Kibole piłkarscy - mafia w szalikach

Gazeta pomorksa
Gazeta pomorksa
Krwawe porachunki, wymuszenia haraczy, handel alkoholem i narkotykami. Pod płaszczykiem miłości do klubowych barw grupy pseudokibiców tworzą przestępcze organizacje. A rząd z PZPN-em przerzucają sobie gorący kartofel, jakim jest bezpieczeństwo na stadionach.

Na zabezpieczenie meczu przez policję wydano blisko milion złotych, jednak chuligani zdemolowali stadion. Straty przekroczyły 40000 złotych, bo kibole zniszczyli 500 krzesełek, wyrwali ogrodzenie, zdemolowany system nagłaśniający i... nie zatrzymano ani jednego bandyty. To wszystko w kraju, który za rok będzie współorganizatorem trzeciej co do wielkości - po igrzyskach olimpijskich i piłkarskich MŚ - imprezy na świecie.
- Podczas mistrzostw Europy na stadionach będzie spokojnie, bo w jednym miejscu nie zgromadzi się grupa pseudokibiców - uspokaja Grzegorz Lato, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. Ale to nie rozwiązuje problemu stadionowego chuligaństwa.

We wtorek w Bydgoszczy znów sportowa rywalizacja spadła na dalszy plan, ustępując miejsca wydarzeniom pozaboiskowym. Zamiast uderzyć się w pierś i podjąć wspólne działania zwiększające bezpieczeństwo na stadionach zarówno PZPN jak i inne instytucje odsuwają od siebie odpowiedzialność.

- To nie moja wina, że policja jest nieudolna - mówi Zdzisław Kręcina sekretarz generalny PZPN. - Powinna nas chronić w każdym momencie. Zadaniami policji nie jest prowokacyjna postawa wobec kibiców. Ona musi konkretnie działać.

- Policja nie zdecydowała się na zatrzymania na stadionie, by nie doprowadzać do eskalacji przemocy. Na bazie nagrań wideo będziemy identyfikować uczestników zajść - odpowiada Mariusz Sokołowski, rzecznik Komendy Głównej Policji i przypomina, że policja nie wyraziła zgody na przeprowadzenie finału Pucharu Polski na stadionie w Bydgoszczy. Mimo to korzystną dla organizatorów decyzję podjął prezydent miasta Rafał Bruski.

- Spełniliśmy wszystkie żądania policji, rozmawialiśmy z kibicami obu drużyn i oni zapewniali nas, że nie będzie żadnych rozrób i prowokacji - tłumaczy Grzegorz Lato, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej. - Dzisiaj wszyscy starają się zrobić kozła ofiarnego z PZPN, bo był organizatorem spotkania. Tymczasem my nie mamy żadnego narzędzia do walki z pseudokibicami, mają je policja, prokuratura i sądy.
- Nie będziemy więcej dopuszczać do meczów tam, gdzie policja nie będzie miała pewności, że da się zapewnić wszystkim bezpieczeństwa - powiedział po wydarzeniach w Bydgoszczy premier Donald Tusk. - Decyzje w sprawie organizacji imprez masowych nie będą podlegały presji.

Policja sie boi
Premier zapowiedział radykalne działania. W czwartek wojewodowie - mazowiecki Jacek Kozłowski i wielkopolski Piotr Florek, podjęli decyzje o rozegraniu przez zespoły Legii i Lecha najbliższych meczów ekstraklasy z Koroną Kielce i Górnikiem Zabrze przy pustych trybunach.

- Na tym najbardziej cierpią prawdziwi kibice - uważa Andrzej Buła, opolski poseł PO i prezes I-ligowego klubu MKS Kluczbork. - W tym konkretnym przypadku nie zawiniły luki w prawie. Prawo mamy dobre, tylko trzeba je respektować. Jeżeli policja wydaje negatywną opinię na temat przeprowadzenia meczu na stadionie Zawiszy, to organizator powinien znaleźć inny obiekt. Tymczasem ominął prawo i zrobił mecz. I to jest skandal, bo prawo zostało złamane jeszcze przed zawodami. I ciekaw jestem jakie konsekwencje wobec siebie - jako organizatora - wyciągnie PZPN. Przypomnę, że za rzucenie kilku serpentyn na boisko w Kluczborku PZPN chciał ukarać nasz klub rozegraniem kolejnego meczu bez udziału publiczności.

PZPN nie ma jednak sobie nic do zarzucenia: - Podczas finału Pucharu Polski ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy - tłumaczy Lato i znów zrzuca winę na policję. - Na piśmie poprosiliśmy policję o interwencję. Funkcjonariusze pojawili się na stadionie, ale to była tylko demonstracja siły, bowiem nic nie robili. Nie wiem, może się bali kibiców? Cała sytuacja pokazuje słabość polskiego prawa. W Anglii pani premier Margaret Thatcher potrafiła rozprawić się ze stadionowymi bandytami, a u nas słyszymy, że najlepiej zamykać obiekty.

- Nie jestem zwolennikiem zamykania stadionów, bo to jest popadanie ze skrajności w skrajność - zaznacza z kolei opolski poseł SLD Tomasz Garbowski, na co dzień I-ligowy sędzia piłkarski. - Należy wyłapać, ukarać i zakazać wstępu na trybuny chuliganom, a nie zamykać stadiony dla prawdziwych kibiców. Jeśli ktoś ma bilet na krzesełko X i to krzesełko jest wyrwane, to on za to odpowiada. I nie ma tłumaczenia, że odsprzedał bilet, albo siedział na innym miejscu. Tu nie może być odpowiedzialności zbiorowej.

Pierwszy kibol RP pluje w twarz
Chuligani czują się bezkarni i pozwalają sobie na więcej. W dodatku w majestacie klubowego prawa. W latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych chuligani demolowali stadiony urządzając sobie bijatyki na trybunach. Pojawiła się modana ustawki, czyli umówione bijatyki, a chuligani na trybunach zaczęli się czuć bezkarnie. W imię wspólnego interesu włodarze klubów i kibice zawierali niepisany pakt: my gwarantujemy wam bezkarność - wy nie dymicie we własnym gnieździe. Dlatego osiłkowie w klubowych szalikach "dbają" o bezpieczeństwo na swoich obiektach, bijąc i poniżając piłkarzy i prawdziwych kibiców.

Krzysztof Markowicz, szef "Wiary Lecha" i Ogólnopolskiego Związku Stowarzyszeń Kibiców, w listopadzie popychał, opluł i wyrzucił z trybuny poznańskiego stadionu rodzinę, która przyszła w barwach narodowych na mecz reprezentacji Polski z Wybrzeżem Kości Słoniowej. PZPN, organizator meczu, ukarał go 1 tys. zł grzywny. "Litar" ma na koncie wyrok i zakaz stadionowy - za udział w bijatyce na ulicach Wrocławia, w której zginął człowiek. Mimo to jest członkiem powołanego przez PZPN zespołu ds. kontaktów z kibicami.
- Mamy problem ze stadionowymi chuliganami, bo jest zbyt słaba egzekucja prawa - uważa poseł Garbowski. - Zgodnie z ustawą za wejście na płytę boiska lub ukrywanie twarzy są sankcje. Sądy i kluby mogą nakładać zakazy stadionowe. Niestety, odpowiednie instytucje nie korzystają z danych im instrumentów. Bo kiedy już policja złapie kibola, to prokuratura uzna jego czyn za niską szkodliwość społeczną. Jeżeli znajdzie się twardy prokurator i postawi zarzuty, to sędzia nałoży zakaz stadionowy na obiekt, na którym nie są rozgrywane mecze. Wreszcie ci co już mają zakaz stadionowy wchodzą na trybuny na inną osobę. Niestety, to są autentyczne przykłady. Chuligani nie mają przeświadczenia, że nie ma nieuchronności kary i dochodzi do eskalacji zachowań.

Piotr S. ps. "Staruch" to nieformalny przywódca kibiców Legii Warszawa. Po śmierci współwłaściciela Legii Jana Wejcherta, zaintonował "Jeszcze jeden!" (drugim właścicielem klubu jest Mariusz Walter). Został ukarany przez klub zakazem stadionowym, który mu cofnięto. Niedawno po ligowym meczu uderzył w twarz zawodnika Legii Jakuba Rzeźniczaka. "Staruch" znów ma zakaz stadionowy, a mimo to był w Bydgoszczy. O bilet dla niego zabiegał u sekretarza PZPN naczelnik Wydziału ds. Zwalczania Przestępczości Pseudokibiców Komendy Stołecznej Policji. Mało tego - Staruch wzniósł puchar do góry, bo wręczył mu go zawodnik Legii.

- Nie mamy narzędzi do walki z chuliganami, bo cześć klubów ma z nimi układy - dodaje Lato. - Zakazy istnieją tylko na papierze i chcemy to zmienić. Tworzymy system, który ujednolici zakazy, tak aby odejmowały wszystkie imprezy. Ale muszą nam pomóc kluby, żeby powstała ogólnopolska baza, a nie było tak, że ktoś ma zakaz na mecze Legii, a na inne swobodnie wchodzi.
- Wydarzenia w Kownie (polscy chuligani zniszczyli stadion podczas meczu Litwa - Polska) i Bydgoszczy pokazują, ze niektóre służby łudziły się, że możliwe jest porozumienie z grupami chuliganów, tak by na stadionie był spokój - komentuje Tusk. - Ta symbioza władz klubowych i stowarzyszeń kibicowskich, za którymi często kryją się chuligani, a czasami zwykli przestępcy, jest jednym ze źródeł niemocy, jeśli chodzi o przeciwdziałanie przemocy na stadionach.

Przestępczość zorganizowana
- Trybuny stały się miejscem załatwiania biznesów, dla których stadion jest terenem werbowania kolejnych członków grup przestępczych - przyznaje rzecznik KGP Mariusz Sokołowski.
Pod płaszczykiem miłości do klubowych barw rozwija się działalność przestępcza bojówek szalikowców z całej Polski, zajmujących się handlem narkotykami, rozbojami, włamaniami, wymuszeniami. Kiedy policja koncentrowała się na tym, co się dzieje na trybunach, poza nimi rodziła się kibicowska mafia.
- Przestępstwa związane z handlem kradzionymi samochodami, produkcją narkotyków, rozlewniami nielegalnego alkoholu, czyli to, co jest związane ze światem polskiej przestępczości, a nie z tym, co jest na stadionie - zaznacza rzecznik KGP.

Na początku roku taką grupę rozbili funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego oraz policjanci z Chorzowa i Komendy Wojewódzkiej w Katowicach. Przestępcy m.in. mieli rozprowadzić co najmniej 80 kg narkotyków wartych setki tysięcy złotych. Co ciekawe w strukturach grupy były bojówki szalikowców różnych klubów, teoretycznie zwalczających się.

- Środowiskom przestępczym często zależy, aby występować pod szalikiem klubu sportowego, ponieważ wszyscy będą się interesować nie ich działalnością przestępczą, lecz porachunkami kibicowskimi - mówi funkcjonariusz CBŚ. - Ustawki ustawkami, a oprócz tego oni ze sobą współpracują, razem organizują sobie przestępstwa, razem współdziałają przy kolportowaniu narkotyków, przy dokonywaniu włamań i prawdopodobnie także rozbojów. Potem dzielą się pieniędzmi. Część trafia do ich kieszeni, część przeznaczana jest na ustawki, działalność grupy, a nawet prawników.

W lutym zatrzymano dwóch pseudokibiców należących do bojówki Zagłębia Lubin, podejrzanych m.in. o usiłowanie zabójstwa co najmniej pięciu osób i udział w grupie przestępczej o charakterze zbrojnym. Gang, do którego należeli zajmował się m.in. wymuszaniem haraczy od restauratorów, napadami z bronią w ręku, kradzieżami samochodów, paserstwem.

Na początku roku w Krakowie doszło do napadu i zabójstwa Tomasza C. ps. "Człowiek" - kibica Wisły. Po samochodowym pościgu kilkanaście osób rzuciło się na "Człowieka". W biały dzień na wielkim osiedlu zabili maczetą. Kibicowskie motywy zostały wyparte innymi: rozliczenia narkotykowe i wielkie pieniądze. Zdaniem policji przez krakowskich pseudokibiców mogą przepływać ogromne ilości marihuany.
- Chuliganie w czasie meczu powinni się meldować o komisariacie policji. - mówi Garbowski - Skutek może odnieść egzekucja prawa plus ścisła współpraca różnych instytucji: PZPN-u, policji, prokuratury, sądów. I nie jest to proces roczny, ale długotrwały. Inaczej będziemy zmierzać w stronę budowania coraz wyższych klatek na trybunach, a nie w kierunku Anglii, gdzie nie ma ogrodzeń i kibice z bliska mogą podziwiać zawodników.

Słaba drużyna, słabe gangi
Do walki z przestępczości pseudokibiców powołano grupy operacyjne (złożone z funkcjonariuszy CBŚ i wydziałów kryminalnych), które działają przy wszystkich komendach wojewódzkich. Podobna grupa jest w Opolu. Policjanci przyznają, że w naszym województwie nie ma problemu piłkarskich chuliganów.
- Odkąd Odra spadła z drugiej ligi nie zabezpieczaliśmy w stolicy regionu meczów z udziałem agresywnych grup kibiców - mówi nadkomisarz Jarosław Dryszcz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. - Pierwsza liga jest w Kluczborku i tam przyjeżdżają znane marki. Ale nie było problemów z bezpieczeństwem.
- Literalne przestrzeganie procedur związanych z zabezpieczeniem meczu w bardzo dużym stopniu zmniejsza ryzyko zadym - uważa poseł Andrzej Buła, szef MKS-u Kluczbork. - Trzy godziny przed meczem jest u nas delegat PZPN-u, który drobiazgowo sprawdza wszystkie zabezpieczenia, ma odprawę ze służbami i decyduje o rozpoczęciu meczu.

Prezes MKS-u nie obawia się także kłopotów z bezpieczeństwem na stadionach podczas Euro 2012.
- Nowe stadiony z nowoczesną infrastrukturą nie pozwalają kibicom na przenikanie między sektorami. One naprawdę są bezpieczne - uważa Andrzej Buła. - Polscy kibice pokazali też na wielkich imprezach jak mistrzostwa świata w Niemczech, czy mistrzostwa Europy w Austrii, że znakomicie się zachowują kiedy gra reprezentacja i nie ma identyfikacji klubowej. A tak będzie na trybunach podczas turnieju. Natomiast po mistrzostwach problem z zachowaniem na trybunach zostanie. Wszyscy musimy się nauczyć kibicowania. Często tylko oklaskujemy gole albo zwycięstwa oraz gwiżdżemy i obrażamy po porażkach. A powinniśmy nagradzać piłkarzy za waleczność, udany wślizg, dobre dalekie podanie. Utożsamiać się ze swoimi zawodnikami. Takiej odwagi kibicowania brakuje na naszych stadionach.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska