Do dziś w lesie pozostało sporo elementów obozowej infrastruktury, w tym charakterystyczne wieżyczki wartownicze oraz krematorium. Pozostawiono je, by przypominały tragiczną historię drugiej wojny światowej i ogrom zbrodni, których Niemcy dokonali w obozach koncentracyjnych.
Krematorium w byłym obozie Arbeitslager Blechhammer (nazwę wzięto od niemieckiego nazewnictwa Blachowni) wymaga jednak remontu, by zachowało się dla przyszłych pokoleń. Dlatego podjęto decyzję o jego renowacji.
- W planach jest odnowienie znajdującego się tam monumentu i tablicy pamiątkowej, renowacja elewacji, komina i ścian, wymiana okien oraz drzwi - poinformował Piotr Pękala z biura komunikacji Urzędu Miasta w Kędzierzynie-Koźlu. - Prace renowacyjne wycenione na blisko 100 tysięcy złotych niebawem rozpoczną się i potrwają do lata. To kolejny zabytek, na którego rewitalizację miasto z powodzeniem sięgnęło po unijne dofinansowanie.
Obóz zajmował obszar o wymiarach 230 x 290 metrów. Samo krematorium wybudowano w południowo-wschodnim krańcu obozu. Ocenia się, że spalono w nim zwłoki ok. 1500 zmarłych więźniów.
Obóz koncentracyjny składał się z czterech części:
- Judenlager (Żydzi z całej Europy) – znajdował się w centralnej i południowej części obozu, przyległej do torów kolejowych;
- Judenlager (obóz dla kobiet żydowskich) – w południowo-zachodnim krańcu obozu;
- Bahnhofslager (obóz koncentracyjny dla wszystkich narodowości, głównie dla Polaków) – niewielki obóz położony w północnej części;
- SS Lager (wydzielona część dla załogi SS) – znajdował się w centralnej części obozu, pomiędzy Judenlager i Bahnhofslager.
Gdy w lipcu 1944 r. rozpoczęły się amerykańskie bombardowania zakładów chemicznych w Kędzierzynie-Koźlu, więźniowie przystąpili do budowy schronów przeciwlotniczych. Ocenia się, że w obozie zamordowano co najmniej 248 więźniów (osobną liczbę ofiar obozu stanowią wycieńczeni z pracy, chorób i głodu).
Na przełomie 1944 i 1945 roku podjęto decyzję o ewakuacji obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau i wszystkich jego filii w rejonie Górnego Śląska. Strażnicy SS, aby wymusić kontynuowanie marszu, stosowali bezwzględny terror wobec wycieńczonych. Panował wówczas bardzo silny mróz, często pojawiały się zamiecie śnieżne. Więźniowie byli pozbawieni żywności, odpowiedniej odzieży, często poruszali się boso.
Jak opisuje "Wirtualny Sztetl" nocowali w szopach albo pod gołym niebem. Esesmani konwojujący kolumny pieszych (każda z nich po 500 osób) zabijali słabych i wyczerpanych, którzy nie nadążali za resztą. Zdarzało się, że zabijano więźniów, którzy zatrzymali się jedynie dla załatwienia swoich potrzeb fizjologicznych albo poprawienia obuwia.
Aby nie niepokoić mieszkańców odgłosem strzałów, esesmani zabijali swoje ofiary, bijąc je po głowach kolbami karabinów. Za kolumnami więźniów podążały tzw. komanda egzekucyjne (Nachkommando), które dobijały żyjących jeszcze więźniów.
Do obozu Blechhammer przyjeżdżają wycieczki z Izraela, by tamtejsza młodzież mogła na własne oczy przekonać się o skali Holokaustu.
Strefa Biznesu: Takie plany mają pracodawcy. Co czeka rynek pracy?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?