Do zdarzenia doszło w marcu 2021 roku w jednym ze sklepów monopolowych w Kędzierzynie-Koźlu. Z ustaleń śledczych wynika, że Mariusz J. wszedł do środka z nożem kuchennym i grożąc 22-letniej kasjerce pozbawieniem życia, zażądał wydania znajdujących się w kasie pieniędzy. Prokurator wyliczył, że wewnątrz było około 800 złotych. Sprawca, nim uciekł, miał też próbować ukraść portfel i telefon kobiety, ale nie miała ich przy sobie.
W postępowaniu przygotowawczym Mariusz J. przyznał się do winy. Twierdził, że nie miał pracy, a musiał płacić alimenty na swojego 4-letniego synka z poprzedniego związku. Za zrabowane pieniądze chciał spłacić zaległości oraz kupić jedzenie dla siebie i nowej partnerki.
- Zabierając nóż z domu nie planowałem tego rozboju, ale tak poszło. Nie groziłem kasjerce, pokazałem jej tylko ten nóż. Nie chciałem zrobić nikomu krzywdy - mówił w śledztwie. - Przepraszam za to, co się stało. Bardzo żałuję. Ja wszystko zwrócę właścicielowi.
Proces Mariusza J. ruszył w środę (8.12) przed Sądem Okręgowym w Opolu. Mężczyzna twierdził, że przyznanie się do winy wymusił na nim policjant, choć on ze zdarzeniem nie miał nic wspólnego.
- Tego dnia posprzątałem mieszkanie i ugotowałem obiad. Później narzeczona wróciła z pracy, a ja spędzałem resztę czasu na drobnym majsterkowaniu - mówił przed sądem. Do zatrzymania doszło blisko cztery miesiące po rozboju. - Policjant P. straszył, że jeśli się nie przyznam, to postara się, by odebrano mi syna, mówił, że narzeczona będzie się sprzedawać za małe pieniądze. Obiecał, że jeśli się przyznam to on mi pomoże, że dostanę dozór policyjny. Nie wiedziałem, co dokładnie mam mówić. P. stwierdził, że mi pomoże. Powiedział, jak wyglądało to zdarzenie i kazał przytaknąć. Doradził, że jeśli powiem, że wydałem pieniądze na alimenty i jedzenie, to będzie to dobrze wyglądało. Tak zrobiłem, chociaż ja nie zalegałem z alimentami. Ten człowiek zniszczył mi życie.
Przewodnicząca składu sędziowskiego zwróciła uwagę, że nazwisko policjanta - wskazywanego przez oskarżonego - nie pojawiło się pod żadnym z protokołów przesłuchań. Mężczyzna podpisał się natomiast pod notatką urzędową.
Przed sądem była przesłuchiwana również 22-latka kasjerka. Nie miała wątpliwości, że sprawcą napadu był Mariusz J. Kobieta z trudem powstrzymywała emocje.
- Kazał mi otworzyć kasetkę i wyjął pieniądze. Później powiedział, że mam usiąść na podłodze i założyć ręce za głowę. Zażądał telefonu i portfela, ale nie miałam ich przy sobie. Wtedy ona kazał mi opuścić głowę i powoli zaczął wychodzić. Później krzyknął "chłopaki, możecie wjeżdżać".
Chwilę po tym, jak napastnik zniknął, do sklepu weszła klientka. Dopiero wtedy kasjerce udało się wezwać policję.
Mariusz J. był wcześniej karany. Za napad z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi do 12 lat więzienia.
Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?