Kazimierz Kik: Kandydaci na prezydenta wykorzystują powódź, żeby się lansować

POL
Prof. Kazimierz Kik
Prof. Kazimierz Kik POL
Rozmowa z prof. Kazimierzem Kikiem, politologiem, wiceprzewodniczącym Komitetu Nauk Politycznych Polskiej Akademii Nauk.

W telewizji oglądamy w ostatnich dniach co chwila innego kandydata na prezydenta, jak z troską odwiedza powodzian. Jak pan to ocenia?
- Nie wszystkich kandydatów tak samo. Bronisław Komorowski - nie tylko kandydat na prezydenta, ale też marszałek Sejmu i tymczasowa głowa państwa - albo wicepremier Waldemar Pawlak mają wręcz obowiązek oglądania na miejscu stanu zagrożenia, bo to oni są władni uruchomić państwowe mechanizmy, by wesprzeć poszkodowanych obywateli. Kto odpowiada za państwo, odpowiada w pewnym sensie za społeczeństwo. Dotyczy to także premiera Tuska.

- Panowie Pawlak i Komorowski są wobec swych rywali w uprzywilejowanej sytuacji?
- Jeśli nawet, to nie jest to ich wina, tylko konstytucji.

- A co z pozostałymi kandydatami?
- Nie waham się powiedzieć, że są hienami. Nie widzę absolutnie podstaw, by politycy ubiegający się o prezydenturę zabierali czas nie tylko powodzianom, ale i samorządowcom czy strażakom. Oni nie mają żadnej mocy wykonawczej, by realnie pomóc poszkodowanym. Słowem - wszyscy wykorzystują powódź, by się wylansować, ale nie wszyscy są usprawiedliwieni.

- Elektorat się na tym nie pozna?
- Efekt może być różny. Pokazanie się w telewizji zwykle jest korzystne. Ale lokalny elektorat, tam, gdzie kandydat pojechał, żeby z troską przespacerować się dziś po polach w miejscowości X, a jutro w wiosce Y, raczej zostanie taką grą rozjuszony. Bo ludzie wiążą obecność poważnej "państwowej" osoby z nadzieją na pomoc. Jeśli tej pomocy zabraknie, będą rozczarowani. To dotyczy zresztą także Tuska, Komorowskiego czy Pawlaka. Zyskają, jeśli ich wizyta naprawdę odbije się pozytywnie na ludzkich losach.

- Kandydaci obiecują też przekazanie części pieniędzy oszczędzonych na kampanii powodzianom...
... tylko jakie to są sumy. Niech żaba nie podtyka nogi tam, gdzie kują konie. Jak czytam, że jakiś komitet wyborczy przekazał 10 tys. zł, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że taka symboliczna suma to kpina. Chęci niby dobre, ale wiadomo, co jest wybrukowane dobrymi chęciami.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska