Kibica serce w rozterce

Iwona Kłopocka <a href="mailto:[email protected]">[email protected]</a> 077 44 32 603
Hubert Krumpietz (z lewej) pije za zwycięstwo Niemców, a jego kolega Jerzy Szymczak – za sukces biało-czerwonych. (fot. Witold Chojnacki)
Hubert Krumpietz (z lewej) pije za zwycięstwo Niemców, a jego kolega Jerzy Szymczak – za sukces biało-czerwonych. (fot. Witold Chojnacki)
Mundial. Jutro mecz Polska - Niemcy. - Ważne, żeby obie drużyny wyszły z grupy, bo to nasi i to nasi - mówi Piotr Jadasz, właściciel pubu "U Peytra" w Gogolinie.
Hubert Krumpietz (z lewej) pije za zwycięstwo Niemców, a jego kolega Jerzy Szymczak – za sukces biało-czerwonych. (fot. Witold Chojnacki)
Hubert Krumpietz (z lewej) pije za zwycięstwo Niemców, a jego kolega Jerzy Szymczak – za sukces biało-czerwonych. (fot. Witold Chojnacki)

Hubert Krumpietz (z lewej) pije za zwycięstwo Niemców, a jego kolega Jerzy Szymczak - za sukces biało-czerwonych. (fot. Witold Chojnacki)

Przy wejściu do pubu wisi tablica, na której stali bywalcy wpisują przewidywane wyniki kolejnych meczów. Po powszechnym optymizmie poprzedzającym mecz Polska - Ekwador nie ma już śladu. Niemal wszystkie wpisy przed środową rywalizacją świadczą o przekonaniu, że wygrają Niemcy. Ktoś nawet wytypował wynik 6:0.
- Ale to była kobieta - macha ręką Piotr Jadasz.
On sam przyznaje, że czeka na cud. Dowodem cudu byłoby 1:1. I tak też, po równo, pan Piotr będzie kibicować obu drużynom (a w duchu wie, że ostatecznie i tak Niemcy będą mistrzami świata). Jakby potem Polacy wygrali jeszcze z Kostaryką, to i oni, i Niemcy wyszliby z grupy.

- Jesteśmy rozdarci - przyznaje Karol Czekała. - Gdyby Polska wygrała z Ekwadorem, toby rozdarcia nie było i mecz z Niemcami oglądalibyśmy spokojnie. A tak - jest rozterka. Tu nasi i tu nasi. Mirek Klose, grający w barwach Niemiec, urodził się w niedalekim Ozimku. Dobrze znam jego matkę, panią Barbarę.

Wyjście z grupy obu drużyn to marzenie wielu gogolinian. Jerzy Szymczak i Hubert Krumpietz już wczoraj wypili po sznapsie pod taki rezultat.
- Polski chleb jeść i za Niemcami kibicować? Nie ma takiej opcji - powiedział pan Jerzy.
- W środę będę kibicować Polakom, a jednocześnie piję za to, by Niemcy zostali mistrzami świata. W tym nie ma żadnej sprzeczności - dodaje pan Hubert.
Tomasz Bieniek wpisał wczoraj na tablicy w pubie "UPeytra" swoje typowanie: 3:1 dla Niemców.
- Kibicuję Polakom, ale jestem realistą - wyjaśnił.
W środę przyjdzie do "Peytra" na mecz w biało-czerwonej czapeczce i koszulce. Spotka się ze swoim kumplem, z którym razem pracują w Holandii. Kolega włoży czapeczkę i koszulkę z czarno-czerwono-złotymi barwami Niemiec.
- Będziemy się razem dobrze bawić - zapewnia Tomek. - Choć kumpel pewnie trochę lepiej niż ja - dodaje.
Niemieckie koszulki i inne gadżety zapobiegliwi kibice przywieźli z Niemiec. W Gogolinie można kupić tylko polskie koszulki.
- Ale słabo się sprzedają - mówi Iwan Kundzir, handlujący z ojcem w miejscowej hali targowej.
Iwan siedem lat temu przyjechał do Polski z Ukrainy. W środę kibicować będzie Polakom.

