Każdy wie najlepiej

Katarzyna Kownacka
Działacze opolskiego oddziału Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami, uważają, że psom w schronisku przy ul. Torowej dzieje się krzywda.

KAŻDY MOŻE POSTAWIĆ KOSZ
W poniedziałek pisaliśmy o sporze dotyczącym kosza ustawionego w opolskim hipermarkecie. Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami prowadzi bardzo skrupulatnie zapisy dotyczące rozdziału produktów (sprawdziliśmy to), które z niego zabierają. Rozdzielają je osobom dokarmiającym bezdomne zwierzęta w piwnicach, na działkach, w parkach. Karma z kosza odbierana jest komisyjnie i dokładnie spisywana. Można mieć zatem pewność, że trafi ona do głodnych stworzeń.
- Radzimy sobie jak umiemy. Nikt przecież nie broni postarać się o podobny kosz w innym sklepie w Opolu dyrekcji schroniska - wyjaśnia Danuta Żurakowska, prezes TonZ w Opolu.

Szóstego listopada przeprowadziliśmy inspekcję, podczas której okazało się, że zwierzęta w schronisku dostają głodowe racje - tłumaczy zbulwersowany Józef Mateuszczyk, inspektor TOnZ w Opolu.
Zgodnie z wynikami badań pobranych próbek przeprowadzonych w Klinice Weterynaryjnej dla Małych Zwierząt dr. Marka Tymowicza zawartość białka w podawanych zwierzętom posiłkach wyniosła 5,55% przy wymaganych 42%, tłuszczu 6,7% przy normie 30%. W opinii wydanej na podstawie badań stwierdza się, że "psy przebywające w Schronisku dla Bezdomnych Zwierząt są żywione w sposób daleki od wymaganego."
Kierownik schroniska, Piotr Krasowski, jest innego zdania:
- W naszej placówce zwierzęta mają się bardzo dobrze - stwierdza. - Korzystamy z dofinansowania z Urzędu Miasta i gospodarujemy na tyle, na ile nam ono pozwala.

Krasowski zaprzecza, jakoby przeprowadzona była jakakolwiek inspekcja: - O niczym takim mi nie wiadomo. Próbek też nie pobierano. Powinno się to odbywać z zachowaniem odpowiedniej procedury - oburza się.
Przedstawiciele TOnZ tłumaczą, że nie mogli wejść sami do pomieszczeń, ale była przy tym obecna żona pana Krasowskiego.
Sama zainteresowana zaprzecza:- To kolejny atak wrogości ze strony towarzystwa. Cały czas jesteśmy na nie narażani - zapewnia Barbara Krasowska.

Kontrola przeprowadzona przez TOnZ stwierdziła także, że pomieszczenia, w których znajdują się szczenięta i małe kotki nie były ogrzewane, co dyrekcja schroniska tłumaczyła tym, że ogrzewają się one ciepłotą własnego ciała. Stwierdzono, że wraz z psami łagodnymi przebywał także agresywny.
- Dopiero moje wielokrotne interwencje skłoniły panią Krasowską do przeniesienia zwierzęcia. Omal na jej oczach nie udusił się inny szczeniak - opowiada Mateuszczyk.- Dzisiaj przesyłamy do schroniska protokół z przeprowadzonej inspekcji. Mamy nadzieję, że to pomoże, skoro brak sumienia nie wystarcza - mówi inspektor.
Dofinansowanie przyznawane schronisku przez Urząd Miasta to kwota 70 tys. zł rocznie. Zmniejszono ją ostatnio o 20%. Schronisko dostaje również karmę od darczyńców. Jednym z nich chciała być Janina Taluniewicz z Opola.

- Sama dokarmiam dwadzieścia kotów i miałabym możliwość przekazania mięsa drobiowego. Pani Krasowska odmówiła jednak twierdząc, że zwierzęta mają wszystko, czego im trzeba - opowiada Taluniewicz.
- A czy pani Taluniewicz wspomniała, że w zamian za swoją przysługę chciała od nas dostać leki dla swoich zwierząt - ripostuje Krasowska.
- To była zupełnie inna część rozmowy - stwierdza niedoszła ofiarodawczyni.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska