Kilka dni temu jedna z pasażerek MZK była świadkiem, jak kierowca autobusu linii 10 jadącego w kierunku centrum handlowego Turawa Park wyprosił z pojazdu osobę, która ostentacyjnie spożywała w nim alkohol.
- Kierowcy, odizolowanii od reszty osób plastikowa osłoną, najczęściej ignorują to, co dzieje się za ich plecami. Tym razem było inaczej. Kierowca poprosił o okazanie biletu osobę, która nie posiadała ważnego dowodu przejazdu i nie zamierzała go nabyć u kierowcy. Pasażer "na gapę" niezwłocznie opuścił pojazd – opisuje kobieta.
- Gratuluję odwagi i obywatelskiej postawy. Więcej takich kierowców, a autobusy byłyby bardziej czyste, mniej zniszczone i wolne od przykrej woni – chwali pasażerka opolskiego MZK.
Tadeusz Stadnicki, prezes MZK Opole, zaznacza, że osoby spożywające alkohol w autobusach to najbardziej agresywni i nieprzewidywalni pasażerowie. - Jeden z ostatnich przypadków wyproszenia z autobusu zakończył się pobiciem kierowcy i złamaniem nosa. Pomimo interwencji policji sprawcy nie udało się zatrzymać – opisuje.
Prezes MZK zaznacza, że inny konsument piwa, który nie został wpuszczony do pojazdu na pętli przy ul. Dambonia, rzucił butelką w tylną szybę odjeżdżającego już autobusu.
Okazuje się, że nie tylko osoby pijane potrafią nerwowo zareagować na wyproszenie z pojazdu. - W innym przypadku amatorzy palenia e-papierosów w autobusie swój gniew z powodu wyproszenia z autobusu wyładowali po wyjściu na przystanek kopiąc z impetem w drzwi pojazdu i rozbijając szybę – opowiada Tadeusz Stadnicki.
Prezes MZK zauważa, że z miejskich autobusów korzysta kilkadziesiąt tysięcy pasażerów dziennie. - I to już obrazuje skalę różnych zdarzeń mogących mieć miejsce, sytuacji, zachowań pasażerów i możliwych reakcji kierowców – mówi.
Zauważa, że ocena pracy jednej osoby może się diametralnie różnić. Jako przykład podaje kierowcę autobusu linii 10, który wyprosił z pojazdu osobę pijącą alkohol i jadącą bez biletu. - Ten sam pracownik, bardzo pozytywnie oceniony przez pasażerkę, stał się niedawno powodem skargi pasażera z tytułu zwróconej mu uwagi na obowiązek przewożenia pieska w kagańcu. A piesek był mały, tzw. rasy miniaturowej, w ocenie pasażera niegroźny i nieszkodliwy. I cóż, w takiej sytuacji zdania pasażerów są już podzielone – opisuje.
W przypadku bardziej problemowych pasażerów kierowca zawsze może wezwać policję. Ale prezes MZK przyznaje, że skuteczność tego rozwiązania bywa różna. - Autobus porusza się przecież w kierunku kolejnych przystanków umożliwiając łamiącym prawo jego opuszczenie przed przyjazdem patrolu. Pasażerowie oczekując usunięcia z pojazdu osobników łamiących prawo, nie akceptują przy tym jego zatrzymania i oczekiwania na interwencję służb porządkowych – argumentuje.
Tadeusz Stadnicki zaznacza, że ostateczny sposób działania zależy od kierowcy. - A trzeba przy tym pamiętać, że nadrzędnym obowiązkiem jest przecież bezpieczne prowadzenie dużego pojazdu, jakim jest autobus, w wymagających warunkach ruchu miejskiego i koncentrowania na nim swojej uwagi. Stąd też nie każda sytuacja po prostu fizycznie jest możliwa do dostrzeżenia przez kierowcę. Zdecydowanie pomocna byłaby również presja ze strony pozostałych pasażerów, by kierowca w takich sytuacjach nie pozostawał sam – stwierdza.
Prezes MZK kwituje, że przykre incydenty z pasażerami zdarzają się raz na kilka miesięcy.
OPOLSKIE INFO - 24.08.2018
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?