Nieopodal, w "Zielonej Chacie", w gogolińskim parku, szykuje się wielkie wspólne oglądanie na telebimie. Wojciech Nowogórski przypina do tablicy ogłoszeniowej odręcznie namalowany afisz, zapowiadający spotkanie. Hasło "Mecz o wszystko", zdradza sympatie właściciela "Zielonej Chaty".
Na razie u wejścia do pubu wiszą tylko dwie polskie flagi.
- Powiedziałem znajomym, żeby na środę przynieśli także niemiecką - mówi pan Wojtek.
Jest przekonany, że piłka łączy ludzi i niezależnie od wyniku to będzie fajna impreza.
- Kibiców zwycięskiej drużyny namówię, by postawili kolejkę, przegranym - śmieje się.
Henryk Kroll, poseł i lider mniejszości niemieckiej na Śląsku Opolskim, dziś wieczorem zjedzie do Gogolina z Warszawy i w środę razem z żoną siądzie o godz. 21 przed telewizorem.

Komu będą Krollowie kibicować?
Henryk Kroll: - No wie pani?! To jasne - Niemcom!
Grażyna Kroll: - Przecież to oczywiste - Polakom!
Od zawsze oglądają razem mecze. Pani Grażyna bardziej z konieczności niż autentycznej pasji. On kibicuje swoim, ona swoim i żadnemu z nich to nie przeszkadza.
Henryk Kroll: - Zmartwił mnie wynik meczu z Ekwadorem. Gdyby Polska reprezentacja była silniejsza, to teraz by były większe emocje. Nie chciałbym, żeby to był mecz do jednej bramki.
Grażyna Kroll: - Jak Polacy dostaną baty, to mąż będzie się cieszyć, a mnie będzie przykro. I tyle. Cichego wieczoru z tego powodu na pewno u nas nie będzie.
Ryszard Galla, poseł z mniejszości niemieckiej, przyznaje, że był wściekły, gdy Polacy przegrali z Ekwadorem. Zapytany, komu będzie teraz kibicować, odpowiada dyplomatycznie:
- Lepszemu. Sentyment mam i do jednej, i do drugiej drużyny i chciałbym, żeby obie miały swój sukces.
Trochę inaczej na temat praktycznego wyrazu sentymentów posła wypowiada się jego żona. Ona sama nie jest zagorzałym kibicem, a mecze ogląda z mężem, bo - jak mówi - nie ma innego wyjścia. Na ważny mecz zawsze przychodzi do Gallów zaprzyjaźniona para z sąsiedztwa. Na środę też się umówili.
- Zawsze kibicuję Polakom i w tym towarzystwie będę w mniejszości - przyznaje Zdzisława Galla. - To jednak nikomu nie przeszkadza. Liczy się sportowa atmosfera i emocje. Te na pewno będą duże.

Dzielić kanapy na pół przed wspólnym telewizorem nie będą też Kerstin i Jerzy Szteligowie. Pani Kerstin od 1984 roku mieszka w Polsce, jest wykładowcą języka niemieckiego na Politechnice Opolskiej. Zgodnie będą kibicować Polakom.
- Mimo niemieckiego paszportu żona jest wielką polską patriotką - zapewnia Jerzy Szteliga. - Tu, jak w polityce międzynarodowej, dominuje zasada lojalności wobec terytorium, na którym się mieszka.
Kerstin Szteliga przyznaje, że mecz bedzie oglądać tylko po to, żeby wiedzieć, o czym ludzie rozmawiają. Nie jest wielką fanką piłki nożnej. Podczas meczu Polska - Ekwador rozwiązywała ulubione sudoku i tylko od czasu do czasu zerkała na telewizor. Mecz z Niemcami będzie jednak śledzić uważniej.
- To ostatnia szansa dla Polaków - mówi. - Niech im się uda, niech pokażą, że coś potrafią - zaklina.
A jak odpadniemy?
- Ależ z pani pesymistka - reaguje impulsywnie. - Trzeba wierzyć!
Jerzy Szteliga też wierzy, choć przyznaje, że nie jest to wiara wielkich rozmiarów.
- Jeśli ręka demiurga nie zadziała, to potem będziemy kibicować niemieckiej drużynie - mówi Jerzy.
I tu dopiero mogą się poróżnić z żoną. Bo ona wolałaby, żeby w finale z Niemcami znalazła się jakaś mało znana ekipa.
- I wtedy kibicowałabym tym drugim - mówi przekornie Kerstin Szteliga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska