętojańskich, inicjatywy Duszpasterstwa Środowisk Twórczych i Europejskiego Centrum Solidarności, rozmów o świecie z perspektywy wrażliwości chrześcijanina. W zeszłym roku zaprosiliśmy całą Radę Stałą Episkopatu na spotkanie „Siła Dialogu. Chrześcijanie we współczesnym świecie”. Pozytywnie odpowiedział jeden biskup, Prymas Polak.

Coraz częściej podnoszony jest temat zaangażowania świeckich. Czy wierzy Pani, że mają szansę doprowadzić do zmiany?

Z wielką nadzieją patrzę na Kościół rzymskokatolicki w innych krajach. My dopiero uczymy się odpowiedzialności za dobro wspólne, i to nie tylko w Kościele.Wydaje mi się, że w trudny sposób uczymy się społeczeństwa obywatelskiego. Więc, skoro się go uczymy, to również nauczymy się obywatelstwa w Kościele? Pod takim szyldem zresztą zorganizowaliśmy w zeszłym roku debatę jako Klub Tygodnika Powszechnego Trójmiasto. Niełatwa nas czeka droga. Bo też, jako świeccy, potrzebujemy się stać bardziej podmiotowi. Ale kto zmieni Kościół, jeśli nie świeccy?

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Katoliczka, która uczestniczy w protestach: "W orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego nie widzę troski o życie" - Dziennik Bałtycki

Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska