Każda pamiątka z Łambinowic opowiada niepowtarzalny ludzki los

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Centralne Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu świętuje właśnie złoty jubileusz swej działalności. Z tej okazji w jego opolskiej siedzibie można obejrzeć wystawę prezentującą 51 niepowtarzalnych eksponatów zaprezentowanych na 50-lecie. Przybliżamy pięć z nich, zachęcając do obejrzenia ekspozycji i towarzyszącego jej oryginalnego katalogu.

Starszy lejtnant Jakow Dżugaszwili dedykuje

Każda pamiątka z Łambinowic opowiada niepowtarzalny ludzki los
CMJW

Pod nazwiskiem Dżugaszwili ukrywa się najstarszy syn Józefa Stalina z pierwszego małżeństwa. W zbiorach łambinowickiego muzeum przechowywana jest pamiątkowa kartka z imienną dedykacją, którą porucznik sowieckiej artylerii podarował polskiemu porucznikowi Aleksandrowi Sałackiemu, obrońcy Lwowa przed Ukraińcami w 1918 i przed bolszewikami w 1920.

Sałacki odwiedzał Dżugaszwilego w Oflagu X C w Lubece. I jak inni polscy oficerowie dzielił się z nim żywnością z paczek Czerwonego Krzyża oraz papierosami (syn Stalina był namiętnym palaczem, paczek nie dostawał). Polscy jeńcy grali z nim także w szachy i często przegrywali, bo był szachistą znakomitym.

Z wdzięczności za pomoc Jakow ofiarował polskiemu współwięźniowi kartkę z własnym zdjęciem i wypisanym odręcznie fragmentem wiersza Puszkina:

„W głębi katorżnych kopalń/ Kryjcie dumnie cierpienia/ Nie przepadnie wasz zbezczeszczony trud/ I wzniosłe dusz dążenia”.

Możemy się tylko domyślać, co czuł, pisząc te słowa, jeniec i syn tego, który w głębinie katorżnych kopalń więził miliony ludzi, swoich rodaków i obcokrajowców.

Dyktator dla własnego syna też nie miał litości. Niemcy wzięli Jakowa do niewoli pod Witebskiem 16 lipca 1941 roku. Kiedy próbowali go wymienić na feldmarszałka Paulusa, Stalin odmówił. „Nie wymieniam porucznika na marszałka” - miał powiedzieć. Przetrzymywany wówczas w Sachsenhausen Jakow Dżugaszwili według jednej wersji miał się w samobójczym akcie rzucić na druty pod napięciem. Ale niewykluczone, że został po prostu przez Niemców rozstrzelany.

Bluzka niewidomej aktorki z powstania
Kraciastą bluzkę pamiętającą czasy II wojny światowej w 2009 roku do muzeum przekazała Zofia Książek-Bregułowa - była wtedy jedną z bohaterek wystawy „Portrety jeńców”. Historia damskiej bluzki w rozmiarze 38 uszytej z dobrej bawełny zaczyna się w sierpniu 1944 roku.

Każda pamiątka z Łambinowic opowiada niepowtarzalny ludzki los
CMJW

Zofia, urodzona w Kielcach absolwentka tajnego Państwowego Instytutu Sztuki Teatralnej, zgłosiła się do 3. kompanii zgrupowania „Krybar” i została powstańczą łączniczką. Kiedy 5 września została ciężko ranna, obrażenia głowy i oczu złożyły się na utratę wzroku. Kapitulacja powstania zastała ją na noszach z urazami nóg, brzucha, klatki piersiowej i głowy. Kiedy przewożono ją do jenieckiego szpitala w Gross Luebars koleżanka aktorka, Konstancja Sarnecka, ps. „Kotka”, włożyła jej pod głowę materiał w drobną kratę. Zawinęła nim ręcznik, mydło, szczotkę i pastę do zębów. Zofia zabrała tkaninę ze sobą ze szpitala do Stalagu VI C Oberlangen.
Mimo utraty wzroku Zofia Książek włączyła się w życie kulturalne w niewoli. Występowała na poetyckich wieczorkach. Śpiewała pieśni z czarną opaską na oczach. Z kraciastego materiału koleżanki z Oberlangen uszyły jej strój na scenę, czyli rozkloszowaną spódnicę na ramiączkach.

Po wyzwoleniu obozu trafiła do Wielkiej Brytanii i wyszła za mąż za świetnego skrzypka, Włodzimierza Bregułę. Ukończyła prestiżową londyńską szkołę aktorską - Royal Academy of Dramatic Art.

W 1947 - gdy po leczeniu nieco odzyskała wzrok - wróciła wraz z mężem do Polski. Nieco już sfatygowana spódnica została na prośbę właścicielki przeszyta na bluzkę i przez lata była jej jedyną pamiątką z Warszawy.

Zofia Książek-Bregułowa na przekór losowi nie przestała być aktorką. Występowała w Polskim Radiu w Warszawie, grała na deskach teatrów Ziemi Opolskiej i Śląskiego w Katowicach. Wydała pięć tomików poezji. Doczekała się kilku filmów i książek o sobie.
Notatnik z listą umarłych

Każda pamiątka z Łambinowic opowiada niepowtarzalny ludzki los
CMJW

Ma rozmiary 10 cm x 10 cm. Oprawiony w twarde okładki. Wewnątrz 22 strony. Na dwunastu wydrukowane zostały nazwy miesięcy w języku holenderskim. Na pozostałych dziesięciu widnieje napis „Notities”. Po wewnętrznej stronie okładki zapisano ołówkiem po niemiecku: „Notatki o zmarłych zapisane potajemnie przez mieszkankę Lamsdorf”.

Zapiski zawierają datę śmierci, imię i nazwisko zmarłego, przybliżony wiek, a niekiedy zawód. Przy niektórych nazwiskach nie ma daty śmierci, przy innych wieku. Część notatnika zapełniają adresy osób mieszkających głównie w obu państwach niemieckich.

Sfatygowany notatnik wypełniony odręcznymi zapiskami jest jedyną pamiątką pani Gerdy Skibitzki z domu Skade z powojennego obozu pracy w Łambinowicach. Jest pamiątką historyczną, bo obok wymiaru emocjonalnego dokumentuje ofiary z najbliższego otoczenia jego właścicielki.

Prowadzony potajemnie, w obawie, że zostanie skonfiskowany, notatnik zawiera informacje o 146 osobach. Łącznie przez obóz w latach 1945-1946 przeszło od 5 do 6 tysięcy osób. Około 1,5 tys. zmarło.

Mieszkańcy Łambinowic, wśród nich rodzina Skade, trafili do obozu 7 lutego 1946 jako jedni z ostatnich. Gerda z dwojgiem rodzeństwa była tu więziona aż do 21 grudnia 1946. Rodzice zmarli w obozie 16 marca (matka) i 14 maja (ojciec). Gerda Skibitzki mieszka w Dolnej Saksonii. Łambinowice odwiedza regularnie.
W obozie chleb był skarbem

Każda pamiątka z Łambinowic opowiada niepowtarzalny ludzki los
CMJW

Relację Zygmunta Paci z pobytu w Lamsdorf w czasie I wojny światowej otwiera zdanie, które od razu zapada głęboko w świadomość czytelnika: „Tu, gdzie chleb był najdroższym skarbem na świecie”.

Autor wspomnień w styczniu 1916 roku w miejscu swego urodzenia, Hindenburgu (Zabrze), zgłosił się w biurze werbunkowym i został skierowany na roboty do Wrocławia (wówczas Breslau). Pracował fizycznie przy produkcji granatów. Ponieważ nie przestrzegał obowiązku - nakazanego cudzoziemcom - meldowania się na policji, 15 sierpnia 1917 roku w wieku 18 lat został przewieziony do obozu jenieckiego Lamsdorf. Spędził tutaj ponad pół roku - do 7 marca 1918, dzieląc niełatwy los z jeńcami rosyjskimi.

W czasie I wojny światowej w Lamsdorf działał niemiecki obóz jeniecki dla żołnierzy pochodzących z państw należących do Ententy (Francji, Rosji i Wielkiej Brytanii). Był to jeden ze 175 podobnych miejsc odosobnienia podczas tego globalnego konfliktu. W październiku 1918 roku przetrzymywano tutaj 60 tys. jeńców. Wśród nich było 150 cywilów. Zygmunt Pacia był jednym z nich.

Jego wspomnienia z obozu, który na wzór swych rosyjskich współwięźniów nazywa łagrem, są mocno nacechowane negatywnie. Podczas jego pobytu w Lamsdorf śmiertelność była bardzo wysoka, a warunki sanitarne i wyżywienie bardzo złe. Jego zapiski znalazły się na 59 stronach i zostały odręcznie spisane długopisem w zeszycie z liniaturą.

Jest swoistą ciekawostką, że swoje przeżycia z młodości pan Zygmunt Pacia zdecydował się spisać dopiero wówczas, gdy skończył 80 lat, czyli z perspektywy 60 lat, jakie upłynęły od wydarzeń, które próbował uwiecznić. Traumatyczne wspomnienia mocno odcisnęły się w jego pamięci. Jest to unikatowe źródło na temat obozu jenieckiego z I wojny światowej. Pierwszy raz pokazywane na wystawie.
Pierścień z liściem srebrnej paproci

Każda pamiątka z Łambinowic opowiada niepowtarzalny ludzki los
CMJW

Pierścień wykonany z plastikowego trzonka szczoteczki do zębów - rzeźbionego, giętego, zgrzewanego i szlifowanego - jest dziełem Jamesa Colvina Craiga. Nowozelandczyk został wzięty do niewoli na Krecie w 1941 roku i stamtąd został przewieziony jak wielu jeńców, jego rodaków, do Stalagu VIII B (344) Lamsdorf.

Pewnie dlatego, że służył w jednostce Private Medical & Dental Corpses, został przydzielony do pracy w obozowym szpitalu. Miejsce to opuścił jesienią 1944 w czasie repatriacji jeńców alianckich i w grudniu tegoż roku wrócił do domu. Mało wiemy o jego pobycie w niewoli. Za całe świadectwo muszą wystarczyć przedmioty, które po sobie zostawił.

W sierpniu 2007 roku do Muzeum w Łambinowicach przyjechała z wizytą jego córka, Lynda Hill. Jak sama przyznała, powodowała nią głęboka potrzeba poznania historii miejsca, gdzie ojciec przebywał. Kilka miesięcy po tym pobycie na Śląsku Opolskim pani Lynda przekazała muzeum pierścień ze srebrną paprocią.

Muzeum starannie pielęgnowało kontakty z ofiarodawczynią, co zaowocowało jej ponownym przybyciem do Łambinowic w roku 2011. Ze wzruszeniem Lynda Hill oglądała swój dar na wystawie stałej „Miejsce Pamięci Narodowej w Łambinowicach - dziedzictwo regionalne, narodowe i europejskie” w opolskiej siedzibie placówki. Zdecydowała wówczas o przekazaniu kolejnych pamiątek po ojcu. Zwykłym listem pod koniec listopada 2011 roku przysłała: pierścień z ptakiem kiwi, pierścień i broszkę ze zminiaturyzowaną fotografią swojej mamy oraz metalowy, ręcznie wykonany, pierścień z godłem Nowej Zelandii.

Wśród przekazanych pamiątek znalazła się także ręcznie wykonana nakładka na zapałki oraz metalowe pudełko po pastylkach „Lysantol”. Biżuterię eksponowaną na wystawie stałej „W niewoli niemieckiej” Lynda Hill miała okazję oglądać osobiście w 2013 roku.
Pierścień z paprocią -rozmiar jubilerski 23 - został wykonany z trzonka szczoteczki do zębów w kolorze kremowo-czarnym. Paproć ujęta została z dwóch stron w cienkie paski kremowej masy.

Liść srebrnej paproci jest symbolem narodowym Nowej Zelandii oraz elementem godła tego państwa - dwa liście paproci stanowią postument heraldyczny pod tarczą herbową.

Katalog wystawy 51/50

Towarzyszący jubileuszowej wystawie katalog jest dla odwiedzających ekspozycję równie ciekawy jak ona sama.

Ma kształt ponad 50 kart wielkości pocztówki - każdemu z eksponatów odpowiada jedna karta - opatrzonych tymi samymi numerami co pamiątki na wystawie. Obok zdjęcia znajdziemy na kartach dokładną i ciekawie opowiedzianą historię każdego z 51 przedmiotów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska